Niemieccy parlamentarzyści chcą kontrolować eksport broni
31 stycznia 2013Możliwości takich niemiecki parlament nie otrzyma. Debata w Bundestagu (31.01) na ten temat nie przyniosła żadnych nowych decyzji. Kontrowersyjną dyskusję wywołał przedstawiony przez niemiecki rząd raport o eksporcie broni i uzbrojenia.
Według raportu, w 2011 roku zostało wydanych 17 tys. 586 zezwoleń na eksport broni. W 2010 roku 16 tys. 145 zezwoleń. O pozwoleniu eksportu towarów z branży zbrojeniowej decyduje rząd, w kontrowersyjnych przypadkach o wydaniu zgody decyduje Federalna Rada Bezpieczeństwa (BSR). Jej posiedzenia i decyzje nie są jawne, parlamentarzyści nie biorą w nich udziału.
Ostrzejsze kontrole i szybsza informacja
Opozycja domagała się zmiany tej sytuacji. Irytujące jest zwłaszcza nader późne przedstawianie przez rząd raportu o eksporcie broni. Dopiero na początku 2013 do rąk parlamentarzystów trafił raport za rok 2011. „Przyjęta przez rząd zasada zabawy w chowanego, jeżeli mowa o eksporcie uzbrojenia, jest niegodna demokracji”, uważa polityk Zielonych Katja Keul. Jest nie do przyjęcia sytuacja, żeby rząd ryczałtowo kwalifikował jako ściśle tajne wszystko, co jest związane z eksportem broni i uzbrojenia, mówiła dziś w Bundestagu Katja Keul. Partia Zielonych razem z opozycyjną SPD żąda dlatego większych uprawnień dla parlamentu. Według posłanki Edelgard Buhlmahn (SPD) chwilowo kwestią eksportu broni parlament może się zająć dopiero miesiące lub wręcz lata po dokonaniu transakcji. „Raporty rządowe muszą być przedłożone parlamentowi trzy miesiące po zakończeniu danego roku. To obowiązek”, uważa socjaldemokratka.
Partie opozycyjne domagają się też utworzenia parlamentarnego gremium kontrolnego, które byłoby informowane o decyzjach rządu na temat zatwierdzenia lub odrzucenia wniosków dotyczących eksportu broni. Nie może być tak, że parlamentarzyści z prasy dowiadują się o ewentualnych transakcjach do regionów zapalnych, takich jak Arabia Saudyjska czy Libia, argumentują politycy opozycji.
Niemcy za USA i Rosją
Rzecznik chadecji ds. polityki zagranicznej Philipp Mißfelder zdecydowanie odrzuca zarzut, jakoby rząd informował parlament zbyt późno i w niewystarczający sposób. Raport jest „w najwyższym stopniu transparentny”, jest w nim wszystko na temat eksportu, który w jakikolwiek sposób ma związek z uzbrojeniem, argumentuje Mißfelder. Z raportu wynika, że w 2011 roku wydane zostały zezwolenia na eksport broni i uzbrojenia wartości 5,4 mld euro, o 660 mln więcej, niż rok wcześniej. Uplasowało to Niemcy na trzecim miejscu na świecie, zaraz za USA i Rosją. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się niemieckie czołgi i pojazdy opancerzone, ale też okręty ochrony wybrzeża i systemy bezpieczeństwa.
Opozycja uważa, że tak wyraźny wzrost eksportu broni jest efektem „beztroskiego” obchodzenia się rządu z zezwoleniami na eksport broni. W 2011 roku z 17,5 tys. złożonych wniosków odrzuconych zostało zaledwie 105, uskarżał się polityk Lewicy Gregor Gysi, który domaga się całkowitego wstrzymania przez Niemcy eksportu broni. Nie popierają go ani SPD, ani Zieloni, ale politycy obydwu partii krytykują, że coraz więcej transakcji na sprzedaż broni i uzbrojenia zawieranych jest z niepewnymi państwami takimi jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Irak, Algieria czy Arabia Saudyjska. „Transparencja nie jest sztuką dla sztuki, tylko pierwszym krokiem do stosowania restrykcyjnych praktyk wydawania zezwoleń”, podkreśla posłanka Zielonych Katja Keul. Równie ważna jest jej zdaniem kontrola, dokąd rzeczywiście trafia eksportowana broń. Pisemna deklaracja o ich miejscu przeznaczenia nie wystarcza.
Tego samego domaga się niemiecka sekcja Amnesty International. Zbyt beztrosko wydawane zezwolenia na eksport broni przyczyniają się do zaostrzenia regionalnych konfliktów. „Wątpliwe są zwłaszcza licznie wydawane zezwolenia na eksport broni na Bliski Wschód i do państw Afryki Północno-Wschodniej, jak choćby do Arabii Saudyjskiej, Egiptu lub Algierii”, uważa Mathias John, ekspert Amnesty International ds. zbrojeń.
Mimo, że debata wywołana przez opozycję nie przyniosła natychmiastowych, konkretnych zmian, nie pozostała bez echa. Także politycy CDU/CSU i FDP przyznają, że parlamentarzyści mają prawo do szybszej informacji. Podjęcie odpowiednich kroków zapowiedział ekspert ds. polityki zagranicznej partii liberałów Rainer Stinner.
DW, dpa, kna / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner