„Multikulti nie pasuje”. Prasa o antysemickiej przemocy
20 października 2023Niemiecka opinia publiczna jest wstrząśnięta trwającymi od kilku dni antysemickimi ekscesami w Berlinie, ale i w innych miastach. W środę (18.10) wieczorem w stolicy Niemiec podczas zamieszek wywołanych przez zwolenników Hamasu rannych zostało 65 policjantów, a zatrzymano 174 osoby. Wcześniej doszło do próby dewastacji synagogi. Policja musi pilnować Pomnika Pomordowanych Żydów Europy, a na niektórych domach w Berlinie namalowano gwiazdy Dawida.
„Nie chodzi tylko o radykalną mniejszość”
Dziennik „Die Welt” zwraca uwagę, że antysemickie ekscesy w Berlinie nie dotyczą tylko jakiejś małej część muzułmańskiej społeczności, którą można uznać za radykalną: „Pomnika ofiar Holokaustu musi chronić setka policjantów. Barbarzyństwo Hamasu jest celebrowane i dopingowane na TikToku i Instagramie. I nie chodzi tylko o radykalną mniejszość populacji muzułmańskiej, ale boiska szkolne i sale lekcyjne, czaty i sekcje komentarzy są pełne nienawiści i pogardy dla narodu żydowskiego” – pisze „Die Welt”.
„Islam może być częścią Niemiec. Islamizm i antysemityzm – nie. Wręcz przeciwnie: należy je usunąć z kraju przy użyciu legalnych środków. Każdemu, kto chce zamienić Neukölln w Gazę i posiada niemiecki paszport, powinniśmy z możliwie największą stanowczością wyjaśnić, że właśnie tam powinno być w przyszłości jego miejsce” – czytamy.
„Republika multikulti nie pasuje”
„Jeśli ochrona życia Żydów jest najwyższym priorytetem, jak to jest zawsze podkreślane, musi to mieć konsekwencje dla polityki imigracyjnej i filozofii wspólnego życia” – pisze „Augsburger Allgemeine”.
„W Niemczech oznacza to też szczerość. Antysemityzm – pomimo ostrego potępienia – rośnie w tym kraju w siłę. Walka z nim nie będzie jednak łatwa. Rozpowszechniony w lewicowych grupach motyw kolorowej republiki multikulti, gdzie każdy może żyć według własnych zasad i nie musi się dostosowywać, nie pasuje do społeczeństwa, które się zobowiązało, że Nigdy więcej” – ocenia gazeta z Augsburga.
„Musi być jasne, po której stronie stoją Niemcy”
„Potrzebne są wyraźne granice” – stwierdził Scholz w swoim oświadczeniu w imieniu rządu – oczywiście bez konkretów. A powinien był powiedzieć: Każdy cudzoziemiec, który świętuje masakrę Żydów i kwestionuje prawo Izraela do istnienia, zostanie surowo ukarany i wydalony – dopuszczają to bowiem nasze przepisy o prawie do pobytu. Odzew wśród ludności także powinien być także znacznie głośniejszy. Gdzie są wyrazy solidarności z Izraelem, gdzie kulturalna machina wokół Campino, Groenemeyera i Krumbiegela, który poza tym chętnie wyraża swoje polityczne poglądy? Stowarzyszenia muzułmańskie też podejrzanie milczą – zauważa „Fuldaer Zeitung”.
„A dla świata musi być jasne, po której stronie stoją Niemcy. I jasna musi być odpowiedź na pytanie postawione w tym tygodniu przez pewnego Izraelczyka: czy w dzisiejszych czasach groźniejsze jest żyć w Tel Awiwie i bronić się przed gradem rakiet, czy też przejść się w jarmułce Sonnenallee w Berlinie i zostać zaatakowanym przez radykalnych muzułmanów?” – pisze gazeta z Fuldy.
(DPA/mar)