Niemiecki polityk: nacjonalizm prowadzi do wojny
28 kwietnia 2017DW: Panie przewodniczący, wielka część Europy odetchnęła. Ani kandydatka radykalnej prawicy, ani jej skrajnie lewicowy rywal, lecz liberalny polityk wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich we Francji. Czy to już naprawdę koniec koszmaru?
Hans-Gert Pöttering*: Nigdy nie można być zbyt pewnym siebie. 7 maja będzie druga tura i radzę, by zwolennicy Unii Europejskiej zrobili wszystko, żeby Emmanuel Macron zdobył dużą większość. To byłby dobry sygnał nie tylko dla Francji, ale i Europy na rzecz kontynuacji pojednania i współpracy w Unii Europejskiej.
DW: A jak to jest w innych krajach? Wkrótce przyjdzie kolej na Niemcy.
H-G.P.: Tak. Bogu dzięki, nie jesteśmy w tak dramatycznej sytuacji jak Francja, ponieważ niemieckie partie są bardzo pro-europejskie – z wyjątkiem jednej partii prawicowej i partii "Lewica". Mam oczywiście nadzieję, że po wyborach Angela Merkel będzie mogła kontynuować swoją owocną działalność także w polityce europejskiej.
DW: Jakie błędy doprowadziły Pańskim zdaniem do obecnego kryzysu? Można było ich uniknąć?
H-G.P.: Nie sądzę, żeby można było powiedzieć, że generalnie da się unikać problemów. Każda epoka rozwija się na swój nowy sposób. W historii zawsze tak było. I trzeba szukać właściwych odpowiedzi. Moja rada jest taka, żeby powiedzieć ludziom: "Mamy różne tożsamości. Kształtują je nasze strony rodzinne. Kształtuje je kraj, w którym żyjemy – czy jest to Polska, czy Niemcy, czy Francja. Kształtuje je także Unia Europejska. Kto widzi tylko swoją najbliższe okolicę, nie będzie w stanie jej obronić. Kto stawia swój własny naród ponad wszystkie inne narody, jest nacjonalistą, a nacjonalizm prowadzi do wojny. Kto czuje się jedynie Europejką, czy Europejczykiem, ta czy ten nie ma żadnych korzeni. Dlatego nie może być konfliktu między stronami rodzinnymi, a ojczyzną i Europą. Te trzy tożsamości musimy postrzegać łącznie. Jeśli tak się dzieje, idziemy dobrą drogę ku przyszłości".
DW: Jednym z wielkich kryzysów, które wstrząsnęły Europą, była fala uchodźców. Czy Europa była na nią wystarczająco przygotowana? I co znaczy w takim wypadku być przygotowanym?
H-G.P.: Z całą pewnością nie byliśmy przygotowani, ponieważ nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. Teraz musimy wyciągnąć z tego wnioski, że z jednej strony musimy zapewniać schronienie w Unii Europejskiej ludziom, których życie jest zagrożone, którzy są narażeni na terror, lub poddawani torturom.
Ale z drugiej strony nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemów świata, jego gospodarczych trudności na kontynencie europejskim. Potrzebujemy więc polityki azylowej i imigracyjnej, która zapewni zarówno zewnętrzną ochronę Unii Europejskiej, jak i to, że ludzie, którzy do nas przybywają, ponieważ ich życie jest zagrożone, będą sprawiedliwie rozprowadzani na wszystkie kraje Unii Europejskiej. Z pewnością jeszcze długa droga przed nami, ale trzeba nią pójść.
DW: Wielkim problemem Europy stała się Turcja. Czy Unia nie jest w tym wypadku sama sobie winna? Negocjacje akcesyjne z Ankarą są przecież prowadzone od dziesiątek lat.
H-G.P.: Zawsze można szukać przyczyn. Od dawna prezentuję pogląd, że przyjęcie Turcji jest politycznie, kulturowo, finansowo i geograficznie ponad siły Unii Europejskiej, ale że jednocześnie chcemy być partnerem Turcji. To obowiązuje zarówno dzisiaj, jak i w przyszłości. Mówiłem o tym odpowiedzialnym w Ankarze również w swoich poprzednich funkcjach, jako lider frakcji chadeckiej w Parlamencie Europejskim i jako jego przewodniczący.
DW: Jeszcze ważniejsza jest putinowska Rosja. I to samo pytanie: Co Zachód, także Ameryka, zrobił źle, że Europa znowu ma agresywnego partnera na swojej wschodniej flance?
H-G.P.: Po pierwsze, obowiązuje zasada samostanowienia narodów. Jeśli więc Polska mówi, że chce wstąpić do NATO, to rolą Sojuszu jest udzielenie odpowiedzi. Moim zdaniem dobrze się stało, że Polska została jego członkiem.
To nie NATO zagraża Rosji, ale prezydent Rosji zawłaszcza i okupuje Krym. We wschodniej Ukrainie mamy sytuację podobną do wojny. Ani NATO, ani Unia Europejska nie są za to odpowiedzialne. Odpowiedzialność leży w dużej mierze po stronie Moskwy. Jestem za tym, żebyśmy byli silnym partnerem we współpracy z Moskwą, z prezydentem Putinem. Powinniśmy jej szukać. Ale także prezydent Putin musi być na nią gotowy.
DW: Czy Nord Stream należy do tego?
H-G.P.: Osobiście jestem raczej powściągliwy wobec Nord Streamu. Wszystko, co robimy na tym obszarze jako Niemcy, powinniśmy uzgadniać w ścisłej współpracy z naszymi przyjaciółmi z NATO i Unii Europejskiej. I w rozmowie próbować dochodzić do wspólnego rozwiązania.
DW: A kiedy widzi Pan rozwój we wschodniej części Unii Europejskiej, nie przychodzi Panu do głowy taka myśl: „Zrobiliśmy to za wcześnie.” Mówię oczywiście o rozszerzenie Unii na Wschód.
H-G.P.: Zagrożenia istnieją zawsze i zawsze powinniśmy uczyć się z zagrożeń i popełnianych błędów. Dzisiaj trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli ma być kolejne rozszerzenie Unii Europejskiej, na przykład o państwa bałkańskie, to te kraje muszą być w stanie stać się jej pełnoprawnymi członkami. To znaczy, że zanim zostaną one przyjęte muszą urzeczywistnić u siebie zasady demokracji i państwa prawa.
DW: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
* Hans-Gert Pöttering (ur. 1945) niemiecki prawnik i polityk. Jako jedyny euro-poseł (reprezentował CDU) zasiadał nieprzerwanie w Parlamencie Europejskim od pierwszych eurowyborów w 1979 roku do roku 2009 – przez ostatnie dwa i pół roku jako jego przewodniczący. Od 2009 roku przewodniczący Fundacji Konrada Adenauera.
Rozmowa została przeprowadzona 24 kwietnia 2017 roku, podczas konferencji „Wiara – fundamentem tożsamości“, zorganizowanej w Kamieniu Śląskim pod Opolem przez niem. MSW, Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej i Fundację Konrada Adenauera.