Mord Stasi na Polaku. Zapadł historyczny wyrok
14 października 202480-letni dziś Manfred N. został w poniedziałek, 14 października 2024, uznany winnym morderstwa na Czesławie Kukuczce, Polaku, który próbował przedostać się do Berlina Zachodniego. 29 marca 1974 roku, działając jako funkcjonariusz enerdowskiej bezpieki, Manfred N. strzelił z ukrycia obywatelowi polskiemu w plecy z bliskiej odległości. Prokuratura wnioskowała o 12 lat więzienia, sąd zdecydował o wyroku 10 lat pozbawienia wolności.
– Uważam wyrok za sprawiedliwy, właściwy i dobrze uzasadniony – skomentował dla DW Hubertus Knaabe, historyk i wieloletni były dyrektor naukowy miejsca pamięci w dawnym więzieniu Stasi w Berlinie-Hohenschönhausen. – To nowość w niemieckiej historii, że były pracownik Stasi został skazany za morderstwo.
Skuteczne ściganie zbrodni
Zdaniem historyka, który śledził proces na sali sądowej i krytykował początkowo wymiar sprawiedliwości za niebałość i brak profesjonalizmu, sąd w trakcie postępowania „zrozumiał ważność procesu". Manfred N. to pierwszy były funkcjonariusz Stasi skazany za morderstwo. Wcześniejsze wyroki w sprawie śmierci na granicy niemiecko-niemieckiej kończyły się zwykle uniewinnieniem lub niewielkimi wyrokami skazującymi za pomoc w morderstwie.
Usatysfakcjonowany wyrokiem jest także Bogusław Czerwiński, prokurator Instytutu Pamięci Narodowej z Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, który przybył z Warszawy na odczytanie wyroku:
– Ta sprawa dowodzi, że ściganie zbrodni reżimu komunistycznego może być skuteczne i jest potrzebne – powiedział w rozmowie z DW. – Dowodzi też, że bezkarność funkcjonariuszy nie istnieje, a sprawiedliwość może ich dotknąć nawet po wielu latach.
Obserwatorzy procesu podkreślają, że bez pracy polskich śledczych, a także bez wydania w 2021 roku przez IPN Europejskiego Nakazu Aresztowania Manfreda N. nie doszłoby do procesu. Niemcy wprawdzie nie zgodzili się wydać Polakom byłego funkcjonariusza Stasi, jednak Wyższy Sąd Krajowy w Dreźnie skierował sprawę do prokuratury w Berlinie do ponownego wyjaśnienia. Wcześniej, w 2017 roku, uznano sprawę za zabójstwo, a to – w odróżnieniu od morderstwa – przedawnia się według niemieckiego prawa po 20 latach. Dopiero w 2023 roku prokuratura w Berlinie zdecydowała się wnieść akt oskarżenia przeciwko Manfredowi N., uznając, że jest on winnym morderstwa na Polaku.
50 lat czekania na sprawiedliwość
Również Rajmund Niwinski, pełnomocnik części członków rodziny Czesława Kukuczki i oskarżyciel posiłkowy w procesie, pozytywnie przyjął wyrok sądu.
– Myślę, że także dla rodziny jest to satysfakcjonujący wyrok – powiedział Niwinski DW. – Nie miała ona oczekiwań co do wymiaru kary, chciała tylko dowiedzieć się jak było i liczyła na sprawiedliwy wyrok.
Sprawa czekała na wyjaśnienie równo 50 lat. Wydarzenia, w wyniku których śmierć poniósł Czesław Kukuczka, rozegrały się 29 marca 1974 roku na przejściu granicznym Friedrichstraße w Berlinie Wschodnim. 38-letni wówczas Polak próbował najpierw wymóc w ambasadzie PRL zezwolenie na wyjazd na Zachód, grożąc zdetonowaniem bomby, której – jak się później okazało – w rzeczywistości nie miał.
Po przewiezieniu na przejście graniczne i odbyciu ostatniej kontroli paszportowej, funkcjonariusz Stasi oddał w plecy Polaka strzał z 2-3 metrów. Ciężko rannego mężczyznę odwieziono nie do pobliskiego szpitala Charite, ale do znajdującego się w odległej od centrum dzielnicy Berlina szpitala podlegającego Stasi. Tam Kukuczka zmarł na stole operacyjnym.
Według prokuratury Manfred N. działał podstępnie, wykorzystując bezbronność Polaka i strzelając do niego w chwili, kiedy ten nie spodziewał się już zagrożenia. Obrona oskarżonego wnioskowała o uniewinnienie, próbując udowodnić, że nie ma pewności, czy to rzeczywiście Manfred N. pociągał za spust.
Półtoragodzinne uzasadnienie
Sąd w Berlinie podzielił zdanie prokuratury. Uzasadnienie wyroku skazującego trwało 1,5 godziny. Przewodniczący składu sędziowskiego Bernd Miczajka niezwykle szczegółowo przedstawił argumenty mówiące o winie Manfreda N. Sąd uznał, że działał on „bezlitośnie”, a jego wina została stwierdzona „bez wątpienia”. O wierności enerdowskiemu reżimowi świadczy według sądu długa lista zasług Manfreda N. Sąd uznał także, że akcja Stasi na przejściu granicznym w Berlinie Wschodnim została szczegółowo zaplanowana, a „unieszkodliwienie” Polaka było w konsekwencji jego „likwidacją”.
– Manfred N. zadeklarował gotowość do unieszkodliwienia (Polaka), w razie potrzeby przy użyciu broni palnej, w którą został wyposażony – mówił sędzia Miczajka.
Sąd w dużej mierze opierał się na dokumentach odnalezionych w archiwum akt Stasi. Wynika z nich, że Manfred N. cechował się „bezkompromisowością” i „stałą lojalnością wobec kierownictwa partii i państwa”. Za swoją akcję „unieszkodliwienia" Polaka otrzymał jedno z najwyższych odznaczeń w NRD, brązowe odznaczenie „za zasługi dla narodu i ojczyzny”. W uzasadnieniu nadania orderu podkreślono, że Manfred N. „rozważnie, odważnie i zdecydowanie” wykonał zadanie i był w stanie „zneutralizować terrorystę przy użyciu broni palnej”.
Dokument ten był jednym z głównych dowodów w procesie. Sąd uznał także, że sprawca miał możliwość innego „unieszkodliwienia” Czesława Kukuczki, poprzez obezwładnienie go lub postrzelenie np. w nogi. Oddanie strzału w plecy z bliskiej odległości musiało być równoznaczne z zamiarem pozbawienia Polaka życia.
Spokojny żywot emeryta
Po przejściu na emeryturę Manfred N. mieszkał najpierw w Berlinie, a następnie w 2010 roku przeprowadził się do Lipska. Zamieszkał na obrzeżach miasta, w domu z ogródkiem i wiódł spokojny żywot emeryta, nie spodziewając się, że przeszłość go kiedykolwiek dosięgnie.
Wyroku skazującego nie spodziewała się także jego żona. Równo rok temu w rozmowie z dziennikiem „Bild” powiedziała: „Założę się o 100 butelek szampana, że będzie uniewinnienie. Jeśli jest coś, co wiem na pewno, to to, że mój mąż nie jest mordercą!”
Skazanemu przysługuje odwołanie się od wyroku.