Lewica w nowej szacie?
12 lipca 2011Z sondaży wynika, że Partia Lewicy traci popularność, w debatach politycznych prawie się nie liczy i robi wrażenie skłóconej. Czy nowe założenia programowe mogą te problemy rozwiązać?
Lang: Nie sądzę, ponieważ konfliktów merytorycznych się tam nie rozwiązuje, lecz zamiata pod dywan. Do tego dochodzi jeszcze inny aspekt, mianowicie, że program Partii Lewicy jest bardzo radykalny, znacznie radykalniejszy od programów jej poprzedniczki PDS (Partia Demokratycznego Socjalizmu).
W czym to się objawia?
Lang: Wszystkiemu, co złe, winny jest kapitalizm. W założeniach jest mowa o tym, że nie ma miejsca na demokrację, że nie ma wolnści, że ludzie pozbawieni są praw, że się ich wyzyskuje i ubezwłasnowalnia. Kapitalizm postrzegany jest jako system rządów a nie system gospodarczy. To jest ta różnica między skrajną lewicą a demokratyczną lewicą. Tu prym wiodą raczej siły z Zachodu.
Czyli zachodnioniemieccy członkowie, którzy pochodzą z WASG (Alternatywa Wyborcza Praca i Sprawiedliwość Społeczna, przyp. red.) należą do radykalniejszego skrzydła w partii Die Linke?
Lang: Zgadza się. Na wschodzie dominują pragmatycy. Tam ta partia raczej bez większych zastrzeżeń poparła kurs rządu i jest gotowa z niektórych konfliktowych tematów zrezygnować. W dokumentach programowych, pochodzących ze wschodnich organizacji landowych, na przykład pojęcie "socjalizmu" już się nie pojawia. Tam chodzi raczej o problemy, które są im bliskie. Natomiast członkowie tej partii na zachodzie kraju reprezentują radykalny; antykapitalistyczny kurs.
Czy założenia programowe partii Die Linke mogą mieć w przyszłości rację bytu?
Lang: Nie, to niemożliwe, ponieważ nadal mają w sobie wiele z populizmu Oskara Lafontaine'a.(...) Wysuwane przez partię propozycje, przeważnie były od strony finansowej nie do urzeczywistnienia. Nawet pragmatycy ze wschodu je kwestionowali. Oskar Lafontaine i Lothar Bisky określili siebie jako przeciwników "systemu". Oczywiście mieli na myśli nie tylko system gospodarczy.
Partia Lewicy nie ma do zaoferowania nic pozytywnego. Kto stawia wyłącznie na protest, może krótkofalowo zdobyć posłuch; perspektywicznie taka postawa nie wróży sukcesu.
Pod względem strategicznym Partia Lewicy ma kiepskie karty. Jeżeli czerwono-zieloni (koalicja socjaldemokratów i Partii Zielonych, przyp. red.) uzyskają wystarczającą ilość głosów, nie będą potrzebowali Partii Lewicy, żeby doprowadzić do zmiany u steru władzy.
W codziennej debacie politycznej Partia Lewicy nie odgrywa prawie żadnej roli. Dlaczego?
Lang: Na forum publicznym widoczny jest jeszcze tylko Gregor Gysi, co do którego nie ma pewności, czy mówi w imieniu własnym, czy też partii. Sahra Wagenknecht mogłaby być twarzą partii, ale reprezentuje bardzo radykalne poglądy. Reszta partii jakby zniknęła z pola widzenia.
W maju wywołano w partii debatę o antysemityzmie. Czy jest to nadal temat konfliktowy w łonie partii?
Lang: Tak. Ta debata jeszcze bardziej zaostrzyła konflikt wschód-zachód. Zadziwiające jest to, że przede wszystkim członkowie partii z zachodu nazywają Izrael państwem imperialistycznym i twierdzą, że jest zagrożeniem dla porozumienia między narodami. Zwykle słyszało się to z ust Niemców z byłej NRD. W partii Die Linke jest to fenomen zachodni. Na przykład niektórzy deputowani do Bundestagu nie chcą uznać prawa Izraela do istnienia. To szokujące, ale nie nowe.
W założeniach programowych ma być ustęp, mówiący o zdystansowaniu się od antysemityzmu i uznaniu prawa Izraela do istnienia. Czy na tym ta debata się zakończy?
Lang: Nie. To się wpisze, żeby uspokoić umysły, ale sporu to nie rozwiąże.
Jürgen P. Lang jest politologiem, publicystą i dziennikarzem telewizyjnym. Od 20 lat zajmuje się partiami PDS oraz Die Linke. W 2003 roku zrobił doktorat na temat PDS. Mieszka w Monachium.
tagesschau.de / opr. Iwona D. Metzner
red. odp. Bartosz Dudek