Niemiecka prasa o skłóconej koalicji: szkodzicie demokracji
18 sierpnia 2023Partie rządowej koalicji z hukiem wróciły do pracy po przerwie wakacyjnej – czytamy w berlińskim dzienniku „Berliner Morgenpost”. „Tym razem to minister ds. rodziny Lisa Paus wsypała wiaderko piasku w rządowe tryby i w ostatniej chwili zbiła z porządku dziennego ulgi podatkowe dla przedsiębiorców przygotowane przez (ministra finansów – red.) Christiana Lindnera. Koalicyjny chaos w tym tygodniu jest częścią wzorca, z którego koalicja chyba nie potrafi się uwolnić i poprzez który szkodzi nie tylko swojej agendzie. Presja na demokratyczny fundament społeczeństwa jest ogromna. Rząd powinien nie tylko być w stanie odhaczać punkt po punkcie na swojej liście zadań, ale powinien też przedstawić kontrpropozycję dla korzystających z cynizmu prawicowców. Chciałoby się zawołać do członków koalicji: Weźcie się w garść!”. Gazeta dodaje, że obecna sytuacja rujnuje nie tylko partie wchodzące w skład koalicji, ale też więź całego kraju.
Koalicjanci nadal ochoczo się kłócą. Po awanturze o ustawę w sprawie ogrzewania, konflikt przechodzi do następnej rundy. Teraz chodzi o zabezpieczenie socjalne dzieci, ustawę o szansach na wzrost i ustalony w NATO dwuprocentowy cel wydatków na obronność, czytamy w gazecie „Schwaebische Zeitung”. „Poprzez egocentryczne wycieczki koalicjanci szkodą koalicji. Gdy kurczy się zaufanie do państwa, co potwierdzają ostatnie sondaże, musi to prowadzić do zmiany podejścia i do sprawniejszego rządzenia. Partie radykalne, takie jak AfD, cieszą się, że same nie muszą podkopywać demokracji. Demokraci robią to sami. Potrzebne jest teraz przywództwo. Trzech na czterech Niemców uważa jednak kanclerz Olafa Scholza za słabego. Polityk SPD ma jeszcze dwa lata, aby przekonać zdecydowaną większość, że jest inaczej. Musi wykorzystać ten czas” – czytamy,
„Gdzie jest właściwie kanclerz? Co robi Olaf Scholz?” – pyta gazeta „Rheinpfalz” z Ludwighafen. Jak czytamy, jego poprzedniczka Angela Merkel potrafiła przynajmniej dawać poczucie, że próbowała pogodzić sprzeczne interesy koalicjantów i między nimi mediowała. Ale obecny szef rządu sprawia dziwne wrażenie niezaangażowanego. „W sytuacji, gdy na gospodarczym niebie pojawiają się coraz ciemniejsze chmury, kanclerz pozwala, aby zielony koalicjant grał mu na nosie. To nieakceptowalne” – czytamy.
Gazeta skupia się z kolei na meritum sporu o poprawę zabezpieczenia socjalnego dzieci. „W tej debacie pomija się jeden aspekt. Ponad połowa dzieci zagrożonych ubóstwem żyje w rodzinach imigranckich. Wyzwania są tam inne. W wielu przypadkach wyższe transfery pieniężne nie rozwiązują problemów. Efektywniejszym byłaby większa oferta nauki języka (także dla rodziców!), atrakcyjne i obowiązkowe programy przedszkolne, dobrze wyposażone szkoły w trudnych dzielnicach. Ale jeszcze ważne: wysłanie rodziców do pracy. W tym przypadku wyższe transfery socjalne są kontraproduktywne. Różnica między tymi, którzy pracują, a tymi, którzy radzą sobie dzięki publicznym świadczeniom, stanie się jeszcze mniejsza. A pokusa, aby wyemigrować do systemu socjalnego jeszcze większa. W przypadku zasiłku dla bezrobotnych koalicja popełniła już ten poważny błąd. Poza tym coraz więcej wskazuje na to, że rozszerzenie świadczeń na ukraińskich uchodźców nie było dobrym pomysłem. (Minister finansów – red.) Lindner krytycznie przygląda się teraz temu w przypadku świadczeń dla dzieci i pyta, kto za to zapłaci. Ma on rację” – czytamy w „Muenchner Merkur”.