Niemiecka prasa: „Sensacyjny postulat Tuska i Sikorskiego”
24 stycznia 2012O wiodącej roli Niemiec w pokonywaniu kryzysu, czego oczekuje od sąsiada także polski rząd, pisze na łamach dziennika Handelsblatt Horst Teltschik, były doradca Helmuta Kohla. W komentarzu „Obce słowo solidarność” przypomina, że dla byłego kanclerza wprowadzenie wspólnej waluty było kwestią wojny i pokoju. „Krokiem tym chciał uczynić integrację Europy nieodwracalną a tym samym zapewnić w Europie trwały pokój. (...) Kanclerz Merkel ma więc rację, jeżeli ciągle powtarza z naciskiem, że jeżeli euro poniesie klęskę, klęskę poniesie Unia Europejska. Wielu odpowiedzialnych w polityce, gospodarce i nauce odmawia dziś solidarności z naszymi europejskimi partnerami. Wszystko to w chwili, kiedy przyszłość strefy euro a tym samym przyszłość UE w znaczny sposób zależy od Niemiec. To już prawie żądanie, kiedy w tych tygodniach polski premier Donald Tusk i jego minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski publicznie wzywają niemiecki rząd, by przejął polityczne przywództwo dla przełamania kryzysu. Czują, że klęska byłaby zagrożeniem dla UE jako całości. Biorąc pod uwagę pełne cierpienia doświadczenia Polski z Niemcami, wezwanie to jest po prostu sensacyjne.”
We wtorek (24.01.12) mija 300. rocznica urodzin króla Prus Fryderyka II, zwanego w Niemczech „Wielkim”, w Polsce kojarzonego z bezprawiem rozbiorów. Süddeutsche Zeitung przedstawia mało znane spojrzenie na Fryderyka i jego epokę wybitnego szwajcarskiego historyka XIX wieku, Jakoba Burckhardta: „Podczas gdy w tym samym czasie brytyjski historyk Thomas Carlyle przedłożył na cześć Fryderyka bohaterski epos, czy Franz Kugler, berliński nauczyciel Burckhardta wydał razem z Adolfem Menzlem słynną Historię Fryderyka Wielkiego, Szwajcar uparcie obstawał przy swoich ludzko-konkretnych detalach. Jak wyliczył, każdy 33-letni mężczyzna w Prusach po 1763 r. był żołnierzem. Wojna zostawiła wielu inwalidów. O inwalidów nikt nie dbał: po bitwach wielu leżało na ulicach obrzucając króla obelgami. On sam miał przedkładać nad rannych zabitych, bo niechętnie patrzył na amputacje (...) Burckhardt jest przy tym wszystkim innym, niż tylko zwykłym moralistą. Rysuje obraz olśniewającej, ale duchowo zimnej epoki. Rozbiór Polski, którego Fryderyk dokonał razem z carycą Rosji Katarzyną i niechętną mu cesarzową Austrii Marią Teresą, stał się dla niego brzemiennym w skutki symptomem – zbrodniczy charakter tego aktu Burkckhardt odnotowuje niemalże na marginesie.”
Antysemityzm: w Niemczech okazywany rzadziej niż w Polsce
„Ekperci ostrzegają: Co piąty Niemiec jest ukrytym antysemitą”, analizuje Die Welt wyniki przedstawionego wczoraj (23.01) w Bundestagu raportu o antysemityźmie w Niemczech. Przypomina przy tej okazji badanie przeprowadzone w 2008 r. przez uniwersytet Bielefeld w ośmiu krajach Europy: „Republika Federalna wylądowała na środkowej pozycji. Niemcy pokazywali częściej antyżydowskie nastawienie, niż Brytyjczycy, Francuzi, Włosi i Holendrzy, ale rzadziej, niż Polacy, Węgrzy i Portugalczycy.”
„Polonia Dortmund”
Gazety w Niemczech odnotowują problemy warszawskiego stadionu, na którym ma się odbyć mecz inaugurujący piłkarskie mistrzostwa Europy. Süddeutsche Zeitung natomiast zostaje w Niemczech a sportowy komentarz na temat wyjazdowego meczu Borussi Dortmund w Hamburgu (22.01), na którym BVB z trzema polskimi piłkarzami rozniosła HSV, jest zarazem zwięzłą historią polskiej emigracji do Zagłębia Ruhry: „Kuba, Lewa, Piszu (Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek - przyp. red.). Brzmi miło jak Teletubisie, kiedy kumple na treningu wołają trzech graczy Borussi, piłkarzy narodowej reprezentacji Polski. Dla przeciwników nie ma w nich nic milutkiego. (...)
W Zagłębiu Ruhry i Dortmundzie jest już tradycją, że niemiecki język musi sobie jakoś poradzić ze zgromadzeniem spółgłosek w polskich nazwiskach, bo 100 czy 150 lat temu setki tysięcy Polaków imigrowało do Zagłębia Ruhry, by zarobić na życie w kopalniach i hutach. Kiedy Robert Lewandowski półtora roku temu pojawił się w Dortmundzie, od razu wielu zasiedziałych Dortmundczyków z dokładnie tym samym imieniem i nazwiskiem, cieszyło się, że mogą kupić koszulkę ze ‘swoim’ nazwiskiem. W skracaniu polskich nazwisk BVB ma doświadczenie: bramkarzy-legendy Heiniego Kwiatkowskiego i Hansa Tilkowskiego nazywano w BVB 'Kwiat' i 'Till'. Żaden człowiek w Zagłębiu Ruhry nie ma ani czasu, ani języka na tyle spółgłosek. (...) Dla trenera polskiej kadry narodowej Franciszka Smudy BVB jest najważniejszym klubem dla polskiej jedenastki, bo grają w nim trzej najwyżej notowani na rynku Polacy. W Polsce, jednym z gospodarzy Euro 2012, mówi się dlatego tylko o Polonii Dortmund.”
Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek