Niemiecka prasa: Kurdowie są teraz piechotą Zachodu
21 sierpnia 2014„Zasadnicza gotowość niemieckiego rządu, by dostarczyć do Iraku broń, służy wielu jako dowód nowego niemieckiego poczucia własnej wartości" – pisze „Pforzheimer Zeitung". „Ale decyzja o dostawach broni do Iraku, by walczący tam ludzie byli w stanie bronić się przed mordercami spod znaku »Państwa Islamskiego«, nie ma z tym nic wspólnego. Nawet, jeżeli brzmi to paradoksalnie, jest to nakazem miłości bliźniego. Oczywiście, że wiąże się z tym ryzyko. Broń może dostać się w niepowołane ręce. Niejasna jest także rola Kurdów, jeżeli pominie się ich walkę z Państwem Islamskim. Ale w tym przypadku niedostarczenie broni też nie byłoby właściwym rozwiązaniem. Jeżeli chrześcijanie, Kurdowie i jazydzi nie byliby w stanie się obronić, doszłoby do ich rzezi i w niebezpieczny sposób islamiści rozszerzyliby swą władzę".
„Teraz upadł już ostatni reżim, jaki Niemcy sami sobie narzucili po doświadczeniach drugiej wojny światowej" – ocenia „Frankfurter Rundschau". „Wiadomo, jakie istnieje ryzyko. Broń mogłaby dostać się w niepowołane ręce. Jest tylko jedna droga, by temu zapobiec: broń musi pozostać w rękach niemieckich żołnierzy. Ale to ujawnia czarcią logikę całej debaty. Wszystkie argumenty za dostawami broni mogłyby przemawiać także za interwencją niemieckich oddziałów w Iraku. Także taki postulat może się wkrótce pojawić. I co wtedy? Wymiar tej tragedii jest zbyt wielki, by dalej hołdować pacyfizmowi. Decyzja rządu RFN jest zrozumiała. Jednocześnie wojny szalejące w wielu miejscach na świecie wysyłają przesłanie: Jak można przerwać morderczą logikę wojskowych reakcji? Na pewno nie przy pomocy broni".
„Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że „Zachodnie demokracje muszą przeciwstawić się tej zapaści cywilizacyjnej i rozprzestrzenianiu się totalitarnego reżimu horroru nie tylko z tego powodu, że wymaga tego ich kanon wartości i ich własne pojmowanie siebie. »Państwo Islamskie« stanowi poważne zagrożenie dla i tak już rozchwianej sytuacji na Bliskim Wschodzie i długofalowe zagrożenie dla wewnętrznego bezpieczeństwa Europy i Stanów Zjednoczonych. (...) Interwencja wojsk lądowych nie wchodzi w rachubę ani dla Amerykanów ani dla Europejczyków po już poczynionych doświadczeniach. To Kurdowie są teraz piechotą Zachodu. Dlatego, pomimo wszelkich ryzyk słuszne jest, by ich lepiej uzbroić i to nie tylko w noktowizory. Błędem byłoby myśleć, że winę ponosi zawsze tylko ten, kto dostarcza broń".
„Tagesspiegel" zaznacza, że „W handlu bronią nie ma jasno zdefiniowanej granicy między dobrem i złem; zawsze są tylko poszczególne przypadki, wymagające indywidualnego rozpatrzenia. W odniesieniu do Niemców oznacza to, że powinni się oni poruszać w ramach swoich ogólnych sojuszy na polu bezpieczeństwa, takich jak UE czy NATO. Także to przemawia za europeizacją przemysłu zbrojeniowego, którą minister gospodarki Sigmar Gabriel forsuje podobnie jak szef klubu parlamentarnego chadeków Volker Kauder".
„»Państwo Islamskie« rozumie tylko jeden język – język siły" – pisze „Heilbronner Stimme". Przesłanie okrutnej egzekucji, wykonanej na amerykańskim reporterze podkreśla to dobitnie. Kto teraz pozostawia Irak samemu sobie, ten dopuszcza, że Zachód stanie wkrótce przed dużo większym wyzwaniem. Jeżeli "Państwo Islamskie” pewnego dnia opanowałoby cały kraj, szybko na agendzie znalazłaby się czwarta wojna nad Zatoką Perską – i to nie tylko na agendzie Amerykanów. Presja na Europę, by się do niej przyłączyła, byłaby o wiele silniejsza niż za czasów prezydenta Busha. Prezydent Francji Hollande ma rację. Wspólnota międzynarodowa musi teraz działać w sposób skoordynowany, a nie dopiero wtedy, gdy współcześni barbarzyńcy przejmą władzę w Bagdadzie".
opr. Małgorzata Matzke