Poruszające sąsiedztwo – także w dosłownym znaczeniu, jeśli wziąć pod uwagę ruchy granic między Polską a Niemcami w ciągu stuleci. Dopiero przed ćwierćwieczem to sąsiedztwo wpłynęło na spokojniejsze wody. Z perspektywy czasu jest jasne, że traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy zmienił życie Polaków i Niemców. Miliony młodych ludzi mogły poznać się dzięki programom wymiany młodzieży i stypendiów dla studentów. To szczęście, że znalazło się tylu ludzi, którzy wypełnili życiem to sąsiedztwo. Bez tego traktatu Polska nie weszłaby tak szybko do NATO i Unii Europejskiej. To, co w 1991 wynegocjowali dwaj sąsiedzi, odbiło się także szerokim echem daleko poza ich granicami.
Pomimo tych 25 lat przyjaźń polsko-niemiecka nie jest „samograjem”. Przede wszystkim teraz, kiedy między Warszawą a Berlinem nastroje się ochłodziły, a nawet czasami przechodzą w burzę. Mdłe nastroje panują nie tylko wśród elit politycznych, ale niestety udzielają się też zwykłym obywatelom. Nowe sondaże udowadniają, że coraz mniej mieszkańców obu krajów przekonanych jest o tym, że wzajemne relacje są dobre. To niepokojące!
Tarcia i emocje
Nadszedł więc czas na refleksję. Potrzebne są nowe pomysły, jeszcze lepsze byłyby wizje na kolejnych 25 lat. To, o czym się dotąd mówiło, brzmi raczej skromnie. Warszawa nawet w rocznicę podpisania traktatu daje do zrozumienia, że nie ma ochoty na pogłębianie razem z Berlinem współpracy w Europie, a za to szykuje nowe alianse. Nawet jeśli Berlin i Warszawa wymieniają te same cele – bezpieczeństwo, dobrobyt, pokój – coraz częściej obierają różne drogi. Czasem wydaje się to mniej logiczne, a za to bardziej na przekór.
Poza tym Polska krytykuje (słusznie), że Berlin zbyt mało troszczy się o prawa mieszkających w Niemczech Polaków i tym samym nie wywiązuje się z zapisów Traktatu. Berlin kryje się z reakcjami na takie zarzuty – niech żyje niemiecki pragmatyzm!
Jedynym obszarem, na którym nie ma prawie tarć, jest gospodarka. Bilans polsko – niemieckich obrotów handlowych zbliża się obecnie do magicznej granicy 100 mld euro rocznie. Czy jednak interesy wystarczą, by na trwałe utrzymać dobre sąsiedztwo?
Jak piłka to wsród rodaków
Takich jubileuszy jak ten nie należy przeceniać. Pomimo to, przy takich okazjach stawia się na symboliczne gesty. Tym razem są to dwie wizyty obu prezydentów – Andrzej Duda był w czwartek w Berlinie, a Joachim Gauk w piątek w Warszawie. Dokładnie pomiędzy – w wigilię rocznicy – spadł jakby z nieba symboliczny poniekąd mecz piłki nożnej Polska – Niemcy. Duda i Gauck nie obejrzeli go jednak wspólnie. Polski gość spędził wieczór w niemieckiej stolicy nie z gospodarzami, lecz z mieszkającymi w Berlinie Polakami. Być może był to przypadek albo późna pora uniemożliwiła taki wspólny gest. Ale trochę szkoda, że zabrakło tego punktu programu – mógł on wywołać pozytywne emocje, bo piłka zwykle łączy. Jego brak można interpretować różnie. Pozytywny wariant to wytłumaczenie, że może brak gestów w ważne jubileusze to już przejaw normalności w polsko-niemieckich relacjach.
Po 25 latach Niemcy i Polacy mają wystarczająco powodów, by z dumą spojrzeć wstecz. Co do przyszłości – dla obu krajów nie ma alternatywy do tego sąsiedztwa, wszystko jedno czy rządy rozumieją się lepiej czy gorzej. Dobrze o tym wiedzą politycy w Warszawie i Berlinie. Równie dobrze muszą sobie zdawać sprawę, że takie dziedzictwo, jak te wyjątkowo dobre ostanie 25 lat, zobowiązuje. Dlatego teraz po obu stronach granicy potrzeba przede wszystkim wizjonerów - najlepiej takich, którzy będą w stanie wypełnić przyszłość nową treścią.
Róża Romaniec