Przyszłość NATO. Co będzie po Trumpie?
3 stycznia 2021W grudniu 2019 roku NATO obchodziło swoje 70. urodziny. Uroczystość przebiegła w dość stonowanym nastroju. Zamiast wielkiego jubileuszowego szczytu w Londynie z udziałem szefów państw i rządów z całego świata, podjęto decyzję o uroczystości w jak najmniejszym gronie, o „spotkaniu przywódców”.
Wcześniej takie szczyty, choć z góry starannie zaplanowane, często się nie udawały. Prezydent USA Donald Trump regularnie wykorzystywał te spotkania, by zdyskredytować sojuszników lub wyładować swój gniew z powodu rzekomych niepowodzeń Sojuszu Północnoatlantyckiego. Pomimo wszystkich swoich wysiłków, partnerzy transatlantyccy nie byli w stanie zasygnalizować stabilności i solidarności.
Teraz kolej na Bidena
Jednak po listopadowych wyborach prezydenckich w USA nawet sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, starając się zachować neutralność, nie mógł ukryć swojej radości zapraszając prezydenta-elekta USA Joe Bidena, którego nazwał „zdecydowanym zwolennikiem stosunków transatlantyckich”.
Dla NATO może okazać się ważne, że w Białym Domu ponownie zasiada nieco bardziej wiarygodny partner. W końcu Sojusz stoi przed niezwykle ważnymi wyzwaniami i walczy o międzynarodowe uznanie. - NATO ma za sobą całkiem niezły koszmar ‒ mówi Paul Taylor z think tanku Friends for Europe. ‒ W sumie trzeba powiedzieć, że NATO przetrwało Donalda Trumpa, ale nie do końca bez szwanku. Bo Sojusz się zmienił.
Nie wszystko było takie złe
Tak, Sojusz się zmienił, ale nie całkiem na gorsze. Co prawda Trump nie spowodował, jak wielokrotnie twierdził, że po objęciu przez niego urzędu wszyscy partnerzy NATO odeszli od tendencji zmniejszania budżetów na obronność. Ale Trump zadbał o to, by kraje NATO podjęły w ostatnich latach większe wysiłki na rzecz realizacji narzuconego przez Sojusz celu, a mianowicie przeznaczenia dwóch procent całego budżetu krajowego na obronę. Ponieważ było to obiektem nieustającej krytyki Trumpa pod adresem krajów NATO, można przypuszczać, że wiele z nich po prostu miało dość dawania Trumpowi okazji do ataku. ‒ Ponadto Trump zadbał o to, by NATO zaczęło rozmawiać z Chinami ‒ powiedział DW Paul Taylor. ‒ Choć i tak prędzej czy później by do tego doszło, jednak nie było tego w programie NATO.
Wycofanie wojsk amerykańskich - trudne obciążenie
Ale nawet z perspektywy czasu jeszcze jedna decyzja Trumpa raczej nie okaże się korzystna: nagłe i nieskoordynowane wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu i Iraku. Oddziały NATO szkolą siły bezpieczeństwa obu krajów, mając nadzieję, że wkrótce będą one w stanie same u siebie zapewnić pokój. Decyzja o wycofaniu się USA bez konsultacji i przygotowań, była zaskoczeniem dla kierownictwa NATO. Rządy państw Sojuszu muszą teraz sprawdzić, jak mogą kontynuować szkolenia bez wsparcia ze strony wojsk amerykańskich.
Podsumowując, Joe Biden przejmuje od Trumpa napiętą sytuację w NATO. Sytuację, w której oczekiwania partnerów wobec niego i jego administracji są wysokie. Sojusz ma nadzieję, że Biden będzie wspierać wspólne wysiłki na rzecz realizacji różnych długo- i krótkoterminowych projektów. Jens Stoltenberg jest szczególnie zainteresowany spójnym podejściem do obecnych projektów bezpieczeństwa, zwłaszcza że ostatnia oficjalna koncepcja strategiczna NATO, która podsumowuje zagrożenia, ale także możliwości Sojuszu, pochodzi z 2010 roku. Dla Stoltenberga najwyższym priorytetem jest wzmocnienie spójności i innowacyjności Sojuszu oraz udowodnienie prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi, że popełnił błąd, dowodząc niedawno „śmierci mózgu” NATO.
Dużo do zrobienia
Tworzenie spójności w NATO jest zadaniem „Reflection Group”, której przewodniczą były niemiecki minister spraw wewnętrznych i obrony Thomas de Maizière oraz były amerykański dyplomata A. Wess Mitchell. W swoim nowym raporcie „NATO 2030: Zjednoczeni dla Nowej Ery” grupa analizuje, że „prawdopodobnie największym militarnym przeciwnikiem w nadchodzącej dekadzie stanie się agresywna Rosja”. Ale w dłuższej perspektywie czasowej o tę rolę z Rosjanami rywalizować będą Chiny.
Współprzewodniczący Mitchell jasno stwierdza, że awans Chin musi pociągnąć za sobą „największą i najbardziej drastyczną zmianę w strategii NATO” i że NATO musi bezwzględnie liczyć się z awansem Chin.
Wyjście NATO z Afganistanu?
Przede wszystkim jednak Sojusz musi zająć się pilniejszymi problemami. Na przykład, rozmowy pokojowe między rządem afgańskim a talibami postępują w ślimaczym tempie. Stoltenberg zapowiedział, że poczeka jeszcze do lutego 2021 roku, zanim podejmie decyzję, czy kontynuować misję NATO w Afganistanie, czy też zakończyć ją po prawie dwóch dekadach. NATO pierwotnie zobowiązało się do pozostania w kraju do czasu, aż Afgańczycy sami będą w stanie zapewnić bezpieczeństwo.
Ale nawet obecna ambasador Trumpa w NATO, Kay Bailey Hutchison, powiedziała DW, że nie widzi przesłanek, aby tak się stało. - Żądamy teraz, aby rząd afgański i talibowie usiedli i wynegocjowali prawdziwy, długoterminowy pokój, na którym ludność będzie mogła polegać. W tej chwili nic takiego nie widać - podkreśliła.
Spór o dwa procent
To, co prawdopodobnie nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięte w najbliższej przyszłości, to spór o dwuprocentowy cel NATO. Thomas de Maizière zakłada, że pod rządami Bidena negocjacje w tej sprawie będą jeszcze trudniejsze. - Administracja Bidena przyjmie wobec nas bardziej przyjazny ton - powiedział de Maizière ekspertom Centrum Analiz Polityki Europejskiej. To z kolei przyczyniłoby się do poważniejszych negocjacji, stwierdził, ponieważ we wrogiej atmosferze z Trumpem nigdy nie doszło do merytorycznych dyskusji. - To będzie trudniejsze dla nas, w Niemczech i w Europie, ale cieszę się z tego - powiedział de Maizière.
Z kolei Paul Taylor jest pewien, że samo przejęcie władzy przez Bidena nie będzie oznaczało, że wszystkie punkty sporne zostaną nagle rozstrzygnięte. Negocjacje będą trudne, ale nie będą już przypominać bitwy. ‒ Rozmowy będą ponownie prowadzone w oparciu o zasadę, że wszyscy jesteśmy silniejsi, gdy trzymamy się razem ‒ powiedział Taylor w rozmowie z DW. ‒ Pojawi się znowu pogląd, że Ameryka wraz ze swoimi partnerami jest silniejsza, niż sama, i że partnerzy są silniejsi, gdy stoi za nimi Ameryka.