Niemiecki kapitał w polskich start-upach
8 grudnia 2017Sala "Hallesches Haus" w Berlinie pękała w szwach. – Kolejny raz nie doceniliśmy publiczności "Polish Tech Night", która z edycji na edycję rośnie w postępie geometrycznym – uśmiecha się Ania Mencel, jedna z organizatorek imprezy.
W Berlinie polskie startupy prezentowały się niemieckimi inwestorom. Zorganizowano warsztaty, na których uczono prowadzenia rozmów z inwestorami czy zakładania nowych przedsięwzięć. – I nawiązywania kontaktów, co w tym biznesie jest kluczowe – mówi Ula Lachowicz z „Polish Tech Berlin” (jeden z organizatorów imprezy).
Dobre prognozy dla polskiego ekosystemu startupowego
– Polacy są świetnie wykształceni, mówią w obcych językach i mają unikalny talent w skracaniu dystansu – twierdzi obecny na gali duński przedsiębiorca.W spotkaniach polskiej społeczności startupowej w Berlinie bierze udział regularnie. Szuka ludzi do nowego projektu.
– Za kilka lat Polska będzie najlepszym miejscem do zakładania biznesu technologicznego - twierdzi Bartek Gola ze SpeedUp Venture Capital Group, który reprezentował Polskę w dyskusji o różnicach między finasowaniem polskich i niemieckich startupów. Panel moderował Christian Grimm, berliński korespondent „The Wall Street Journal”. Drugim rozmówcą był Max Moldenhauer, niemiecki inwestor, repezentujący jeden z większych funduszy VC, czyli firmy wyspecjalizowanej w inwestowaniu w ryzykowne biznesy.
– Dokładnie przed rokiem zaczęliśmy się zastanawiać, jaki rynek ma największy potencjał. I wypadło na Polskę, która należy do najbardziej rozwiniętych i zaawansowanych technologicznie państw Europy Środkowo-Wschodniej – mówi Moldenhauer. Jego zdaniem Polska to kuźnia talentów. Według raportu „Biznes Insider Polska” 82 procent startupowców ma wyższe wykształcenie, a 7 proc. tytuł naukowy.
Choć Polska ma tak ogromny potencjał, a rząd obiecał 600 mln euro wsparcia dla tej branży w perspektywie czterech lat, eksperci zgodnie przyznają, że nad Wisłą brakuje i będzie brakować środków na tzw. skalowanie, czyli dalszy rozwój innowacyjnych produktów. Takiego kapitału nie ma w Polsce, ale Gola wierzy, że wiedza i pieniądze przyjdą albo z Niemiec, albo np. z Wielkiej Brytanii. – Inaczej nici z globalnego sukcesu - przekonuje polski ekspert, który już dziś widzi przynajmniej trzy polskie start-upy, które taki sukces mogłyby osiągnąć w przeciągu najbliższych pięciu lat.
W Polsce brakuje "wielopokoleniowego bogactwa"
Nieporównywalnie lepiej dokapitalizowany niemiecki ekosystem start-upowy ma olbrzymie wsparcie ze strony tak zwanych, „Family Office”, które zarządzają pieniędzmi bardzo bogatych rodzin niemieckich. Takie firmy budują portfele inwestycyjne, a część środków inwestują właśnie w fundusze VC. – W Polsce brakuje wielopokoleniowego bogactwa, które można inwestować w startupy – mówi Gola i raczej wątpi w szybkie wyrównanie potencjałów obu rynków.
Panuje także opinia, że zapowiadany przez obecny polski rząd protekcjonizm obróci się przeciwko miejscowym startupom. – Po tym, jak dostaną de facto "dotację od polskiego podatnika”, szybciej znajdą niemieckiego inwestora. Ale na końcu i tak będą wchłonięte przez gigantów typu Google czy Facebook. Jednym słowem znikną z polskiego rynku – wieszczy jeden z obecnych na imprezie startupowców.
– Ale przecież mówimy o firmach, które mają globalne ambicje – odpiera ten zarzut Gola. Jako przykład podaje Spotify’a, który był szwedzkim startupem, a po przeniesieniu do Stanów ciągle ma ogromny wpływ na lokalną gospodarkę. – To gdzie się zaczyna ma ogromne znaczenie. Pieniądze zarobione na startupie są reinwestowane w branżę, zaś w miejscu jednego powstaje kolejny startup, uspokaja ekspert.
Dobry wieczór, guten Abend, welcome, czyli „pitchowanie”
Kluczowym elementem każdej „PolishTechNight” jest „pitchowanie”, czyli dwuminutowe prezentacje polskich startupów przed niemieckimi inwestorami i akceleratorami. Następnie jest sesja pytań od przedstawicieli funduszy inwestycyjnych i publiczności.
Jakub Luboński z Bin-E pokazał w Berlinie inteligentny kosz na śmieci. – Przez lata tworzyliśmy całkiem przyjemne i dochodowe biznesy, ale uznaliśmy, że z tym koniec, że stworzymy coś, co pomaga ludziom – stwierdził w rozmowie z DW.
– Taka prezentacja to zaledwie początek – trzeba miesięcy, żeby zainwestować w któryś z prezentowanych dzisiaj startupów – studzi emocje Bartek Gola. – Każdy fundusz ogląda rocznie kilkaset takich startupów, inwestuje w kilka, a i tak jedynie połowie z nich się udaje, mówi.
Tak wyglądała poprzednia edycja [WIDEO]
Większość start-upowców przyznaje, że w tej branży najważniejszy jest networking, czyli kontakty, jakie nawiązuje się podczas takich spotkań jak „Polish Tech Night”. Wizytówki dosłownie fruwają w powietrzu, a po oficjalnej części uczestnicy przenoszą się do okolicznych barów. – Freelancerzy też chcą się z kimś od czasu do czasu napić kawy. Na tym opiera się cały biznes coworkingowy – mówi Adam Formanek.
Agnieszka Rycicka
Polub nas na Facebooku (Deutsche Welle na FB),