PE przyjął przepisy o usuwaniu treści terrorystycznych
29 kwietnia 2021W środę (28.04.21) po wieczornej debacie plenarnej w Brukseli Parlament Europejski zdecydował się przyjąć, bez głosowania, przepisy o szybkim usuwaniu treści terrorystycznych z internetu. Przypieczętowało to ostatecznie porozumienie w tej sprawie zawarte między PE a państwami członkowskimi jeszcze w grudniu ub.r. Przeciwko regulacjom protestowało niemal 80 unijnych organizacji praw człowieka, dziennikarskich i śledczych. Bezskutecznie.
Godzina na skasowanie
Zgodnie z nowymi regulacjami, platformy będą miały maksymalnie jedną godzinę na usunięcie lub zablokowanie dostępu do treści oznaczonych jako terrorystyczne. Jak precyzuje PE, chodzi o materiały takie jak teksty, zdjęcia, nagrania audio lub wideo, które „podżegają do przestępstw terrorystycznych, nakłaniają do nich lub przyczyniają się do nich, zawierają instrukcje ułatwiające popełnienie przestępstwa lub nakłaniają do udziału w grupie terrorystycznej”. Regulacje obejmują także treści zawierające wskazówki, jak wytwarzać i stosować materiały wybuchowe, broń palną lub inne rodzaje broni, które mogłyby zostać wykorzystane w celach terrorystycznych. Z zapisów wyłączono natomiast materiały zamieszczane w celach edukacyjnych, dziennikarskich, artystycznych lub badawczych, w tym mające na celu uświadamianie, przestrzeganie lub informowanie użytkowników. Nie będą one uznawane za terrorystyczne ani usuwane.
Państwa członkowskie są zobowiązane wyznaczyć odpowiednie organy, które będą miały uprawnienia do wydawania operatorom platform nakazu usunięcia konkretnych treści. Decyzja ta będzie miała charakter transgraniczny, co oznacza, że wydana w jednym państwie członkowskim będzie obowiązywała w całej Unii Europejskiej. W przypadku nieprzestrzegania prawa platformom grożą kary – ich wysokość zależała będzie od charakteru naruszenia i wielkości firmy.
Algorytmy nieobowiązkowe
Platformy co prawda nie będą miały obowiązku bieżącego monitorowania lub filtrowania treści, ale jeśli organy krajowe ustalą, że dany serwis jest szczególnie narażony na kontakt z propagandą terrorystyczną, to będzie on musiał podjąć działania zapobiegające publikacji takich treści. Rozporządzenie nie precyzuje, jakie konkretnie środki należy podjąć; to od platformy będzie zależało, czy zdecyduje się na wykorzystanie algorytmów do filtrowania treści czy też zatrudni do tego moderatorów. Firmy będą musiały publikować roczne raporty na temat działań podejmowanych w walce z treściami terrorystycznymi.
- Internet jest dzisiaj główną przystanią dla terrorystów, którzy tu rekrutują nowych członków, dzielą się propagandą i koordynują ataki. Ustanowiliśmy skuteczne mechanizmy pozwalające państwom członkowskim na usuwanie treści terrorystycznych w całej Unii Europejskiej. To co osiągnęliśmy, równoważy bezpieczeństwo i wolność słowa w internecie, chroni legalne treści i dostęp do informacji, a jednocześnie zwalcza terroryzm – powiedział europoseł PiS Patryk Jaki, pracujący nad rozporządzeniem z ramienia PE.
Aktywiści boją się cenzury
Przyjęte przez PE przepisy zostały skrytykowane przez organizacje praw człowieka i dziennikarskie. Jeszcze w marcu 79 z nich, w tym polski Panoptykon i niemieckie Digitale Gesellschaft, podpisały się pod listem otwartym do europarlamentarzystów, w którym apelowały o niepopieranie rozporządzenia i ostrzegały, że może ono skutkować cenzurą treści online. Sygnatariusze listu wskazywali m.in., że przepisy zachęcają platformy do stosowania narzędzi automatycznej moderacji treści, które nie są w stanie rozróżnić celu publikacji i odróżnić np. satyry od materiałów faktycznie propagujących terroryzm. W rezultacie z sieci mogą zacząć znikać całkowicie legalne treści, w tym ujawniające np. dyskryminację mniejszości. Jak argumentują aktywiści, platformy już dzisiaj usuwają materiały dokumentujące przemoc w strefach działań wojennych np. w Syrii, co utrudnia identyfikację winnych.
Organizacje wskazały również na ryzyko bezrefleksyjnego usuwania treści, zwłaszcza że nakaz wydawany ma być przez władze krajowe, a nie niezależne sądy. Zdaniem aktywistów, może to doprowadzić do tego, że niektórzy rządzący będą po prostu usuwać te treści, które im nie odpowiadają. Dodatkowo, jako że nakaz będzie miał zastosowanie międzynarodowe, władze jednego kraju będą mogły miały wpływ na to, co jest publikowane w pozostałych państwach UE.
Argumenty przekonały niektóre frakcje. – Te przepisy nie są w stanie zwalczyć terroryzmu, za to mogą zostać wykorzystane przeciwko aktywistom i mniejszościom. Do tego władze hiszpańskie, węgierskie czy polskie będą mogły teraz decydować jakie materiały będą w sieci oglądać internauci z Czech czy Niemiec. Nie możemy poprzeć tego rozporządzenia – powiedział czeski europoseł Marcel Kolaja z grupy Zielonych.
Mimo to PE przyjął regulacje. Powinny w pełni obowiązywać w UE w przyszłym roku.