Prasa o koalicji: „I tak się skończy w przyszłym roku”
4 listopada 2024„Frankfurter Allgemeine Zeitung” przewiduje: „Obecna koalicja rządowa i tak zakończy działalność w przyszłym roku. Jeśli chodzi o pytanie, czy dojdzie do przedterminowych wyborów (...), wszyscy jej członkowie muszą rozważyć związane z tym koszty i korzyści. Najważniejsze jest to, żeby kraj się rozwijał. Żaden rząd nie może uniknąć pilnych wyzwań: wspierania Ukrainy i dostarczania jej wszystkiego, czego potrzebuje, także do obrony Niemiec przed egzystencjalnym zagrożeniem ze strony Rosji; wzmocnienia zdolności obronnych naszego kraju, w tym także odporności cywilnej i bezpieczeństwa niezbędnych surowców; kontrolowania granic; ochrony konstytucji; zachowania naturalnych podstaw życia. Wszystko to wymaga wysiłku i nie może być uzyskane tanim kosztem. Niemcy mogą sobie z tym poradzić, ale tylko wtedy, gdy pozwolą swoim obywatelom swobodnie działać i pracować. (...) Tak czy siak konieczne są gruntowne zmiany”.
„Sueddeutsche Zeitung” ocenia: „Propozycje Lindnera zawierają dobre pomysły - i niepotrzebne żądania. Zmniejszenie wysokości emerytur i zasiłków, zmiany w polityce klimatycznej. Przewodniczący FDP włącza się do gry w możliwej końcówce koalicji rządowej, stawiając jej ostre żądania. Które z nich są rozsądne, a które nie? Budżet na przyszły rok jest ostatnim, który ten rząd będzie musiał przygotowywać w ramach swojej regularnej kadencji. Albo: musiałby przygotować. Rząd bez budżetu może zacząć się pakować, a wzajemne oskarżenia w łonie koalicji stają się coraz głośniejsze. Słychać, że niektórzy jej członkowie nie muszą się wcale pakować, ponieważ już teraz siedzą na spakowanych walizkach. W tej napiętej sytuacji, na krótko przed wyborami prezydenckimi w USA, lider FDP Christian Lindner napisał, czego domaga się teraz od kanclerza Olafa Scholza (SPD) i wicekanclerza Roberta Habecka (Zieloni): nowych reform gospodarczych. Dla SPD i Zielonych równa się to prowokacji. Nakreślona na osiemnastu stronach przez Christiana Lindnera Agenda 2030 nie jest wizjonerska, nawet jeśli ten dokument wydaje się potężny retorycznie. Zamiast tego Lindnerowi chodzi o parę spraw, które wymagają przesunięcia kilku miliardów euro w jedną lub drugą stronę w budżecie państwa, który opiewa na setki miliardów. Nikt nie oczekuje, że ten rząd przedstawi jeszcze coś naprawdę ważnego. Ale dobry budżet i kilka reform? To byłoby całkiem miłe z jego strony”.
Dziennik z Norymbergi „Nuernberger Nachrichten” uważa: „Niemiecka koalicja rządowa jest praktycznie w rozsypce. Wniosek o wotum zaufania byłby niezawodną gwarancją zakończenia tego horroru. Dlatego, że rząd, który nie chce dłużej rządzić, tylko szkodzi krajowi”.
„Saarbruecker Zeitung” zastanawia się: „A co teraz robi Olaf Scholz? Socjaldemokraci są oburzeni, chociaż współprzewodniczący SPD Lars Klingbeil zasygnalizował gotowość do rozmów. Ale możliwości działania kierownictwa tej partii są poważnie ograniczone. W takiej sytuacji kanclerz musi przewodzić, wysłać sygnał lub zostawić to wszystko w spokoju i ogłosić koniec swojego rządu. Nie może natomiast grać dłużej na zwłokę, bo ten czas już się skończył”.
Zdaniem „Maerkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą: „Przedsiębiorcy narzekają na niezdolność rządu do działania. Domagają się ograniczenia biurokracji, szybszych procedur wydawania zezwoleń i konkurencyjnych cen energii. Są to zadania, którymi może, i powinien, zająć się rząd federalny. A co zamiast tego robi koalicja rządowa? Przedstawia najrozmaitsze koncepcje, które niestety w ogóle do siebie nie pasują i mają na celu jedynie poprawę wizerunku jej członków. Zamiast nakręcać jeszcze silniej spiralę wzajemnych prowokacji i przechodzić w tryb kampanii wyborczej, koalicyjni partnerzy powinni wreszcie uzgodnić wspólną drogę działania. A jeśli nie jest to już możliwe, dać sobie spokój i zakończyć działalność”.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!