Prasa o przemówieniu Habecka: „Powiedział to, co należało”
3 listopada 2023„Koelner Stadt-Anzeiger” podkreśla: „Wicekanclerz się włącza. Wyjaśnia, porządkuje, kreśli wyraźne linie. Dobrze, że to zrobił. I to jest ważne. Robert Habeck powiedział to, co należało powiedzieć. Nie jest jedynym przedstawicielem rządu, który to uczynił. Ale jego wystąpienie było szczególnie jasne i wyraźne. Przemawiał przez niemal dziesięć minut, co może wydawać się prowokacją w przyzwyczajonym do fragmentaryczności świecie mediów społecznościowych. Habeck robi to jednak sprytnie: zapowiada, że chce uporządkować i rozwikłać toczącą się debatę i na koniec powstaje wrażenie, że uporał się z tym zadaniem. I że zrobił to w bardziej przekonujący sposób niż kanclerz, prezydent i minister spraw zagranicznych; nawet jeśli wszyscy oni w dużym stopniu są ze sobą zgodni co do treści.”
„Suedwest Presse” z Ulm stwierdza: „Przemówienie Habecka to nie tylko opis stanu niemieckiej odpowiedzialności wobec Izraela i rozliczenie się z prawicowym, ekstremistycznym antysemityzmem w Niemczech. Warto zauważyć, że rozprawia się on także z polityczną lewicą, a niektórzy jej przedstawiciele umniejszają i bagatelizują terror Hamasu. Jego przesłanie jest następujące: tutaj nie przemawia minister gospodarki i ochrony klimatu, tylko mąż stanu, który nie boi się poruszyć niewygodnych faktów. Nawiązuje w ten sposób do początków swojej kadencji w rządzie, gdy jako skrajny pragmatyk w obliczu niedoborów energii odłożył na bok swoje zielone przekonania i stał się najpopularniejszym politykiem w sondażach, a krytycy z zazdrością patrzyli na jego styl komunikowania się. Tym jednym wystąpieniem wideo Habeck zepchnął na bok swoją rywalkę w partii Zielonych, minister spraw zagranicznych Annalenę Baerbock, i wysunął się na prowadzenie w wyścigu o kandydaturę na kanclerza”.
„Augsburger Allgemeine” pisze z uznaniem: „Przemówienie Habecka o stanie narodu zasługuje na uznanie go za godne wystąpienia męża stanu, cokolwiek to znaczy. To przemówienie w gruncie rzeczy pasowałoby raczej do prezydenta lub kanclerza. Olaf Scholz będzie teraz musiał zadać sobie pytanie, dlaczego do tej pory nie wypowiedział się w sposób tak zdecydowany i dlaczego nie udało mu się dać obywatelom takiej orientacji, której w oczywisty sposób od niego oczekują. Scholz także wiele razy mówił o niemieckiej racji stanu, ale w odróżnieniu od Habecka nie udało mu się powiązać tego pojęcia z codziennym życiem ludzi ani wyjaśnić, co ono oznacza dla nich wszystkich”.
„Hannoversche Allgemeine Zeitung” zaznacza: „Bliski Wschód płonie, debata o Izraelu zagraża i tak już niestabilnemu pokojowi społecznemu w Niemczech. Każdy mądry wkład w tę debatę jest ważny. A jeśli ktoś może zrobić to lepiej, a może po prostu zabiera głos we właściwej chwili, może to tylko wyjść nam na dobre. Rząd, który w takich czasach nie postrzega siebie jako drużyny jest z góry skazany na porażkę”.
Zdaniem „Allgemeine Zeitung” z Moguncji: „Ten polityk partii Zielonych, nazywany czasem złośliwie politycznym aktorem, okazał się w przypadku wielkich konfliktów naszych czasów mówcą, który potrafi zająć wobec nich jasne i zdecydowane stanowisko. W dziewięć minut i czterdzieści sekund uporządkował sytuację, która została poważnie zakłócona przez haniebne wstrzymanie się Niemiec od głosu w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. (...) Żądanie osadzenia ataku Hamasu (na Izrael, red.) w szerszym kontekście nie może prowadzić do relatywizmu. Właśnie to Robert Habeck zdecydowanie odrzucił z dużym talentem retorycznym”.