Praworządność. Polska objaśnia, lecz nie oferuje konkretów
8 marca 2018Premier Mateusz Morawiecki spotkał się w czwartek (8.03.2018) z szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claude’em Junckerem oraz jego I zastępcą Fransem Timmermansem, który pilotuje sprawy praworządności. Zgodnie z zapowiedziami Morawiecki przekazał im „białą księgę”, czyli liczący blisko sto stron dokument polskiego rządu. Powtarza znane już argumenty władz Polski na rzecz zasadności i pożądanych skutków zmian w Trybunale Konstytucyjnym oraz w sądownictwie – od leczenia efektów „braku rozliczenia się z komunistyczną przeszłością” po wskazywanie, że poszczególne elementy reform w Polsce są podobne do rozwiązań z innych krajów Europy. Tak zdaniem „białej księgi” ma być np. z instytucją skargi nadzwyczajnej „podobnej” do rozwiązania z Francji. Komisja Wenecka twierdzi, że polska skarga nadzwyczajna ma wiele podobieństw do rozwiązań sowieckich.
– Podstawową kwestią jest, czy w rezultacie reform wymiar sprawiedliwości jest bardziej efektywny i bardziej niezawisły. Te wątpliwości chcemy rozwiać, przedstawiając fakty – powiedział Morawiecki po rozmowach w Komisji Europejskiej. Zdaniem władz Polski łączny efekt zmian w Trybunale Konstytucyjnym i sądownictwie nie zagraża, a wręcz zwiększa niezawisłość sądów. Jednak zdaniem Komisji Europejskiej jest przeciwnie – nawet jeśli pojedyncze elementy reform można częściowo przyrównywać do innych krajów Unii. „Biała księga” zarzuca Komisji Europejskiej „bezzasadne” uruchomienie postępowania na podstawie dyscyplinującego artykułu 7.1 Traktatu o UE, wybiórczość oraz zwiększanie ryzyka, że jej działania wzmocnią nastroje antyeuropejskie w Unii. – Nasze rozmowy były dziś budujące – przekonywał jednak Morawiecki.
Bruksela chce zmian, Polska daje „białą księgę”
Komisja Europejska w grudniu dała Polsce trzy miesiące na zaproponowanie rozwiązań co do praworządnościowych problemów z Trybunałem Konstytucyjnymi i czterema ustawami sądowniczymi z 2017 r. Ogłosiła, że w razie zadowalającej odpowiedzi jest gotowa wycofać swą decyzję o uruchomieniu artykułu 7.1. Jednak Morawiecki jasno zasugerował, że Polska w swej – oczekiwanej przed końcem marca – odpowiedzi nie zaproponuje żadnych realnych ustępstw. – „Biała księga” stanowi zasadniczą część naszej odpowiedzi. Choć przyślemy też formalną odpowiedź na rekomendacje Komisji – zadeklarował Morawiecki.
„Biała księga” ma być przekazana do wszystkich stolic w UE, a także europosłom. Polska dyplomacja zamierza wraz z Komisją Europejską przeprowadzić dyskusje o „księdze” z udziałem ekspertów rządowych ze wszystkich krajów Unii. – Ale wszystko nadal sprowadza się do objaśniania intencji władz Polski bez gotowości do zmian legislacyjnych w Polsce. Bez gotowości do choćby częściowych ustępstw – tłumaczy nam unijny dyplomata.
„Biała księga” stwierdza, że trzy nieopublikowane (wbrew zaleceniom Brukseli i Komisji Weneckiej) wyroki Trybunału Konstytucyjnego z 2016 r. po swym ogłoszeniu „nie wywołałyby żadnego efektu w polskim systemie prawnym”. Wyroki dotyczą już uchylonych ustaw, więc niektórzy eksperci spekulowali, że Polska mogłaby pójść na „ustępstwo” w sprawie ich publikacji. Jednak przynajmniej na razie nie położono tej opcji na stole.
Rzecznik Komisji Europejskiej zdawkowo zapewniał po spotkaniu Morawieckiego, Junckera i Timmermansa, że główne przesłanie to – „dialog trwa”. – Uważnie ocenimy białą księgę – powiedział Margaritis Schinas.
Czy Polsce uda się zagadać konflikt z Brukelą?
Taktyka Morawieckiego w ostatnich tygodniach – jak można wywnioskować z naszych rozmów w Brukseli – opierała się na założeniu, że i Komisja Europejska, i kluczowe kraje UE szukają sposobu, jak uciec od postępowania z art. 7.1. i cichcem rozmydlić spór z Polską w niekończących się rozmowach, „dialogu ekspertów” bądź też „zbliżaniu stanowisk” bez żadnych ustępstw ze strony Warszawy. I „biała księga” miałby być pretekstem do takich działań. Sęk w tym, że wydarzenia poprzedniego tygodnia - obrady unijnych ministrów w Radzie UE o Polsce, rezolucja europarlamentu, stanowcze wystąpienia Timmermansa – wskazują, że wiele krajów Unii oraz Bruksela jednak oczekują konkretów. – Niestety, na razie mamy tylko tak zwany dialog. „Tak zwany”, bo bez żadnych rzeczywistych ruchów ze strony Polski – przekonywał nas niedawno wysoki zachodni dyplomata w Brukseli.
Jeśli Warszawa poprzestanie w marcu tylko na objaśnianiu intencji, to Timmermans może poprosić bułgarską prezydencję, by w maju lub czerwcu wprowadziła temat Polski pod obrady Rady UE. Zgodnie z obecnymi, nieoficjalnymi planami Rada UE najpierw podjęłaby prace nad własnymi zaleceniami dla Polski (zapewne bardzo podobnymi do zaleceń Komisji Europejskiej), dla których łatwiej uzyskać wymaganą większość 22 krajów Unii. Jednak gdyby Polska w określonym terminie (przykładowo trzech miesięcy) nie dostosowała się do rekomendacji, Rada UE – zapewne już za austriackiej prezydencji w II połowie tego roku – stanęłaby przed pytaniem, czy głosować w sprawie deklaracji o „wyraźnym ryzyku poważnego naruszenia praworządności przez Polskę”. To wyczerpałoby działania w ramach art. 7.1. Do kolejnego, grożącego sankcjami etapu z art. 7.2., nie ma teraz w Unii ani wymaganej jednomyślności, ani politycznej woli w takich krajach, jak Niemcy czy Francja.
Tomasz Bielecki, Bruksela