Mroczna historia NRD. Kobiety maltretowano w szpitalach
20 września 2023– To było okropne. To w ogóle nie miało nic wspólnego ze szpitalem ani opieką medyczną – mówi Elke (imię zmienione) o tym, co spotkało ją ponad 50 lat temu w jednej z klinik medycyny seksualnej w Niemieckiej Republice Demokratycznej.
Kobiety i dziewczęta w wieku od 12 lat były zatrzymywane przez NRD-owską policję kryminalną ze względu na podejrzenie o zarażenie chorobą weneryczną. W rzeczywistości chodziło o karę lub „reedukację”, ponieważ „nie pasowały one do systemu” – mówi Elke w rozmowie telefonicznej z DW.
Kobiety i dziewczęta umieszczano na „oddziałach wenerologicznych” i przetrzymywano tam tygodniami, czemu towarzyszyło systematyczne wykorzystywanie. Niektóre kobiety, które znalazły się w tych klinikach, opowiadają o gwałtach i torturach.
„Systematycznym nadużywaniem władzy przez ustrój polityczny” nazywa to Florian Steger, dyrektor Instytutu Historii, Teorii i Etyki Medycyny na Uniwersytecie w Ulm.
Steger przeankietował ponad 100 kobiet i byłych pracowników klinik oraz dokonał ewaluacji obszernych akt zakładanych przez władze i Stasi.
Te kobiety i dziewczęta uważano według niego za osoby, które odbiegały od normy społecznej, bo chciały żyć swobodnie. Niektóre być może tylko chodziły na wagary lub jeździły autostopem z nieznajomymi, żeby w sobotni wieczór pójść na dyskotekę. Wiele z nich oskarżano o prostytucję.
Karanie poprzez system służby zdrowia
– Chodziło tu o chęć formowania kobiet socjalistycznych, prowadzących uregulowane życie, czyli takich, które pracują, a w pewnym momencie mają męża i dziecko – wyjaśnia Steger. W ten sposób nastąpiła instrumentalizacja części służby zdrowia: klinikami posługiwano się do wykorzystywania, dyscyplinowania i karania kobiet i dziewcząt. Wszystko pod pretekstem zarażenia chorobami wenerycznymi.
Trzeba sobie uświadomić, że te kobiety nie miały najlepszych szans życiowych, bo często pochodziły z bardzo prostych rodzin – podkreśla Steger. – Wiele spośród tych kobiet miało doświadczenia z przemocą już w dzieciństwie i młodości.
12-letnia wówczas Elke trafiła na przykład po śmierci rodziców do państwowego domu dziecka. W wieku 16 lat została jak twierdzi zgwałcona przez rosyjskiego oficera, czego skutkiem była ciąża. Doniosła na niego do rosyjskich władz i była wielokrotnie przesłuchiwana. Później stwierdziła jednak, ze dokumenty z jej zeznaniami zniknęły z jej teczki.
Mówi, że była dość buntownicza, ale nigdy nie uchylała się od pracy, nigdy nie kradła ani nie uprawiała prostytucji. Bez żadnej pomocy państwa i z trudem wiążąc koniec z końcem, chciała tylko zarobić na siebie i swoje dziecko. Dodaje, że na początku nie chciała oddać swojego syna do adopcji, ale potem jej go odebrano.
W 1970 roku, kiedy Elke akurat ukończyła 18 lat – pracowała wówczas w domu towarowym – przyszła do niej pewnego ranka policja. Pod pretekstem wyjaśnienia jakiejś sprawy policyjnej, przewieziono ją do kliniki w Halle. Zmuszono ją tam do oddania rzeczy. Dostała szary fartuch i bieliznę, po czym zamknięto ją na przepełnionym oddziale, w którym niektóre „pacjentki” spały na podłodze.
Bolesne badania i koktajle lekarstw
Elke powiedziano, że ma rzeżączkę. Według niej było to kłamstwo. – Nie miałam męża, chłopaka ani nikogo. Dodaje, że zmagała się z traumą gwałtu i musiała się troszczyć o swoje dziecko. – Nie dojrzałam do tego, żeby otaczać się ludźmi – mówi Elke.
Badania wykazały, że tylko mniej więcej jedna na pięć pacjentek w tych klinikach była rzeczywiście zarażona chorobą weneryczną.
Kobietom i dziewczętom w klinikach golono włosy. Te, które nie przestrzegały surowych reguł, dostawały bolesne zastrzyki nieznanej substancji, wywołujące ból kończyn. Po takim zdarzeniu Elke przeniesiono do kliniki w Lipsku, należącej do sieci „oddziałów wenerologicznych” w różnych miastach NRD, w tym Dreźnie, Rostocku i Berlinie Wschodnim.
Elke opisuje, jak zamknięte tam kobiety poddawano codziennie badaniom ginekologicznym. Podgrzany palnikiem Bunsena wziernik wprowadzano do waginy aż po szyjkę macicy. Pamięta, że podano jej koktajl lekarstw, który pozbawił ją wszelkich sił przez trzy dni. Wciąż zadaje sobie pytanie, czy jest to przyczyna chronicznej choroby nerek, z którą się zmaga od dwudziestego roku życia.
Trudno określić dokładną liczbę kobiet i dziewcząt, które cierpiały takie tortury. Są to tysiące – do 5000 tylko w Halle. O ile szeroko rozpowszechnione przypadki maltretowania w domach dziecka i tak zwanych młodzieżowych zakładach resocjalizacji w NRD są dobrze zbadanie i udokumentowane, o tyle o tym, co działo się na „oddziałach wenerologicznych”, wiadomo niewiele.
Trwałe skutki fizyczne i psychiczne
– To szczególnie mroczny rozdział historii. Nikt tak naprawdę nie chce o tym słuchać – mówi Christine Bergmann, członkini Niezależnej Komisji ds. Rozrachunku z Seksualnym Wykorzystywaniem Dzieci, i jedyna osoba w tej komisji, która urodziła się i wychowała w NRD.
– Nazywano te kliniki „zamkami trypra”, a ludzie może nawet się z tego śmiali, bo nie było wiadomo, co tam się naprawdę działo – tłumaczy Bergmann. Niezależnie od stygmatu, który ciążył nad tymi klinikami, kobiety zmuszano do podpisywania umów o poufności i zakazywano im mówienia o tym, co je tam spotkało.
Komisja, powołana w 2016 roku uchwałą Bundestagu, bada skalę, rodzaje i skutki wykorzystywania seksualnego dzieci w RFN i NRD. Przeprowadziła już badania i wysłuchania na temat wykorzystywania fizycznego i seksualnego w NRD. Teraz kieruje uwagę na placówki zamknięte w NRD, takie jak „oddziały wenerologiczne”.
Ciężkie traumy sprawiły, że wiele ofiar nie zdołało ukończyć edukacji zawodowej albo wylądowało w państwowych placówkach opiekuńczych, zmagając się z trwałymi skutkami fizycznymi i psychicznymi. Częste są również zaburzenia snu i trudności z nawiązywaniem długofalowych relacji. Wiele osób przez dziesiątki lat bało się korzystać z profesjonalnej pomocy.
– Trzeba jasno powiedzieć, że nikt nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności, nikt nigdzie nie został za to ukarany – mówi Bergmann. Okresy przedawnienia upłynęły, więc ściganie karne nie jest już możliwe. Ponadto zmarło już wielu świadków, ofiar i sprawców.
Eksperci postulują więcej badań na ten temat, poprawę dostępu do materiałów archiwalnych oraz system wsparcia dla ofiar łącznie z odszkodowaniami i doradztwem. Jest nadzieja, że dzięki dalszym badaniom dojdzie do głosu więcej kobiet. Tylko jeśli uda się udokumentować to, co się stało, ten mroczny rozdział historii NRD nie popadnie w zapomnienie.
Elke, która mieszka w Saksonii-Anhalt, mówi, że miała szczęście. Wskutek utraty rodziców i dorastanie w systemie domów dziecka nauczyła się bowiem być silna i radzić sobie w życiu. Dlatego nie popadła w uzależnienie ani nie weszła w konflikt z prawem. – Ale psychicznie byłam zupełnie rozbita, bo nie mogłam znieść aż takiej niesprawiedliwości – dodaje po chwili i zaczyna płakać.