Prasa o Helmucie Schmidcie: „Prześcignął ich wszystkich”
11 listopada 2015„Frankfurter Allgemeine Zeitung“ komentuje:
„Nigdy nie zbliżył się do politycznych osiągnięć Konrada Adenauera i Helmuta Kohla, nie był też tak uwielbiany jak Willy Brandt, tak kumpelski jak Gerhard Schroeder, tak opanowany jak Angela Merkel. Mimo to Helmut Schmidt prześcignął ich wszystkich, bo łączył w sobie władzę i elegancję. «Władza i elegancja» nazwał rzeźbę Henry‘ego Moore’a stojącą przez bońskim Urzędem Kanclerskim, do którego przeniósł się w 1976 roku ze swojej siedziby w Pałacu Schaumburg, który zmienił w galerię. Także to, przy całej jego opryskliwości, którą tak często i chętnie prezentował, pokazuje jego estetyczny stosunek do polityki (…). Dlatego po wojnie wybrał SPD, bo było bardziej eleganckie, «ładniejsze» i bardziej dramatyczne angażowanie się na rzecz partii, która chciała planować, kierować i pilotować a nie obstawać przy swoim, reagować i naciskać”.
Zdaniem „Münchner Merkur“:
„(…) Długo trwało, zanim SPD rozeznało, że to nie podziwiany przez wszystkich Willy Brandt, tylko na hanzeatycki sposób rzeczowy Schmidt, z którym tak bardzo można się było ścierać, nadaje się na wielkiego wizjonera. Równie cięty jak wnikliwy, równie próżny jak interesujący”.
Boński „General-Anzeiger“ zauważa:
„Schmidt zawsze pozostawał wierny sobie, nigdy nie zabiegał o względy ani przyjaciela ani wroga, nie chciał także żyć zgodnie z duchem czasu. W pozytywnym sensie był niedopasowany. Ludzie z przekonaniami, którzy pozostają na swoim stanowisku nawet, gdy jest to dla nich niekorzystne, stali się w polityce rzadkością. Helmut Schmidt był znaczącym politykiem i mężem stanu, i niezwykłym człowiekiem“.
Odeszła legenda, pisze „Neue Osnabrücker Zeitung“:
„Powódź, Loki, papierosy, Mogadiszu, Stammheim i czapka marynarska. Jezioro Brahmsee. Przedziałek. Jego młodość w czasach nazizmu, ciągłe i surowe przestrogi przed pewnymi działaniami w polityce międzynarodowej i gospodarczej. Będzie ich brakowało. Helmut Schmidt nie żyje. Niemcy go opłakują. Podziw dla niego był duży, uznanie ogromne. Czy zawsze go też kochano? Jako człowiek Schmidt był chłodny, klarowny w swoich analizach, zwięzły i oschły w ich wyrażaniu. Był osobowością z innych czasów. Był hanzeatą a nie błaznem, bardziej Bismarckiem niż Obamą. Komu dane było go poznać, ten nigdy go nie zapomni. Schmidt jest legendą“.
Opr. Elżbieta Stasik