Niemiecki prawnik: "Polscy sędziowie się nie boją"
1 października 201623 sędziów z całej Europy, miało okazję na początku września przez dwa tygodnie poznać polski wymiar sprawiedliwości. Jak opowiada Daniel Franz, sędzia Sądu Krajowego w Stade (Dolna Saksonia), będący w gronie uczestników wymiany, dominującym tematem rozmów w tym fachowym gronie były warunki, w jakich pracuje obecnie polskie sądownictwo.
W jakich ramach europejscy sędziowie gościli w Polsce?
Był to program wymiany i szkoleń dla sędziów prowadzony przez europejską sieć EJTN (ejtn.eu), finansowany przez UE. Oprócz kilkumiesięcznych programów wymiany, np. pracy przez pół roku w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, są realizowane również krótsze programy wymiany, jak np. ostatni, dwutygodniowy pobyt sędziów w Polsce. Wzięli w nim udział sędziowie z Holandii, Portugalii, Rumunii, Hiszpanii, Finlandii, Włoch i Niemiec.
Przez pierwszy tydzień cała 23-osobowa grupa była w Warszawie, pod opieką Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury z Lublina, która kształci sędziów w Polsce. W programie były spotkania w Sądzie Najwyższym, Prokuraturze Generalnej, Krajowej Radzie Sądownictwa oraz w Sejmie i IPN. W drugim tygodniu podzielono nas na mniejsze grupy, które rozdzielone zostały na sądy i prokuratury. Ja byłem z 12 sędziami w Białymstoku, w tamtejszym sądzie pierwszej instancji. Byliśmy obecni na rozprawach, w prokuraturze oraz w sądzie administracyjnym.
Jakie były pana wrażenia?
Wrażenia były bardzo niepokojące i napawające troską ze względu na ingerencję władz w wymiar sprawiedliwości.
W rozmowach polscy sędziowie i prokuratorzy otwarcie mówili, że nie wiedzą w ogóle, co się dzieje, ponieważ rząd właściwie przerwał komunikację z wymiarem sprawiedliwości. Nawet Krajowa Rada Sądownictwa niewiele się dowiaduje od rządu o ewentualnych planach.
Przedstawiciel rządu nie pojawia się na przykład często na jej posiedzeniach, chociaż wchodzi w jej skład. Prezydent nie chce podpisać nominacji sędziów Sądu Najwyższego, których Rada proponuje, bo należy to do jej zadań. Nie wspominam tu już o problemie z Trybunałem Konstytucyjnym. Odniosłem wrażenie, że sędziowie i prokuratorzy są bezradni i bezsilni.
Czy wyczuwał pan także strach?
Nie, strachu nie czułem zupełnie i to mnie zaskoczyło. Ja w takiej sytuacji chyba w ogóle nie wiedziałbym, jak się zachować.
Ponoć swego czasu pojawiła się plotka, że będzie się zwalniać wszystkich sędziów, ale była to tylko plotka, bo nikt nie wie, jakie są zamiary rządu.
Nasi rozmówcy przyznali, że po prostu dalej pracują, bo nic innego nie mogą zrobić, ale czują się zdani na łaskę i niełaskę rządu. Normalne byłoby zwrócenie się do opinii publicznej z ostrzeżeniem, że dzieje się coś niedobrego, ale jak mi opowiadano, większość mediów trzyma stronę rządu, a media publiczne uprawiają propagandę.
Czy należy się martwić o Polskę jako państwo prawa? Jakie zdanie mieli inni uczestnicy wymiany, sędziowie z innych europejskich krajów?
Taka troska jest na miejscu i tego zdania byli także inni uczestnicy wymiany. To był główny temat naszych rozmów, bo wszystkich nas to zaszokowało. Wiedzieliśmy z doniesień prasy, że w Polsce są problemy, ale nie sądziliśmy, że jest możliwe, by miało to aż taki wymiar i działo się na oczach wszystkich.
Co myślał pan wracając z Polski?
Jestem bardzo zaniepokojony. Kiedy pytaliśmy Polaków, czy nie można temu jakoś przeciwdziałać, mówiono nam: nic się nie da zrobić, bo opinia publiczna jest kupiona przez rząd. Wydaje się mnóstwo pieniędzy na programy socjalne jak 500+. Oczywiście nie jest to z gruntu złe, bo poprzedni rząd tego zaniedbał. Tyle, że wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie przebić się ze swoim ostrzeżeniem: nasze państwo prawa jest w niebezpieczeństwie.
Wszyscy zaznaczali też, jak szybko następują te zmiany. Kiedy półtora roku temu ktoś by ich zapytał, jak stabilna wydaje się im być demokracja i państwo prawa, wszyscy zgodnie by stwierdzili, że jesteśmy przecież państwem w sercu Europy, jesteśmy członkiem UE, jesteśmy na dobrej drodze i wszystko dobrze funkcjonuje, więc nie ma się o co martwić. Teraz wszyscy się dziwią, jak szybko pojawiło się niebezpieczeństwo.
Mnie też naszła refleksja, że trzeba wciąż jednak bardzo uważać, bo okazuje się, że nic nie jest tak stabilne i pewne.
rozmawiała Małgorzata Matzke