Niemiecka prasa: kto krył neonazistowskich terrorystów?
29 czerwca 2012Landeszeitung z Lueneburga pisze: "Przez lata całe trójka terrorystów z Zwickau pozostawiała krwawy ślad w całych Niemczech. Trójka z nich, która nazwała się "Narodowosocjalistycznym Podziemiem", mogła działać zupełnie bezkarnie. Szef Federalnego Urzędu Kryminalnego Joerg Ziercke przyznał się teraz do błędów. W takiej sytuacji chciałoby się mieć nadzieję, że te błędy są jedynym niedociągnięciem ze strony państwowych organów bezpieczeństwa. Wychodzi bowiem na jaw zbyt wiele dziwnych rzeczy, które dają pole do spekulacji, stawiając policję i Urząd Ochrony Konstytucji w zatrważająco złym świetle. Pracownicy Urzędu Ochrony Konstytucji w tydzień po samobójstwie dwojga terrorystów zniszczyli dokumenty zamiast przekazać je zgodnie z poleceniem Prokuraturze Generalnej. Takie >>błędy<< zdają się być elementem jakiegoś systemu".
Berliner Zeitung uważa, że "Nie trzeba być żadnym zwolennikiem teorii spiskowych, by zacząć żywić podejrzenia. W tydzień po tym, jak wpadła wreszcie trójka terrorystów z Zwickau, kiedy dwoje z nich popełniło samobójstwo, kierownik referatu w Federalnym Urzędzie Kryminalnym nakazuje zniszczenie akt związanych z tą sprawą, i w ten sposób na kilka miesięcy zatuszowuje całą historię. I to ma być przypadek? Nawet jeżeli tak by było, widzimy w tym tylko kolejne ogniwo całego łańcucha skandali, który unaocznia, jak beztrosko organy bezpieczeństwa zajmowały się dziesięcioma zabójstwami dokonanymi przez tych terrorystów".
"Nikt z postronnych osób jeszcze nie wie, dlaczego wyższy urzędnik, cieszący się mianem doświadczonego, wpadł na szaleńczy pomysł, aby akurat po zdemaskowaniu tria terrorystów z Zwickau zniszczyć akta dotyczące środowiska skrajnie prawicowych terrorystów, w którym ukrywała się i działała owa trójka" - zastanawia się komentator Sueddeutsche Zeitung. "Nasuwają się dwa wyjaśnienia. Albo chciał on coś zatuszować, co mogłoby zaszkodzić jemu osobiście albo jego urzędowi. Albo popełnił błąd, który komuś na kierowniczym stanowisku nie powinien się był przydarzyć. Dokumenty dotyczące brutalnych, prawicowych ekstremistów powinny być chronione w myśl ustawy o ochronie danych, a nie lądować w niszczarce".
Badisches Tagblatt twierdzi, że "Faktycznie niczego nie można wykluczyć. Być może akta trafiły na przemiał, aby ukryć niewygodne politycznie informacje o ewentualnym uwikłaniu organów bezpieczeństwa w działalność terrorystów. Wszystko jest możliwe, ale nawet jeżeli się okaże, że działo się tak nie za sprawą jakiegoś gorliwego agenta, tylko ktoś po prostu popełnił głupstwo, to i tak jest to już kompromitacją dla urzędu, który ma chronić otwarte społeczeństwo przed zagrożeniami. W wypadku, gdy chodzi o tak krwawe czyny, dyletantyzm nie jest żadną okolicznością łagodzącą".
Allgemeine Zeitung z Moguncji pisze: "Urząd odpowiedzialny za bezpieczeństwo niszczy akta. Nie chodzi tu o Stasi. I nie dzieje się to w żadnej republice bananowej, tylko w Niemczech. To, co wydarzyło się w trakcie ścigania, czy raczej nie-ścigania skrajnie prawicowej komórki terrorystycznej z Zwickau aż zatyka oddech w piersi. Bałaganiarstwo? Głupi przypadek? Zrządzenie losu? Czy Urząd Ochrony Konstytucji celowo niszczył dokumenty, by nie ujrzały one światła dziennego? Czy państwo panuje jeszcze nad sytuacją? Wszystko to jest do pomyślenia. I dziwne budzi się uczucie, kiedy szef BKA Ziercke, człowiek o dobrej reputacji, podkreśla, jak inteligentnie działali terroryści z Zwickau. A co będzie, kiedy do ataków przystąpi Al Kaida?".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek