Polskie opiekunki w Niemczech: co warto wiedzieć?
3 lutego 2011Gwarancji, że podejmując w Niemczech pracę w branży opiekuńczej kobieta nie będzie pracowała za zaniżoną stawkę lub, że nie stanie się ofiarą oszustwa, nie ma. Ryzyko można jednak przynajmniej zmniejszyć, informując się jeszcze przed podpisaniem umowy i przyjazdem do Niemiec. A w razie problemów wiedzieć, do kogo można zwrócić się o pomoc.
Płace
Od 1 sierpnia 2010 roku obowiązuje w Niemczech w branży opiekuńczej stawka minimalna, czyli zagwarantowane ustawowo najniższe wynagrodzenie za pracę. W landach zachodnioniemieckich wynosi ono 8,50 euro za godzinę, we wschodnioniemieckich 7,50 euro. Płace poniżej tej stawki są niedopuszczalne. Co więcej - pracodawca, który wbrew przepisom płaci mniej - popełnia przestępstwo. Odpowiedni wyrok wydał Sąd Krajowy w Magdeburgu, a potwierdził go Wyższy Sąd Krajowy w Naumburgu.
Tyle teoria. W praktyce firmy z branży opiekuńczej robią wszystko, żeby przepisy te obejść.
Opiekunka czy pomoc domowa?
Już kilka tygodni po wejściu w życie stawki minimalnej pierwsze firmy zatrudniające pracowników pielęgnujących starsze, chore i niedołężne osoby, przedłożyły rodzinom korzystającym z ich usług oświadczenie do podpisu. Rodziny miały potwierdzić, że pracująca u nich kobieta pracuje jako pomoc domowa. Niektóre rodziny nieświadome haczyka, podpisały. Inne podpisały świadomie. Ale też zaakceptowałyby wszystko, byle nie stracić „anioła”, który 24 godziny na dobę myje, karmi, przewija i dba o niedołężnego ojca, czy matkę.
Trick polega na tym, że „pomoc domowa” nie jest objęta minimalną stawką wymaganą w branży opiekuńczej. Nadal dba więc o niedołężną osobę, ale na papierze jest pomocą domową. W razie konfliktów płacowych staje się to barierą nie do przeskoczenia. Przy zawieraniu umowy dobrze więc sprawdzić, czy chodzi o pracę jako „pomoc domowa” (Haushaltshilfe), czy jako opiekunka chorej, niedołężnej osoby (Pflegekraft).
Zatrudnienie czy samodzielność?
Niektóre z firm pośredniczących w załatwianiu dla pacjentów pracowniczek z Polski, informują z góry, że wobec obowiązującej płacy minimalnej, jedyną możliwością zapewnienia sobie korzystnej finansowo usługi, jest zaangażowanie osoby samozatrudniającej się. Kto ma jednoosobową firmę, czyli sam się zatrudnia, sam dyktuje warunki. Mimo ogromnego zapotrzebowania na niemieckim rynku, konkurencja jest duża i coraz większa. Wiele Polek korzysta więc z opcji samozatrudnienia się (jako jednosobowa firma) oferując swoje usługi za zaniżone stawki. Jako samodzielne „firmy” nie podlegają zbiorowemu układowi pracy, nie muszą więc wymagać ustawowych 8,50 / 7,50 euro za godzinę pracy.
Federalna Agencja Pracy szacuje, że wśród ponad 1 miliona 100 tys. opiekunek z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w tym głównie Polek pracujących w Niemczech, pozwoleń na samodzielną pracę uzyskało w ub.roku 1.200 kobiet. Pozostałe są oddelegowywane do pracy przez firmy pośredniczące.
Czy lepiej zatem otworzyć własną „firmę”, czy zatrudnić się w firmie oddelegowującej do pracy?
„Nie mogę powiedzieć, co jest lepsze. Mogę powiedzieć, co jest zgodne z prawem, co nie” - mówi Marta Böning z istniejącej przy niemieckich związkach zawodowych (DGB) „Poradni dla pracowników oddelegowanych do pracy w Berlinie”. Niezgodna z prawem jest sytuacja, jeżeli osoba fizyczna (podmiot gospodarczy), ma do czynienia tylko z jednym zleceniodawcą - pacjentem, którym się opiekuje. Trzeba wówczas mówić o pozornym samozatrudnieniu. „Jest to droga obchodzenia obowiązujących ograniczeń i obchodzenia minimalnych stawek wynagrodzeń”. Inna jest sytuacja, jeżeli ma więcej zleceniodawców, trzeba jednak pamiętać, że, jak podkreśla Marta Böning, osoba funkcjonująca jako firma sama płaci podatki, ubiezpieczenia. „Wobec niemieckiego fiskusa, czy jakichkolwiek innych urzędów jest całkowicie i samodzielnie odpowiedzialna za swoje ewentualne potknięcia lub pomyłki”.
Próbują wykiwać na potęgę
Na pytanie natomiast, jakie zadała polskiej redakcji DW jedna z użytkowniczek, czy bez obaw można korzystać z pomocy niemieckiego biura wzgl. agencji pośrednictwa pracy, nie ma jednoznaczej odpowiedzi. Na pewno, jeżeli to możliwe, warto skontaktować się z innymi paniami, które znalazły przez tę agencję zatrudnienie. Zapytać o ich doświadczenia, o to, czy regularnie dostają wynagrodzenie, według jakich stawek pracują, jakie mają warunki mieszkaniowe. „Ale i tu nie ma gwarancji, że jeżeli sto pracowniczek było zatrudnianych na znakomitych warunkach, sto pierwsza nie zostanie oszukana”, zaznacza Marta Böning. A jak w każdej branży, czarne owce są i na polskim, i na niemieckim rynku. „Jeszcze nie przebrzmiały słowa federalnego ministra zdrowia, Phillippa Röslera, który w grudniu mówił o potrzebie lepszych warunków pracy w branży opiekuńczej, a związki zawodowe po raz kolejny stwierdziły, że rozliczne firmy próbują wykiwać pracowników i to na potęge”, stwierdza prezes Związku Socjalnego w Niemczech (SoVD) Adolf Bauer.
Problem dotyczy nie tylko Polek pracujących w Niemczech. Zainfekowana jest cała branża, ofiarami pracownicy najróżniejszych narodowości, też Niemki.
Prewencja i pomoc
Polki, jako bardzo liczna grupa aktywna w branży opiekuńczej w Niemczech, są szczególnie narażone na dumping płacowy i oszustwa. Niemieckie związki zawodowe przy każdej możliwej okazji gorąco namawiają więc, żeby przystępowały do związków zawodowych, już w Polsce albo w Niemczech, natychmiast po podjęciu pracy. Wiąże się to oczywiście z kosztami, składka członkowska wynosi jednak niewiele ponad 1 procent miesięcznego zarobku, nie są to więc wysokie sumy. W zamian: „Po trzech miesiącach członkostwa w związku zawodowym, w tym przypadku jest to ver.di, osoba ma zapewnioną kompleksową i całkowitą ochronę prawną. Jeżeli więc taka pani zostanie oszukana przez pracodawcę, nie musi starać się o adwokata, płacić za jego usługi, tylko idzie do związku zawodowego, który jej udostępnia swoich prawników. Jest to najlepsza, najbardziej skuteczna droga zapewnienia sobie bezpieczeństwa w stosunku pracy w Niemczech, mówi Marta Böning.
A żeby uzyskać informację, który związek jest kompetentny, jak wypełnić deklarację członkowską, wystarczy zgłosić się do nas”, dodaje.
Porady po polsku
Marta Böning sama jest prawniczką. Od jesieni ubiegłego roku udziela porad, w tym po polsku, w powołanej do życia przez DGB „Poradni dla pracowników oddelegowanych do pracy w Berlinie”. Bardzo szybko zapotrzebowanie okazało się tak duże, że zakres działania pierwotnie pilotowego projektu już został poszerzony. Drzwi poradni niemal się nie zamykają, o dziwo, prawie nie ma klientek z branży opiekuńczej. "Panie są zbyt rozproszone", ubolewa Marta Böning. Szkoda, dodaje, "bo panie oszukane przez pracodawców często wracają do Polski nie szukając pomocy na miejscu, w Niemczech": „A jeżeli ktoś do nas nie przyjdzie, nie możemy mu pomóc”.
Poradnia istnieje w Berlinie, ale nie ogranicza swojej działalności do stolicy Niemiec. Prewencyjnie udziela też informacji osobom, które zamierzają dopiero przyjechać do pracy w Niemczech. Kontakt telefonicznie: 004930 / 21 240 145 lub mailowo: beratung-eu@dgb.de
Elżbieta Stasik
Red. odp. Iwona D. Metzner