Prasa o decyzji Bidena: Ostatnie akty desperacji
18 listopada 2024„Zanim Donald Trump dojdzie do władzy, Joe Biden próbuje postawić Ukrainę w lepszej pozycji negocjacyjnej. I ocalić swoją spuściznę. Jedno i drugie jest mało prawdopodobne” – pisze w poniedziałek, 18 listopada, na swojej stronie internetowej „Die Zeit”, w komentarzu zatytułowanym „Ostatnie akty desperacji”.
Zdaniem komentatora na zmianę nastawienia Bidena wpłynął nie tylko fakt rozmieszczenia tysięcy żołnierzy z Korei Północnej u boku rosyjskiej armii. Przypuszczalnie bardziej decydującym powodem jest to, że pod koniec stycznia zastąpi go w Białym Domu nie Kamala Harris, a Donald Trump.
Nie zmieni dynamiki wojny
Jak pisze komentator tygodnika Rieke Havertz, decyzja Bidena daje Ukrainie więcej opcji militarnych. Ustępujący prezydent USA, bez ciężaru kampanii wyborczej, może też swobodniej wykorzystać pozostały czas na stanowisku. „Wątpliwe jest jednak, czy może to faktycznie postawić Ukrainę w lepszej pozycji negocjacyjnej, jeśli Trump będzie dążył do jakiejś formy dialogu z Rosją i Ukrainą. Do zmiany na stanowisku prezydenta pozostało zaledwie dziewięć tygodni, a pojedyncza decyzja ustępującego prezydenta nie zmieni całej dynamiki wojny” – pisze Havertz i dodaje, że Trump może również cofnąć decyzję Bidena.
Waszyngtoński korespondent „Die Zeit” podkreśla, że Europa nie może opierać się „na naiwnych sloganach”, że pod rządami Trumpa „być może nie będzie tak źle pod względem polityki zagranicznej i bezpieczeństwa". Decyzje personalne Trumpa pokazują – zdaniem autora – że spodziewać można się wszystkiego.
Ostatnia przysługa Bidena
„Die Zeit” uważa też, że Biden nie może mieć nadziei, że jego najnowsza decyzja w sprawie rakiet dalekiego zasięgu, może uratować „jego dziedzictwo jako lidera zachodniego sojuszu na rzecz Ukrainy”. Komentator podkreśla, że Biden był często bardziej ostrożny niż inni członkowie NATO, którzy niejednokrotnie chcieli działać szybciej.
Jak czytamy, jeśli Joe Biden chce wyświadczyć Ukrainie ostatnią przysługę, powinien jeszcze przekonać kanclerza Niemiec Olafa Scholza do dostarczenia pocisków manewrujących Taurus. „USA i Europa muszą również zrobić wszystko, co w ich mocy, aby wywrzeć dalszą presję na Rosję. Aby faktycznie zwiększyć szanse Ukrainy na negocjacje. Europa musi być przygotowana na to, by robić to wszystko i jeszcze więcej dla Ukrainy po 20 stycznia – z Donaldem Trumpem lub bez niego” – podsumowuje Havertz.
Naciski na Scholza rosną
O rosnącej presji na Olafa Scholza w sprawie dostarczenia Ukrainie pocisków Taurus pisze także internetowy portal tygodnika „Stern”. Od lutego 2022 r. Olaf Scholz wielokrotnie deklarował, że Niemcy będą dostarczać Ukrainie systemy uzbrojenia i amunicję w porozumieniu ze Stanami Zjednoczonymi” – czytamy.
Czy zatem teraz, zgodnie z logiką Scholza, niemieckie rakiety Taurus trafią do Ukrainy? Zdaniem tygodnika jest mało prawdopodobne, by Scholz zmienił zdanie podczas kampanii wyborczej. „Stern” przypomina, że jeszcze w ubiegłym tygodniu kanclerz powiedział w Bundestagu, że jest temu przeciwny.
„Scholz przez długi czas zdecydowanie stał u boku Bidena. Kadencja prezydenta USA kończy się za nieco ponad dwa miesiące. Z drugiej strony Olaf Scholz, którego SPD pozostaje daleko w tyle w sondażach, chce ponownie zostać kanclerzem. Jego lojalność wobec prezydenta USA może dobiec końca” – konkluduje „Stern”.
Superbroń z Niemiec
Tymczasem dziennik „Bild” donosi, że wkrótce z Niemiec do Ukrainy trafi 4 tysiące dronów uderzeniowych. Pociski wyprodukowane przez niemiecką firmę Helsing wyposażone są w oprogramowanie, które czyni je w dużej mierze odpornymi na rosyjskie zakłócenia. Drony mogą dolatywać do celów nawet, jeśli połączenie radiowe zostanie z nimi przerwane.
Jak pisze portal telewizji n-tv, w branży zbrojeniowej drony te określane są jako „Mini-Taurusy”, ponieważ mają czterokrotnie większy zasięg niż drony kamikadze zwykle używane przez Ukrainę. Mówi się również, że ich moc wybuchowa jest wystarczająca do zlikwidowania rosyjskich czołgów.