Naddniestrze i Mołdawia: następna wojna Rosji?
1 marca 2024Od chwili rozwiązania Związku Radzieckiego w grudniu 1991 roku Rosja prawie bez przerwy prowadzi wojny z sąsiadami lub co najmniej ich prowokuje. Pierwszą wojnę Moskwa wszczęła zaledwie nieco ponad dwa miesiące po rozpadzie sowieckiego imperium – na początku marca 1992 roku w niewielkiej Republice Mołdawii, położonej między Ukrainą a północno-wschodnią częścią Rumunii. Kraj ten zamieszkują rumuńskojęzyczni w większości Mołdawianie. Większość jego terytorium zaanektowała Rosja w okresie caratu. W okresie międzywojennym ziemie te znalazły się w granicach Rumunii, a po II wojnie światowej Stalin przyłączył je do Związku Radzieckiego. Gdy ten przestał istnieć, Mołdawia, ze stolicą w Kiszyniowie, uzyskała niepodległość.
W jednym z regionów Mołdawii – Naddniestrzu – położonym na lewym brzegu Dniestru – promoskiewscy separatyści już w 1990 roku proklamowali pod pretekstem ochrony Rosjan i języka rosyjskiego republikę nieuznawaną przez społeczność międzynarodową. Krwawe walki wiosną 1992 roku zakończyły się wprawdzie już po kilku miesiącach, jednak od tego czasu rosyjskie wojska stacjonują w Naddniestrzu – chociaż już ćwierć wieku temu Kreml w zawartym porozumieniu zobowiązał się do ich wycofania.
Z wyglądu Naddniestrze przypomina gigantyczny radziecki skansen – z pomnikami Lenina, czerwonymi flagami oraz symbolami sierpa i młota. W rzeczywistości obszar ten stanowi coś w rodzaju olbrzymiej firmy i magazynu broni byłych oficerów KGB, którzy obecnie pracują przypuszczalnie również dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Pod przykrywką konglomeratu przedsiębiorstw Sheriff zajmują się praniem pieniędzy i przemytem, kontrolując praktycznie całą działalność gospodarczą w regionie.
Samozwańczy prezydent: „ludobójstwo”
Kiedykolwiek coś zagraża tym biznesom, pozbawiony realnej władzy parlament, czyli Rada Najwyższa Naddniestrza, lub inne gremia zbierają się i proszą Moskwę o pomoc, ochronę lub przyjęcie do Federacji Rosyjskiej. Za każdym razem wywołuje to groźbę gorącej wojny w zamrożonym od lat konflikcie.
Tak stało się również tym razem: 28 lutego „Kongres Deputowanych Wszystkich Szczebli” w Tyraspolu, głównym mieście Naddniestrza, poprosił w specjalnej rezolucji Rosję o ochronę przed „coraz większą presją” i „mołdawską wojną ekonomiczną”. Samozwańczy „prezydent” Naddniestrza Wadim Krasnosielski, były szef ochrony w konsorcjum Sheriff, oskarżył władze w Kiszyniowie o „ludobójstwo” na mieszkańcach Naddniestrza.
Mołdawia chce zwiększyć kontrolę
Skierowany do Rosji apel o ochronę wywołał szczególny niepokój między innymi z tego powodu, że zgromadzenie w Tyraspolu odbyło się dzień przed przemówieniem Władimira Putina do narodu. Pojawiło się wiele spekulacji, czy rosyjski prezydent wykorzysta to wezwanie jako pretekst do ogłoszenia interwencji wojskowej w Mołdawii lub nawet aneksji tej republiki. W wygłoszonym 29 lutego przemówieniu Putin jednak nawet nie wspomniał o Mołdawii.
Mołdawscy politycy i dziennikarze mówili już wcześniej o „wybiegu” i „propagandowym blefie” Naddniestrza, których nie należy traktować zbyt poważnie. Kontekst jest taki, że od 1 stycznia 2024 roku firmy z Naddniestrza muszą płacić cła i opłaty, wwożąc towary na resztę terytorium republiki. To część całego szeregu działań, za pomocą których władze w Kiszyniowie próbują zwiększyć zakres kontroli nad Naddniestrzem.
Szczelna blokada granicy
W minionych trzech dekadach Naddniestrze jako obszar między Ukrainą a położoną na prawym brzegu Dniestru resztą terytorium Mołdawii stało się niekontrolowanym ośrodkiem nielegalnego handlu, przemytu i prania pieniędzy. Prozachodnia prezydent Maia Sandu, która wcześniej wyrobiła sobie nazwisko jako działaczka praw człowieka i ruchu antykorupcyjnego, stara się od chwili objęcia urzędu pod koniec 2020 roku doprowadzić do zakończenia nielegalnego obrotu gospodarczego z Naddniestrzem.
Paradoksalnie w realizacji tego zamiaru pomogła jej rosyjska wojna z Ukrainą, ponieważ władze ukraińskie szczelnie zablokowały wtedy granicę z Naddniestrzem, aby zapobiec aktom sabotażu lub atakom rosyjskich żołnierzy na odległą o zaledwie 70 kilometrów Odessę i otaczający ją region. Wskutek tego Naddniestrze straciło w znacznej mierze rolę ośrodka przemytu i prania pieniędzy.
„Oznaki zapaści”
Wicepremier Mołdawii, a zarazem minister reintegracji Naddniestrza Oleg Serebrian optymistycznie oświadczył po przemówieniu Putina, że Rosja coraz mniej kontroluje ten separatystyczny region oraz że w Tyraspolu jest „kilka ośrodków władzy”, co uznał za „oznaki słabości i zapaści”. Apel do Rosji o ochronę Naddniestrza określił mianem „operacji, która ma przesłonić problemy separatystycznego reżimu”.
– Sytuacja gospodarcza i społeczna w Naddniestrzu jest zła – powiedział Serebrian. – Tamtejsi ludzie potrzebują więc wytłumaczenia. Polega ono na tym, że przyczyną całego zła jest Kiszyniów i nowe cła i że to dlatego sprawy w tym regionie mają się źle. Ale w rzeczywistości sprawy w Naddniestrzu mają się już od dawna źle”.
Propaganda i dezinformacja
W rzeczywistości Rosja z braku bezpośredniego dostępu do granic Republiki Mołdawii nie ma obecnie praktycznej możliwości zaatakowania tego kraju. W Naddniestrzu stacjonuje jednak ok. 1500-2000 żołnierzy rosyjskich. Dochodzą do tego wojska naddniestrzańskie. W sumie siły te miałyby prawdopodobnie znaczną przewagę nad małą i bardzo źle uzbrojoną armią mołdawską, liczącą zaledwie ok. 5000 żołnierzy. Poza tym na północy Naddniestrza w pobliżu wsi Cobasna znajduje się jeden z największych składów broni w Europie z ponad 20 tysiącami ton broni i amunicji z arsenału dawnego Związku Radzieckiego. Gdyby Rosji udało się wkroczyć do regionu Odessy, mogłoby to być preludium do inwazji na Mołdawię.
Z politycznego punktu widzenia Republika Mołdawii jest dla Rosji stracona tak samo jak Ukraina. Unia Europejska podjęła w grudniu decyzję o nawiązaniu rokowań akcesyjnych z Kiszyniowem. Większość mieszkańców kraju jest proeuropejska, wielu ma obywatelstwo Rumunii, a tym samym unijne paszporty, setki tysięcy Mołdawian pracuje w krajach UE.
O tym, że Rosja mimo to nie rezygnuje z roszczeń do Mołdawii, a w dogodnych okolicznościach byłaby zapewne skłonna ją zaatakować, świadczy wojna hybrydowa Moskwy z tym krajem: partie prorosyjskie, finansowane między innymi przez zbiegłego do Izraela prorosyjskiego oligarchę Ilana Sora, prowadzą zaciekłe kampanie przeciwko prezydent Mai Sandu i prozachodniemu rządowi premiera Dorina Receana. Także media społecznościowe są pełne prorosyjskiej propagandy i dezinformacji. Jesienią tego roku w Mołdawii mają się odbyć wybory prezydenckie i referendum w sprawie przystąpienia do UE. – Przed tymi wyborami już teraz obserwujemy próby destabilizacji sytuacji w naszym kraju – przestrzegł niedawno mołdawski minister spraw zagranicznych Mihai Popsoi.
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.