Moskwa mięknie ws. Donbasu? Zakulisowe działania dyplomacji
2 lutego 2016Od prawosławnych świąt Bożego Narodzenia, przypadających na pierwszy tydzień stycznia, dyplomaci spotykają się w Mińsku w każdą środę. Są wśród nich przedstawiciele OBWE i mediatorzy państw należących do tej organizacji, m. in. z Niemiec i z Francji.
W kilku grupach roboczych dyskutowane są kwestie polityczne, gospodarcze oraz omawiane przypadki łamania rozejmu przez obie strony konfliktu. Obecnie obserwatorzy OBWE mają poważne powody do niepokoju. Walki znowu przybierają na sile, a ciężka broń została ponownie rozlokowana w dotychczasowej strefie buforowej. Trwają negocjacje m. in. na tematy gospodarcze, przy których pośredniczą niemieccy dyplomaci. Przedstawiciele rebeliantów i Rosji żądają zniesienia blokady gospodarczej Donbasu ze strony rządu w Kijowie. Kijów zwraca z kolei uwagę na to, że "nie znajdzie się przecież żaden bank, który zechce wysłać transport pieniędzy w te strony", z których miałoby się wypłacić renty lub zasiłki. Równie dobrze można by przelać te pieniądze bezpośrednio na konta rebeliantów.
Triumf sankcji?
Aż przez dwa dni każdego tygodnia obraduje "stolik polityczny". Ale nakład pracy nie jest wprost proporcjonalny do efektów. Tutaj dyskutuje się na temat zapisów umowy z Mińska, które dotyczyły przyszłości Donbasu. Jaki status otrzyma ten region? W jaki sposób kontrolowana ma być granica z Rosją? Nic tutaj nie jest jasne. - Potrzebujemy nowego impulsu, by wyjść ze ślepej uliczki - mówi wysoki rangą ukraiński dyplomata. Za kulisami toczą się ważne rozmowy. W poniedziałek prezydent Petro Poroszenko był w Berlinie, w przyszłym tygodniu mają zostać wznowione rozmowy ministrów spraw zagranicznych w tzw. formacie normandzkim (Ukraina, Rosja, Francja i Niemcy). Ma to nastąpić jeszcze przed Konferencją Bezpieczeństwa w Monachium (12-13 lutego). Moskwa jest zainteresowana rozmowami, ponieważ chce doprowadzić do rozluźnienia sankcji ze strony UE i USA. Państwa UE przedłużyły je do lata. Według krążących nieoficjalnych informacji, Kreml zaczyna mięknąć i jest gotów do ustępstw.
Nowe rosyjskie dostawy broni
Tyle, że jak dotąd brak jest sygnałów o gotowości Kremla do negocjacji. W styczniu z doradcą Władimira Putina do spraw Ukrainy Władysławem Surkowem spotkała się wiceszefowa dyplomacji USA Victoria Nuland. - Natychmiast poinformowano nas o wynikach tej rozmowy - twierdzi ukraiński dyplomata. Konkretnych propozycji ze strony Moskwy nie było. - Kreml chce negocjować z pozycji siły - mówi inny anonimowy obserwator wydarzeń z Kijowa. W ten sposób wyjaśnić można ostanie przegrupowanie oddziałów i broni dla promoskiewskich rebeliantów. Ukraiński MSZ wydał pod koniec stycznia oświadczenie, w którym pisze o "informacjach ukraińskich sił bezpieczeństwa", według których Rosja wysłała przez granicę koleją transporty broni. Według porozumienia z Mińska z lutego 2015 miało to zostać uniemożliwione. Od początku roku Kijów miał kontrolować granice Donbasu z Rosją. Jednak nawet obserwatorzy OBWE nie mają dostępu do przejść granicznych.
Centralne ustalenia tylko na papierze
Jednak i Ukraina nie przestrzega zobowiązań. Nie uchwalono jak dotąd ustawy, umożliwiającej separatystom przeprowadzenie wyborów na zajętych przez nich terenach. W martwym punkcie utkwiła reforma zapisów konstytucji umożliwiająca decentralizację państw i przyznanie Donbasowi specjalnej autonomii. Z drugiej strony reforma ta dałaby też więcej swobody samorządom na zachodzie kraju. Prezydentowi Poroszence nie udało się zebrać w parlamencie potrzebnej do zmiany konstytucji większości. Otwarta pozostaje kwestia amnestii dla rebeliantów. Rosja chce, by była to automatyczna amnestia, Kijów chce amnestii tylko pod warunkiem "prawnego zbadania" sprawy każdego separatysty. I tak wygląda to od miesięcy przy stołach negocjacyjnych w Mińsku. - Potrzebujemy jasnych gwarancji, że porozumienia te zostaną zrealizowane - mówi wysoki rangą ukraiński dyplomata. W przeciwnym razie nie ma szans na postęp. - Chcę wiedzieć, jakie będą konsekwencje, gdy jedna ze stron nie będzie przestrzegała ustaleń - dodaje. Potrzebny jest więc nowy plan. Ukraińskie gazety piszą o nowym "porozumieniu Mińsk III", jednak bez przekonania, że będzie ono respektowane. W końcu pierwsze porozumienie z września 2014 roku zostało zniweczone poprzez intensywne walki, co doprowadziło w końcu do dyplomatycznej ofensywy ze strony Niemiec i Francji. Zawarty w lutym 2015 rozejm, przewidujący "natychmiastowe przerwanie ognia", został zrealizowany dopiero pół roku później i to nie wszędzie. W Kijowie najwyraźniej wszyscy się do tego przyzwyczaili. Rzadko kto wierzy tutaj w szybkie rozwiązanie konfliktu na wschodzie Ukrainy.
Frank Hoffmann / Bartosz Dudek